„Czy ty wiesz? Czy ty oddałeś mnie innemu mężczyźnie?”
Po drugiej stronie linii panowała tylko cisza.
„Co do cholery, Jose!”
Nigdy wcześniej nie krzyczała na Jose, ponieważ ciotka kazała jej być pełną szacunku. Teraz na samą myśl chciała wybuchnąć śmiechem.
„To tylko interesy, kochanie. A jeśli masz być moją żoną, cóż, to twój obowiązek mi pomagać” – odparł pewnym siebie tonem. „Czy musisz mnie przesłuchiwać takim tonem?” Kontynuował. „Gdzie jest moja piękna, dobra Alessa? Gdzie ona się podziała?”
Poczuła, jak nóż obraca się w jej wnętrznościach. Zwykle zdarzało się, że Jose od czasu do czasu wynajmował eskorty lub kupował drogie prezenty, aby zaimponować klientom, ale nigdy nie pomyślała, że ona sama będzie jedną z nich.
Jose długo nie słyszał odpowiedzi w telefonie, więc zmiękczył głos. „Alessa, dlaczego tak szybko wyszłaś? Czy zrobiłaś coś, co go uraziło?”
Alessa zacisnęła zęby. Nie mogła uwierzyć, że ten obrzydliwy mężczyzna jest naprawdę jej narzeczonym! Nienawidziła go, a jego słowa były jak sztylety wbijające się w jej serce. „Jose” – powiedziała drżącym głosem – „to koniec z nami”.
Jose ścisnął telefon w dłoni. Nigdy nie spodziewał się, że odważy się go zostawić. „Koniec? Cha!” Warknął. „Jak śmiesz ze mną zrywać? Spójrz na siebie, ty dziwko. Nie masz rodziny, pieniędzy ani pracy. Dzieliłem się z tobą wszystkim, co miałem, wszystkim! Powinnaś mi się kłaniać w pas i być wdzięczna, że pozwoliłem ci być u mego boku. A teraz chcesz mnie zostawić? Warsztat twojego wuja dawno by upadł, gdyby nie ja. Jeśli chcesz odejść, proszę bardzo!” Pienił się. „Nie będę błagał. Kazałem ci przespać się z mężczyzną, i co z tego? Nawet mi to nie przeszkadza, a teraz ty chcesz mnie zostawić!”
Tak więc tak ją widział, pijawkę, która utuczyła się na jego ciężkiej pracy. Uważał, że jest jego własnością. Jak bardzo się mylił.
Chłód ogarnął Alessę od czubka serca aż po całe ciało. Wymusiła uśmiech: „Świetnie. Oboje zgadzamy się, że to koniec. Ślub odwołany”.
Jose westchnął: „Zdecydowałaś? Dam ci jeszcze jedną szansę –”.
„Nie, dziękuję. Weź swoją szansę i wsadź ją sobie”.
Alessa odłożyła słuchawkę i weszła do sklepu. „Paczkę Marlboro Lights, proszę”. Podała trochę drobnych. Ukryła się w kącie, zapaliła papierosa, osunęła się na ścianę i zapłakała. Przez dym mgliście widziała ulicę na zewnątrz. Nastolatki malowały graffiti na ścianie. Kilka prostytutek oferowało swoje ciała wzdłuż chodnika. Samochody na drodze czekały, aż światło zmieni się na zielone. Ulica była tętniąca życiem i hałaśliwa. Ale czuła się tak samotna.
Nie zauważyła, że eleganckie czarne Lamborghini czekało cicho w korku. Przystojna postać opierała się na tylnym siedzeniu, wpatrując się w nią głęboko przez uchylone okno.
Po tym szalonym poranku przy basenie Brian powrócił do swojego spokojnego i eleganckiego ja, ubrany w elegancki czarny garnitur Armaniego, z chłodem ukrytym w szarych oczach.
Przez wiele lat pracował i podróżował za granicą i nie interesował się rodziną. Nie zwracał też uwagi na małżeństwo swojego siostrzeńca i nic nie wiedział o narzeczonej siostrzeńca. To wszystko było dla niego zagadką.
Jego ochroniarz, Garwood, był kawałem chłopa. Nachylił się do jego ucha: „Sir, dziewczyna ma na imię Alessa Schultz, ma 21 lat i jako dziecko została zaręczona z Jose, aby scementować rodzinne interesy. Ale wkrótce wszystko się posypało po śmierci jej ojca i została adoptowana przez wuja, Patricka Schultza. Obecnie zarabia na życie jako modelka. Pan Schultz zasugerował ich małżeństwo, kiedy osiągnęła pełnoletność, a mieli się pobrać w przyszłym miesiącu”.
Dwadzieścia jeden lat… za młoda, żeby nie chodzić do szkoły. Dlaczego tak się spieszysz, Alessa?
Brian prychnął: „Więc o co chodzi między Schultzami a Yontzami?”
Garwood kontynuował: „Patrick Schultz założył warsztat, który przetrwał tylko jako dostawca firmy pana Yontza. Domyślam się, że dlatego panu Schultzowi tak zależało na wydaniu jej za tego dupka Jose”.
Oczy Briana lekko pociemniały. Więc to ich motywowało. Schultzów obchodziły tylko pieniądze – pieniądze jego siostrzeńca.
Wcześniej słyszał, że Alessa zerwała z Jose. Miała odwagę. Jej odwaga i determinacja w jakiś sposób przypomniały mu dziewczynę, którą kiedyś znał. Uśmiechnął się, przypominając sobie miękki kark, gdy dosiadał ją od tyłu. Jego jabłko Adama lekko się poruszyło.
***
Alissa wysiadła z autobusu na zielonych przedmieściach Los Angeles. Było ciemno i chłodno, a wysokie dęby szumiały na wietrze. Objęła się ramionami, drżąc wciąż wilgotnych ubraniach.
Bolało ją całe ciało, stopy były obolałe i spuchnięte, a na szyi miała fioletowe siniaki, gdzie ją sponiewierał. Wyczerpana weszła na podjazd.
Zapukała do drzwi. Jej kuzynka, ciotka i wujek oglądali telewizję w salonie.
Nagle poczuła, jak jej pewność siebie odpływa. Cały gniew i gorycz, które pchnęły ją tutaj, zgasły jednym, wstrząsającym westchnieniem. W jednej chwili zdała sobie sprawę, że będzie musiała ponieść konsekwencje tego, co się dziś wydarzyło.
Drzwi się otworzyły. Uśmiechnęła się słabo, z łzami w oczach. „Wujku, ciociu, wróciłam”.
Jej ciotka stała w drzwiach w różowej koszuli nocnej. „O, jesteś! Zerwałaś z Jose? Co ci strzeliło do głowy!”
















