Zdeterminowana, by nie dać po sobie poznać zażenowania i utraty panowania nad sobą, odwracam się od niego i wracam do stolika, nogi mam drżące, a oczy spuchnięte od niewylanych łez.
Zauważam, że Denise siedzi teraz z dwoma mężczyznami i kobietą, wszyscy ubrani w eleganckie stroje. To muszą być ci inni klienci, o których mówił.
Dobrze, więc może mówił prawdę o spotkaniu biznesowym, ale nadal mam silne przeczucie, że łączy go coś z Denise.
Widzę to w tym, jak nie mogą przestać na siebie patrzeć lub uśmiechać się, a także w ich ogólnym języku ciała. Postanawiam przestać się torturować i ignorować ich przez resztę wieczoru.
Nie ma jednak dla mnie spokoju, ponieważ gdy tylko siadam, Amanda i jej matka zaczynają robić to, co robią najlepiej… czyli prowokować mnie, aby wywołać u mnie reakcję.
„Jałowa, brzydka suka! Nie wiem, co mój brat w tobie widział” – szydzi Amanda po kilku minutach od mojego powrotu do stolika.
Słowa te wbijają się w moją duszę jak rozżarzone do czerwoności ostrze noża i sprawiają, że niepohamowane łzy napływają mi do oczu. Nie pozwalam im jednak spaść, lecz desperacko je mrugam.
To oskarżenie jest bardzo niesprawiedliwe, biorąc pod uwagę fakt, że to wina jej brata, że jeszcze nie mam dziecka, ale moje życie prywatne nie jest jej sprawą, więc nie zawracam sobie tym głowy.
„Tak. Myślałoby się, że do tej pory przydałaby się i przynajmniej wydała na świat spadkobiercę fortuny mojego syna, ale ona tylko siedzi w domu dzień w dzień, zjada wszystko, co napotka, wydaje pieniądze mojego syna wedle uznania, a nie ma za to nic do pokazania” – dodaje swoją opinię teściowa.
„Więc kiedy uwolnisz Dereka z kajdan, w które go związałaś, i pozwolisz mu znaleźć kogoś, kto da mojej matce wnuki, których tak bardzo pragnie, skoro widać, że bardzo zawiodłaś w tym zadaniu, tak samo jak we wszystkim w życiu?” – pyta mnie Amanda.
Staram się nie przejmować jej pełnymi nienawiści słowami, ale dzisiejszy dzień był dla mnie okropny i trudno mi ignorować jej docinki, jak zwykle. Moje usta otwierają się same i słyszę, jak mówię.
„Może spróbuj spełnić desperackie życzenie swojej matki o dzieciach, dając jej je sama. W końcu jesteś starsza ode mnie, ale nawet nie możesz zdobyć mężczyzny, nie mówiąc już o utrzymaniu go wystarczająco długo, aby wyjść za niego za mąż i mieć z nim dzieci” – ripostuję gniewnie.
Obie dyszą głośno po moich słowach, co nie jest zaskoczeniem, ponieważ w ciągu trzech lat odkąd wyszłam za mąż za tego mężczyznę, ani razu nie ośmieliłam się odzywać do żadnej z nich, ani nawet do mojego wyniosłego męża.
„Ja… przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło… Nie powinnam…” – zaczynam przepraszać, ale zanim zdążę wyjąkać przeprosiny, Amanda podnosi się z szybkością uderzającego węża, wyciąga rękę i wymierza mi potężnego policzka.
Mój policzek piecze, jakby został oparzony, i jestem pewna, że gdybym w tej chwili spojrzała w lustro, zobaczyłabym odcisk dłoni Amandy, tak silny był ten policzek.
Mówić, że jestem upokorzona, to mało powiedzieć. W restauracji zapadła śmiertelna cisza i czuję na sobie czyjeś spojrzenia.
Zażenowana jestem zbytnio, by spojrzeć na stolik Dereka i zobaczyć, czy widział, co się stało i czy przyjdzie mi w obronie. Kogo jednak oszukuję?
Derek woli nie mieszać się w sprawy dotyczące jego rodziny i mnie, więc na pewno też nie zaangażuje się w to. Jestem tego pewna.
Amanda i jej matka kłócą się cicho, a matka mówi jej, że powinna poczekać, aż wrócimy do domu, aby nauczyć mnie lekcji, zamiast robić scenę publicznie.
Mija kilka sekund, a ja trzymam wzrok na swoich dłoniach splecionych na kolanach, żebym nie spotkała się z czyimś spojrzeniem.
Powoli ludzie wznowili rozmowy i jedzą dalej. Nikt nie podchodzi do naszego stolika, żeby dowiedzieć się, co się stało, nawet personel restauracji.
Nie mogąc dłużej znieść upokorzenia, nagle wstaję i ślepo kieruję się do toalety, a szloch wyrywa się z mojego gardła, ale tam spotyka mnie to, co tego wieczoru jest ostatnią kroplą… przynajmniej tak mi się w tej chwili wydaje.
Nie mam pojęcia, że okropne wydarzenia tego wieczoru są dalekie od zakończenia, ale dowiaduję się o tym kilka chwil później, gdy docieram do toalety.
Tam, w pustej toalecie, natykam się na mojego męża, o którym nawet nie zdawałam sobie sprawy, że opuścił swój stolik, namiętnie całującego swoją byłą, tę samą kobietę, którą nazwał współpracownicą.
















