– Ethan – głos Sophii zadrżał, łamiąc się pod ciężarem winy i strachu. Podchodziła do niego powoli, serce waliło jej jak młotem, nerwowo zaciskała dłonie po bokach, próbując się uspokoić. Prawda drapała ją od środka, desperacko próbując się wydostać, ale każdy instynkt krzyczał, żeby ją ukryć.
Ethan odwrócił się do niej, jego twarz pociemniała z frustracji i podejrzeń. Jego oczy, niegdyś pełne ciepła i uczucia, były teraz zimne i odległe. – Sophie – powiedział, ledwo panując nad głosem – nie będę więcej pytał. Skąd wracasz?
Sophii zaparło dech w piersiach. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. Jak mogła w ogóle zacząć tłumaczyć? Czuła się, jakby pętla zaciskała się wokół jej szyi. Potrzebowała czasu – czegokolwiek, żeby opóźnić nieuniknione.
– Ja… muszę ci coś powiedzieć – wydukała, próbując zebrać myśli, jej oczy biegały dookoła, jakby szukały ucieczki. – Ale chodźmy do środka, lepiej nam się będzie rozmawiało przy lampce wina – zaproponowała słabo, mając nadzieję złagodzić cios.
Ethan zacisnął szczękę. Jego oczy zwęziły się, jego wyraz twarzy był ostry, skrzyżował ramiona. – Nigdzie nie idziemy – wycedził, podchodząc bliżej, jego gniew bulgotał pod powierzchnią. – Porozmawiamy tutaj. Teraz.
Jego ton był bezlitosny, a żołądek Sophii podskoczył. Nie miała wyjścia. Ściany się na nią zamykały i musiała stawić czoła burzy, którą sama wywołała.
– Czy coś się stało? – zapytała, jej głos drżał, ale milczenie Ethana było najgłośniejszą odpowiedzią, jaką mogła otrzymać. Jego spojrzenie wierciło się w nią, wypełnione głębokim bólem, który sprawiał, że serce ją bolało.
– Co masz na myśli, „czy coś się stało”? – głos Ethana załamał się z emocji. Jego pięści zacisnęły się mocno po bokach. – Wszystko się stało, Sophie. Jak mogłem pokochać taką szmatę jak ty?
Oczy Sophii rozszerzyły się z szoku, jego słowa uderzyły ją jak policzek. – Co? Co ty mówisz? Ethan, ja nie…
– Wiesz dokładnie, co mówię! – przerwał Ethan, podnosząc głos, ból i zdrada były widoczne w jego słowach. Jego pierś unosiła się, jakby ciężar jego emocji był nie do zniesienia. – Jak mogłaś mi to zrobić? Po wszystkim, co przeszliśmy?
Serce Sophii waliło jej w uszach, świat wirował, gdy próbowała zrozumieć jego słowa. – Ethan, proszę, straszysz mnie. O czym ty mówisz? Co ja zrobiłam? – Jej głos załamał się, gdy łzy groziły upadkiem, jej dezorientacja zamieniła się w strach.
– Nie udawaj niewiniątka – warknął, jego twarz była mieszaniną furii i spustoszenia. – Widziałem cię. Widziałem wszystko. Ostatniej nocy. Myślisz, że możesz kłamać mi w twarz, że nie dowiem się, co zrobiłaś w noc przed naszym ślubem?
Sophia poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg. Wiedział. Widział coś – coś, co desperacko próbowała pogrzebać. Jej pierś ścisnęła się, gdy ogarnęła ją panika.
Łzy napłynęły jej do oczu, gdy jąkała się. – Ethan… byłam pijana. Nie myślałam jasno. Ja…
– Myślałaś jasno?! – przerwał jej Ethan, jego głos drżał z ledwo kontrolowanej wściekłości. – W ogóle nie myślałaś, Sophie! Zdradziłaś mnie! – Jego słowa były ostre i raniące, każde z nich wbijało się głębiej w jej serce. – Zdradziłaś nas.
