Rachel Grey natychmiast otworzyła oczy. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, była przystojna, nieskazitelna twarz Davida Jonesa. Zaskoczenie przemknęło przez jej oczy w kształcie migdałów i wykrzyknęła: "Co ty tu robisz?"
Widziała go zaledwie kilka godzin temu, a teraz znowu się spotkali.
David miał na sobie szyty na miarę trzyczęściowy garnitur, który idealnie na nim leżał, podkreślając wrodzoną elegancję i szlachetność, którą emanował.
"Odwiedzam pewną starszą panią." Jego ciemne oczy spoczęły na twarzy Rachel, a w jego oczach pojawił się przelotny błysk. Powtórzył: "Wszystko w porządku?"
Rachel podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć i znalazła się prosto w czarnej dziurze jego ciemnych, niezgłębionych oczu. Jej serce naturalnie podskoczyło. "Wszystko w porządku."
"Mówię o tutaj." David wskazał na swoją pierś, gdzie biło jego serce, mówiąc: "Zazwyczaj większość kobiet wybrałaby płacz na głos i dała upust swoim emocjom. Chcesz spróbować?"
Mówiąc to, wyjął chusteczkę i podał ją Rachel.
Oszołomiona jego nagłym gestem, w kąciku jej ust pojawił się słaby uśmiech. "Płacz nie rozwiązuje żadnych problemów. Poza tym nie mam powodu, żeby marnować łzy dla mężczyzny, który nie jest wart ani jednej kropli moich łez."
"To strasznie boli, prawda?" Wpatrywał się w nią.
Rachel wpatrywała się w gałęzie wierzby płaczącej, poruszające się na wietrze. Jej wzrok powoli pustoszał, gdy wymamrotała: "Jak mogłoby nie boleć?"
Myślała, że jej pasja zostanie odwzajemniona prawdziwą miłością, ale nie dostała nic.
David wpatrywał się w nią w milczeniu przez chwilę, zanim powiedział, zaciskając usta: "Prawda. Zamiast trzymać się kogoś lub czegoś, co nie jest warte twojego wysiłku i miłości, dlaczego nie zachować ich dla tych, którzy cię kochają?"
Jego słowa w jakiś sposób przyspieszyły bicie serca Rachel. Wpatrywała się w jego głębokie, tajemnicze oczy, czując lekką panikę.
David zawahał się, jakby zabrakło mu słów. "Skoro wiesz, że jego serce jest gdzie indziej, nie ma sensu próbować go zatrzymać. Rozstanie wydaje się lepsze niż trzymanie się kogoś, kto cię nie kocha, a skończy się to torturowaniem i nienawidzeniem się nawzajem."
Rachel wpatrywała się w niego z osłupieniem.
W końcu byli prawie obcy. Było dla niej zaskoczeniem usłyszeć takie słowa z jego ust.
Ale wiedziała, że mówi prawdę. Zamiast zmuszać go do pozostania, pozwolenie mu odejść byłoby lepszą opcją, a także szansą dla niej na rozpoczęcie od nowa. Ona, Rachel Grey, nie będzie trwać w zaprzeczeniu i odmawiać przejścia do porządku dziennego po nieudanym związku, ani nie chciała patrzeć na Olivię Cruise i Louisa Smitha, raniąc się, oglądając ich czułości.
Wzięła głęboki oddech i odzyskała spokój ducha, który kiedyś miała. "Zerwaliśmy. Nic nas już nie łączy."
Zaskoczenie przemknęło przez oczy Davida.
Próbował ukryć uśmiech, który prawie pojawił się na jego twarzy. Kontrolując swoje emocje, próbował mówić tak spokojnie, jak to możliwe: "Należy przestać gonić za nieodwzajemnioną miłością. Wydajesz się bardziej wyluzowana, niż myślałem, panno Grey."
"Tak jak powiedziałeś, lepiej dla mnie odpuścić niż mieć nieszczęśliwe życie z nim i ostatecznie się nienawidzić." Rachel kontynuowała: "Miłość, o którą muszę błagać, nie jest prawdziwa."
David uniósł brwi, wpatrując się w nią z podziwem. "Wygląda na to, że jednak mamy coś wspólnego."
Rozmawiali swobodnie przez długi czas w szpitalnym ogrodzie, a rozmowa toczyła się płynnie i naturalnie, bez niezręczności.
"Panie Davidzie, starsza pani Jones prosiła o pana." Podeszła do nich starsza pani. Spojrzała ciepło na Rachel. "Może pani z nami pójść, jeśli to pani pasuje."
















