Widząc, że Nolan był naprawdę poirytowany, Leila wiedziała, że prowokowanie go w tej chwili nie przyniesie jej nic dobrego.
Zacisnęła zęby i skłoniła głowę w stronę dzieci. "Przepraszam, dzieciaki. To wina cioci, więc proszę, wybaczcie mi."
'Cholera, nie mogę lekceważyć tej sprawy, zanim nie dotrę do sedna. Jeśli to naprawdę dzieci tej suki, na pewno nie mogą tu zostać!'
Nolan spojrzał na Daisie, kiedy Leila wyszła.
Daisie nagle podniosła twarz i chwyciła Coltona za rękę. "Przepraszam, proszę pana, nie chcemy już nic jeść. Chcemy iść do domu."
Nolan był zmieszany, ale wspominając to, co się właśnie wydarzyło, wiedział, że dzieci prawdopodobnie też się wystraszyły. "Dobrze, odwiozę was."
"Nie trzeba, sami wrócimy." Daisie wzięła Coltona za rękę i szybko wyszła.
Quincy wyglądał na oszołomionego. "Panie Goldmann, te dzieciaki mają temperament, co?"
Nolan mu nie odpowiedział, tylko patrzył na dwie małe postacie z tyłu. Nie był pewien, co o tym wszystkim myśleć.
Łzy Coltona już wyschły, kiedy wyszli z hotelu. Uśmiechał się nawet, chwaląc się Daisie: "I jak? Moje umiejętności aktorskie nie są najwyższej klasy?"
Jednak Daisie nie potrafiła się śmiać.
Colton spojrzał na zaczerwienienie i opuchliznę na jej policzkach i powiedział ze złością: "Cholera, ta stara wiedźma naprawdę miała czelność cię uderzyć. Nigdy jej nie odpuszczę, kiedy ją znowu spotkam!"
"Colton, ta ciocia to matka Willow. Czy to prawda, że tata nie będzie chciał nas znać?"
Oczy Daisie były przekrwione i nie czuła żadnego bólu, kiedy została uderzona. Nie mogła jednak przejść obojętnie obok faktu, że jej ojciec tylko zażądał od Leili przeprosin, nie naciskając dalej. Było oczywiste, że go to nie obchodzi, ponieważ była matką tamtej kobiety.
Czuła, że ich ojciec na pewno ich już nie chce i była trochę rozczarowana jego postawą.
Colton potarł ją po policzku. "Nie martw się, tak nie będzie. Ta wredna kobieta tylko zaślepiła tatę. Poczekajmy jeszcze trochę. Będziemy mogli ujawnić, kim jest nasz tata, kiedy nadejdzie odpowiedni czas."
'Nie możemy się tak łatwo do niego przyznać. Tata na pewno będzie walczył z mamą o opiekę nad nami, jeśli osobą, którą naprawdę kocha, jest Willow. Jest tak potężny w Zlokovie, a mama na pewno przegra, jeśli będzie chciał dochodzić swoich praw w sądzie.
'Musimy jeszcze trochę poczekać.
'Nie jest tatą, którego chcemy, jeśli nadal będzie chronił Willow. Możemy w każdym razie chronić mamę! I stać nas na wspieranie mamy w tym wszystkim!'
Daisie skinęła głową. "Tak!"
W Vaenna Jewelry…
Leila czuła się stłamszona, kiedy spotkała się z Nolanem, a im więcej o tym myślała, tym bardziej nie mogła tego puścić w niepamięć. Dlatego pospieszyła do Vaenna Jewelry, żeby znaleźć Maisie.
"Maisie, ty suko, wyłaź stąd!" Maisie mogła już potwierdzić, czyj to głos, zanim Leila weszła do biura.
Siedziała przy biurku, przeglądając informacje na temat zakupu diamentów surowych i nawet nie zadała sobie trudu, żeby podnieść powieki. "Pani Scott, czy mogłaby pani przestać miotać się słowem 'suka'? To naprawdę nie jest pochlebna cecha."
Leila podeszła do niej i spojrzała na nią gniewnie. "Naprawdę jesteś niezłym intrygantem, co? Naprawdę wróciłaś do Zlokovy z dwoma bękartami sześć lat później?"
'Bękarty?'
Maisie natychmiast zamknęła dokumenty i spojrzała na Leilę obojętnie. "Co masz na myśli?"
"Co mam na myśli?" Leila zadrwiła. "Spotkałam dziś dwoje dzieci w restauracji. Powiedz mi teraz prosto z mostu. Czy te dzieci są twoje?"
"Jakie dzieci? Nie rozumiem, o czym mówisz." Maisie odłożyła teczki.
'Widziała ich w restauracji? Czy to możliwe, że Ryleigh zabrała ich do restauracji na obiad?
'Nie, nie zamierzam informować Vanderbiltów o tym, że sprowadziłam moje dzieci, ponieważ nie chcę, żeby mi grożono moimi dziećmi!'
"Naprawdę o tym nie wiesz?" Leila spojrzała na nią podejrzliwie.
"Dlaczego myślisz, że to moje dzieci? Nawet ich nie znam, ale paplasz tutaj, jakbyś ich wcześniej widziała na własne oczy."
