Rzucił się na nią, z oczu buchała skrywana wściekłość. Schylił się i przerzucił ją przez ramię.
– Co robisz! – krzyknęła, wijąc się, by się uwolnić. – Puść mnie! Puść mnie!
Wparował po schodach, ignorując jej błagania. Kiedy zaczęła wołać Judy, kiedy zaczęła płakać, spoliczkował ją mocno po tyłku.
– Czy nie masz krzty godności? – dyszał, wchodząc po ostatnich stopniach na podest. – Ale śmiało, krz
















