Perspektywa Rose
Jasne chmury nagle zniknęły, ustępując miejsca ciemnym, które odzwierciedlały mój obecny nastrój. Spojrzałam przez okno w dół; wszystko wydawało się stąd małe i chciałam, żebyśmy mogli pozostać tam jeszcze trochę, ale niestety, pilot ogłosił lądowanie w Nowym Jorku i poczułam ucisk w piersi.
Dłoń Philipa delikatnie ścisnęła moją. Spojrzałam na niego i zobaczyłam współczucie i zrozumienie w jego oczach; wiedział, że powrót nie jest łatwy. Uśmiechnęłam się do niego słabo; wdzięcznie, delikatnie kładąc drugą dłoń na jego.
Byłam wdzięczna, że jest ze mną i rozumie, jak trudna była decyzja o powrocie do Nowego Jorku.
Minęły trzy lata odkąd opuściłam Nowy Jork, moją rodzinę i męża. Byłam kłębkiem nerwów, a moje emocje były rozchwiane. Serce waliło mi w piersi, a ręce drżały; zawsze wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądał ten powrót, ale nawet po trzech latach nieobecności nadal nie byłam przygotowana na to miasto, które zadało mi tyle bólu.
Spojrzałam na fotel obok mojego i poprawiłam ułożenie śpiącego na nim przystojnego chłopca. Mój syn i mój powód; uśmiechnęłam się, delikatnie odgarniając mu włosy z twarzy, aby nie zakłócić snu.
Mój syn był głównym powodem, dla którego nie chciałam wracać, chciałam móc trzymać się z dala od Alexa, ale kilka tygodni temu Janet zadzwoniła z szokującą wiadomością o śmierci mojego ojca. Rozważałam, czy nie wrócić na pogrzeb, ponieważ nie miałam najlepszych relacji z ojcem, ale ostatecznie postanowiłam, że jednak pojadę. Ojciec nie traktował mnie dobrze aż do swojej śmierci, ale bolesne było to, że nie wiedziałam nawet, że jest chory, dopóki nie umarł. Chciałam przynajmniej pożegnać się z nim i oddać mu ostatni szacunek, w końcu nadal był moim ojcem.
Teraz jechałam spotkać się z moją rodziną; tą samą, przed którą ukrywałam się przez trzy lata.
– Chodź, kochanie – głos Philipa wyrwał mnie z zamyślenia. Przesiadł się na następny fotel i delikatnie odpiął wciąż śpiącego Davida, a ja poszłam w jego ślady.
Wyszliśmy z samolotu i świeża, chłodna bryza Nowego Jorku dotknęła mojej skóry. Nie pachniało jak dom, nie było żadnej nostalgii ani powitania, czułam tylko strach przed wydarzeniami, które miały się rozegrać.
– Powinniśmy najpierw pojechać do hotelu, żeby odświeżyć Davida i siebie, zanim pojedziemy na pogrzeb – zaproponował Philip, poprawiając Davida na ramionach. David był ciężkim dzieckiem, ale Philip zawsze go nosił w takich momentach, nie robiąc z tego problemu.
Spojrzałam na zegarek, żeby sprawdzić, że mamy około półtorej godziny do rozpoczęcia pogrzebu. – Okej – skinęłam głową, wciąż melancholijna; to będzie długi dzień.
Podeszliśmy do czekającego na nas samochodu i pojechaliśmy do hotelu.
– Mamuśka! – zawodził David, wyciągając do mnie ramiona, z zaczerwienionymi oczami, łzy lały się bez końca.
– Ciiii… Kochanie – uspokajałam go i wzięłam go na ręce. – Mamuśka jest tutaj, kochanie – powiedziałam, wycierając mu łzy z twarzy ręcznikiem. Mój syn był moją słabością i nienawidziłam patrzeć, jak płacze. Załatwiliśmy nianię, która miała zostać z nim na czas pogrzebu, ale rozpłakał się wściekle, gdy dowiedział się, że planujemy zostawić go z obcą osobą.
Nie mogłam pójść z nim na pogrzeb, chciałam utrzymać go w tajemnicy, z dala od mojej rodziny tak długo, jak to możliwe, a Philip musiał iść ze mną, potrzebowałam wsparcia emocjonalnego, nie mogłam sama stawić czoła mojej rodzinie.
