– Stój – powiedział Brian, podnosząc rękę.
Wtedy Garwood rzekł: – Sir, w ten weekend wypadają sześćdziesiąte urodziny pańskiego ojca. Przyjęcie jest w hotelu Ritz. Pańska młodsza siostra dzwoniła przed chwilą, pytając, czy chciałby pan pójść.
– Powiedz jej, że jestem zajęty – westchnął. – I załatw wysłanie prezentu, coś dużego i drogiego.
Garwood zawahał się przez moment: – Odkąd wrócił pan do Los Angeles, nie odwiedził pan rodziny. Tym razem…
– Wystarczy. – Brian przerwał mu z surową miną. Zaczynało się ściemniać i widział, jak fosforyzujące latarnie uliczne zapalały się jedna po drugiej w oddali. – Odwieź Alessę do domu.
Garwood ugryzł się w język i skinął głową, zamierzając odejść.
Judy pospieszyła do niego. – Och, wiesz, jakie są relacje między panem Sterlingiem a jego ojcem – syknęła. – Po co to wyciągać? Wiesz, że to go tylko denerwuje.
Garwood wymusił uśmiech: – Chcę tylko wiedzieć dlaczego. Czuję, że w tej rodzinie wszędzie są sekrety, a ja nic o nich nie wiem.
Był prywatnym ochroniarzem Briana od dwóch lat, za krótko, by rozplątać węzeł gordyjski, jakim była rodzina Sterlingów. Judy natomiast była z panem Sterlingiem od jego narodzin i znała każdy szczegół na jego temat. Pod wieloma względami, rozmyślał Garwood, była dla niego jak matka.
Judy posłała Garwoodowi spojrzenie, które mówiło „zostaw to”, i machnęła lekceważąco ręką. – Daj spokój, Garwood. A poza tym, czy pan Stirling nie prosił cię, żebyś odwiózł tę młodą dziewczynę do domu? Raz-dwa! – powiedziała, klaszcząc w dłonie.
***
Kiedy Alessa dotarła do bramy, zdała sobie sprawę, że wciąż nie wie, kim właściwie jest ten facet.
Postanowiła zebrać myśli na temat tego, co wiedziała.
Był singlem, bo nie nosił obrączki. Był przystojny. Alessa lekko się zarumieniła na tę myśl.
Wydawało się, że jest nią zainteresowany, ale zrobił jej coś okropnego.
Panie Boże, na co ja się zgodziłam? – pomyślała.
Poczuła ukłucie żalu – a może to wyrzuty sumienia kupującego? – które ją ogarnęło. Zawahała się, stojąc pod markizą dębu nieco w dół podjazdu, kiedy zadzwonił jej telefon. Odebrała, to był Jose. – Gdzie jesteś?
Zmarszczyła brwi. – Co?
– W tę niedzielę są urodziny mojego dziadka – powiedział Jose niecierpliwie. – Odbiorę cię jutro rano. Ubierz się ładnie i nie rób mi wstydu.
Zacisnęła zęby: – Ja. Nie. Idę. I nie chcę mieć nic więcej do czynienia z tobą i twoją rodziną.
Ton Josego był chłodny: – Ja też nie chcę cię tam zabierać, ale to nie zależy ode mnie. To mój dziadek, on bardzo dba o rodzinę. I byłbym wdzięczny, gdybyś go na mnie nie wkurzyła. Odbiorę cię jutro i nie zabieraj ze sobą swojej smętnej miny. Postaraj się trochę rozchmurzyć, co?
– Ja… – Jose rozłączył się, zanim zdążyła zaprotestować.
Nagle wszelkie wątpliwości, jakie miała wcześniej co do tego pana Sterlinga, zniknęły. Cokolwiek chciał, warto było zapłacić każdą cenę, żeby pozbyć się Josego i jej kuzynki, Mandy.
Zbliżyła się do bramy na końcu żwirowego podjazdu. – Wyjeżdża pani już, panno. – Strażnik pomachał.
Uśmiechnęła się do niego, gdy stał niespokojnie.
Miała zamiar zadać strażnikowi kilka pytań, kiedy Garwood dogonił ją swoim samochodem. Wychylił głowę przez okno: – Panno Schultz, proszę wsiadać do samochodu, pan Sterling prosił, żebym odwiózł panią do domu.
Wsiadła i odjechali.
Po drodze Alessa dopytywała o tego Sterlinga i w co się wplątała. Ale Garwood był dobry w tym, co robił, i pozostał stoicki. – Panno Schultz, jestem tu, żeby odwieźć panią do domu, a nie bawić się w dwadzieścia pytań. Jeśli ma pani jakieś pytania dotyczące pana Sterlinga, może pani sama go o to zapytać.
No cóż, to tyle. – pomyślała.
Alessa zmarszczyła brwi: – Czy pan Sterling zawsze jest taki apodyktyczny?
Garwood wzruszył ramionami: – Wkrótce się pani przekona.
Alessa westchnęła i osunęła się z powrotem na siedzenie.
– Proszę się tu zatrzymać – powiedziała Alessa, gdy skręcili na jej ulicę. Garwood zatrzymał się, a ona wysiadła i pobiegła do domu, nie oglądając się za siebie. Zanim jednak zdążyła wejść na górę, ktoś położył jej rękę na ramieniu i pojawiła się Mandy, uśmiechnięta. – Alessa? – powiedziała Mandy. Była w piżamie i jadła płatki. – Gdzie byłaś? – Nagle obraz Mandy na Josem zapalił się w jej mózgu jak ogień. Poczuła mdłości i desperacko chciała pozbyć się tego obrazu z głowy, więc pomyślała o panu Sterlingu.
Gdy tylko jego twarz pojawiła się w jej umyśle, te obrzydliwe obrazy Mandy i Josego zniknęły.
– Hmm? – odpowiedziała Mandy, odwracając głowę.
– Czemu tak się spieszysz? Gdzie poszłaś dziś wieczorem?
– Tylko na spacer.
– Naprawdę? – powiedziała, obniżając głos do tonu przesłuchania. – Z kim? Widziałam samochód – kto to do cholery był? – W głosie Mandy pojawiła się nuta zazdrości, tak jak kot wrzeszczy przed walką. Zamierzała wejść na górę, ale Mandy zablokowała jej drogę i kontynuowała: – Nie chcę cię pouczać, kuzynko, ale jeśli masz być dobrą żoną dla Josego, nie możesz po prostu odjeżdżać w nocy w samochodach innych mężczyzn.
Alessa nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Ta bezczelność – z niemałym poczuciem ironii.
Wpatrywała się w Mandy z sardonicznym uśmiechem.
Mandy poczuła się naga pod spojrzeniem Alessy. – Nie patrz na mnie tak! – powiedziała, odtrącając jej twarz.
