Kolana Sophii się ugięły i wyciągnęła do niego rękę, błagając ze wszystkich sił, które jej zostały. – Ethan, proszę! Nigdy nie chciałam, żeby do tego doszło. Kocham cię, przysięgam ci, kocham! Jesteś jedynym, którego kiedykolwiek kochałam.
Ethan odsunął się, jakby jej dotyk go sparzył, jego wyraz twarzy był pełen obrzydzenia. – Miłość? – zadrwił gorzko. – Ty to nazywasz miłością? Nie tylko mnie zraniłaś, Sophie – zniszczyłaś mnie. – Jego głos załamał się, zdradzając głębię jego bólu.
Sophia szlochała, kręcąc głową. – To był błąd, straszny błąd. Proszę, uwierz mi. Zrobię wszystko, żeby to naprawić. Proszę, nie pozwól, żeby to nas zniszczyło.
Twarz Ethana stwardniała, jego usta zacisnęły się w cienką linię. – Jak mam to naprawić, Sophie? Jak mam wymazać to, co widziałem, to, co wiem? – Jego głos obniżył się, stając się niebezpiecznie spokojny. – Nie mogę ci już ufać. Jak mogę poślubić kogoś, komu nie mogę ufać?
Ciężar jego słów osiadł na Sophii jak ciężki kamień. Jej oddech uwiązł, gdy dotarła do niej świadomość. Ślub. Odwoływał ślub. Życie, które razem planowali – przyszłość, o której marzyła – wszystko to rozpadało się na jej oczach.
– Ethan… – jej głos był ledwie szeptem, a łzy spływały jej po twarzy. – Proszę, nie rób tego. Nie odchodź od nas. Mogę to naprawić. Mogę być lepsza. Spędzę resztę życia, udowadniając ci to.
Ale wyraz twarzy Ethana był zimny, jego serce wydawało się zamknięte za murem zdrady, który zbudowała. – Jest na to za późno – powiedział pustym głosem. – Nie da się z tego wrócić.
Sophia osunęła się na ziemię, szlochając niekontrolowanie, zakrywając twarz dłońmi. – Nie, proszę! Nie mogę cię stracić. Nie mogę! Jesteś dla mnie wszystkim.
Ethan stał tam, jego serce rozdarte między miłością a wściekłością. Jego dłonie zacisnęły się w pięści po bokach, ale wiedział, że bez względu na to, jak bardzo ją jeszcze kocha, szkoda została wyrządzona. Nie dało się cofnąć przeszłości. Zaufanie zostało zniszczone, a wraz z nim ich przyszłość.
Cofnął się o krok, jego głos był zimny i ostateczny. – Przykro mi, Sophie. Ale to koniec. – Jego słowa rozbrzmiewały na pustej ulicy, a ich ostateczność wyciskała powietrze z jej płuc. – Nie chcę cię więcej widzieć. Skończyliśmy.
Szloch Sophii stał się głośniejszy, jej ciało drżało z żalu, gdy Ethan odwrócił się do niej plecami, odchodząc od wszystkiego, co razem zbudowali. Bezradnie patrzyła, jak znika z jej pola widzenia, a jej serce pękało z każdym jego krokiem.
– Ethan, proszę! – krzyknęła, jej głos załamał się pod ciężarem rozpaczy. – Proszę, nie zostawiaj mnie! Kocham cię!
Ale on się nie odwrócił. Nie zatrzymał się. Był zdecydowany, a z każdą mijającą sekundą nadzieja Sophii znikała w nicości.
Była sama. Miłość jej życia zniknęła, a przyszłość, którą planowali, zniknęła razem z nim. Wszystko z powodu jednego strasznego błędu.
Sophia zwinęła się w kłębek na zimnym, twardym chodniku, szlochając niekontrolowanie, ból był nie do zniesienia. Świat wokół niej zdawał się zanikać i słyszała tylko dźwięk własnego serca rozpadającego się na milion kawałków.
– Ethan… – wyszeptała w pustkę, jej głos był ledwo słyszalny. Ale nie było już nikogo, kto mógłby ją usłyszeć.
Była całkowicie i zupełnie sama.
