Leila zastanawiała się.
'Czy to prawda, że te dzieci naprawdę nie należą do tej suki?'
"Pani Scott, przyszłaś tutaj i przesłuchujesz mnie, jakby to było przesłuchanie, tylko dlatego, że widziałaś dwoje dzieci. Dlaczego tak bardzo martwisz się, że te dzieci są moje? Jednak bez względu na to, czy te dzieci są moje, co to ma z tobą wspólnego?"
Widząc, że Leila przez ułamek sekundy nie mówi, Maisie zaśmiała się. "Brzmisz, jakbym urodziła twoje dzieci. Zamiast zawracać sobie głowę sprawami związanymi ze mną, radziłabym ci bardziej troszczyć się o swoją córkę."
"Ty!" Leila była tak zła, że nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
"Co ja? Minęło już kilka lat, odkąd mój ojciec pozwolił twojej córce przejąć Vaenna Jewelry, a teraz znalazłam partię sfałszowanych diamentów surowych. Więc myślisz, że mój ojciec nadal powierzyłby twojej córce zarządzanie firmą, gdyby o tym wiedział?"
Wyraz twarzy Leili zmienił się nieznacznie. "Jakie sfałszowane diamenty surowe? Nie wciskaj mi takiego kitu."
'Cholera, minęło sześć lat, a ta suka nadal ma taki gadatliwy język?'
"Ale to normalne. Teraz żyjesz w bogatej rodzinie, a wszystko, czym się teraz przejmujesz, to tylko to, co zjeść, co wypić i gdzie się dobrze bawić. Więc dlaczego miałabyś dbać o firmę?" Maisie lekko się odchyliła. "Jeśli nie masz mózgu do tej gry, to ucz się od swojej córki i poszerzaj swoją wiedzę. Nie ucz się tylko, jak się stroić jak bezgustowna nuworyszka."
Leila zarumieniła się po tym upokorzeniu, ale uśmiechnęła się triumfalnie, jak tylko o czymś pomyślała. "Urodziłaś się ze srebrną łyżeczką w ustach w rodzinie Vanderbiltów, ale gdyby twój ojciec nie ożenił się z Mariną Gonzalez, to ja już dawno byłabym panią Vanderbilt."
"Więc dlaczego mój ojciec nie ożenił się z tobą wcześniej?" Chichot Maisie brzmiał tak irytująco.
Leila zacisnęła dłonie, zacisnęła zęby i powiedziała: "Ponieważ jako mężczyzna, najpierw wybrałby kobietę, która mogłaby mu pomóc w karierze. Szczerze mówiąc, twoja matka była naprawdę żałosną kobietą. Mimo że była oficjalną żoną, czy twój ojciec nie zdradził jej w końcu?"
Widząc, jak zimne są oczy Maisie, Leila kontynuowała dumnie. "Niektórym ludziom pisane jest dobre życie, ale szkoda, że szybko wyczerpują im się zasoby szczęścia. Ty i twoja matka jesteście klasycznymi przykładami takich ludzi. Czy twój ojciec ożeniłby się z twoją matką, gdyby nie była projektantką na początku? I czy zdradziłby ją ze mną po trzech latach małżeństwa?
"Mężczyźni nie lubią zdolnych kobiet i wybierają słabszą stronę. Znam preferencje twojego ojca i wiem, jak mu dogodzić, podczas gdy twoja matka wiedziała tylko, jak przypominać mu, żeby priorytetowo traktował swoją karierę. Wszyscy mężczyźni bardzo łatwo się taką kobietą nudzą."
Słuchając dumy i samozadowolenia Leili w jej działaniach i jej wyjaśnień dotyczących jej obserwacji, Maisie wybuchnęła śmiechem. "Masz rację. Człowiek staje się niezwyciężony, kiedy osiągnie pewien stopień bezwstydu. Gdyby moja matka mogła być tak bezczelna jak ty, to jak miałabyś szansę wmieszać się w jej małżeństwo?"
"Ty..." Leila była tak wściekła, że nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa.
Maisie niecierpliwie machnęła ręką. "Pani Scott, jeśli nie ma nic więcej, na co chciałaby pani zwrócić moją uwagę, to proszę mi wybaczyć brak gościnności. W końcu twoja córka zepsuła całą Vaenna Jewelry i myślę, że firma jest naprawdę wystarczająco wytrwała, żeby nadal prowadzić działalność aż do teraz."
Leila założyła ręce z pogardliwym wyrazem twarzy. "Nie zachowuj się tak arogancko tylko dlatego, że jesteś znaną na całym świecie projektantką biżuterii, Zorą. Jesteś niczym w porównaniu z panem Goldmannem.
"Powiem to od razu. Lepiej nie myśl o panu Goldmannie. Willow jest prawdziwą dziewczyną pana Goldmanna i nie jesteś w stanie z nią konkurować."
Leila to powiedziała, odwróciła się i wyszła z biura.
Uśmiech w kącikach ust Maisie stopniowo zniknął.
'Nie interesuje mnie chłopak Willow, ale jeśli chodzi o Vaenna Jewelry, to jest to coś, czego nie odpuszczę bez względu na wszystko.'
