Jedynym dostępnym rozwiązaniem byłoby ukołysanie go do snu, co byłoby trochę trudne, biorąc pod uwagę, że przespał cały lot samolotem, mogłam tylko mieć nadzieję, że wciąż odczuwa skutki jet lagu i wkrótce zmęczy się od całego płaczu i łez. Moja rodzina będzie musiała poczekać, mój syn jest dla mnie ważniejszy. Zaczęłam śpiewać jego ulubioną kołysankę, spacerując po pokoju hotelowym.
– Uff! To było dużo pracy – powiedziałam do Philipa po tym, jak właśnie ułożyłam Davida do snu.
– To wojownik – odpowiedział Philip, z czułym uśmiechem na ustach, kręcąc głową w stronę Davida.
– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy poszli teraz – powiedziałam cicho, po cichu mając nadzieję, że David nie zaśnie, żebym mogła wykorzystać to jako wymówkę, by nie iść na pogrzeb.
– Dasz radę, Rose, rozmawialiśmy o tym – powiedział Philip cicho, trzymając moją twarz w dłoniach. – Czas, żebyś pokazała im, że przetrwałaś i że lepiej ci bez nich.
Ogarnięta wdzięcznością dla niego, rzuciłam ostrożność na wiatr, stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. – Dziękuję – wyszeptałam w chłodne usta.
Byłam głęboko wdzięczna Philipowi, uratował mnie i dał mi nową szansę na życie, żeby zacząć od nowa i odkryć siebie na nowo. Byłam z nim od trzech lat i nigdy nie naciskał na seks, ponieważ wiedział, że wciąż jestem zamężna z Alexem.
To był jeden z powodów, dla których postanowiłam wrócić, musiałam rozstać się z Alexem na stałe i musieliśmy się rozwieść.
Philip przytulił mnie na chwilę, zanim mnie puścił.
Rzuciłam sobie ostatnie spojrzenie w lustrze i zdecydowałam, że wyglądam wystarczająco dobrze. Starannie wybrałam każdy element ubrania, który na siebie założyłam; przesunęłam dłonią po mieniącym się haftem na mankietach czarnej sukienki, którą wybrałam. To była sukienka żałobna, ale chciałam też zamanifestować, bardzo się starałam przy makijażu i fryzurze.
Philip podszedł od tyłu. – Wyglądasz pięknie – wyszeptał mi do ucha i pocałował w szyję.
Uśmiechnęłam się do niego w lustrze, wiedział, że to dla mnie decydujący moment i zawsze wiedział, co powiedzieć. Przytulił mnie na chwilę, a ja oparłam się o niego. Staliśmy tak przez jakiś czas.
– Chodźmy – chwycił mnie za rękę i skinieniem głowy wyszliśmy z hotelu.
Kierowca, który odebrał nas z lotniska, zawiózł nas na cmentarz, gdzie odbywał się pogrzeb. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że nabożeństwo już się rozpoczęło, spóźniliśmy się, chociaż nie przejmowałam się zbytnio naszym spóźnieniem, bardziej martwiła mnie reakcja mojej rodziny na moją obecność, z wyjątkiem Janet, ona jedna wiedziała, że będę. Pomimo tego, że nie przyszła do szpitala tego dnia, zadzwoniłam do niej, żeby dać jej znać, że jestem bezpieczna, ponieważ wiedziałam, że będzie się martwić i słusznie. Wyjaśniła, że Claudia i Evelyn zamknęły ją w pokoju i uniemożliwiły jej powrót, żeby sprawdzić, co ze mną.
Philip puścił moje ręce, które ściskałam przez całą drogę, wysiadł i podszedł do moich drzwi, żeby je otworzyć.
– To już – powiedział i wyciągnął do mnie rękę, patrząc mi w oczy, które lśniły otuchą. Skinęłam mu raz głową i chwyciłam jego wyciągniętą dłoń.
Podeszłam do miejsca pochówku, gdzie zgromadziło się kilka osób ubranych na czarno, czułam się jak wśród obcych; to byli obcy. Wyprostowałam plecy i mocniej ścisnęłam ręce Philipa.
– Prochem jesteś i w proch się obrócisz… – głos księdza ucichł, rozproszony zaszokowanym westchnieniem Claudii. Zobaczyła mnie.
















