Ken rozpoczął trening z premierem Deanem. "Wasza Wysokość powinna ukończyć wszystkie kursy w ciągu 30 minut" - poinstruował premier Dean.
Ken już się pocił. Był na kursie podnoszenia ciężarów. "Tylko przez 30 minut?" - zapytał, dysząc.
Premier Dean skinął głową. Ken warknął i przemienił się w wilkołaka. Jego ubranie zostało rozerwane. Był bardzo szybki i zdeterminowany. Ukończył wszystko w ciągu 5 minut. Premier Dean klasnął w dłonie. "Świetna robota, Wasza Wysokość." Pogratulował Kenowi z uśmiechniętą twarzą.
Ken również się uśmiechnął, wciąż w formie wilkołaka. Wtedy ktoś przybył. Człowiek. Oczy Kena rozszerzyły się. "Czy jestem gotów zabijać?" Zapytał sam siebie w myślach.
Premier Dean podszedł do Kena i położył mu ręce na ramionach. "Wasza Wysokość, już teraz bądź bezlitosny. Musisz być zdolny do zabijania, aby odnieść sukces" - poradził premier Dean Kenowi. Ken odwrócił wzrok i zamknął oczy. "Dlaczego to takie trudne!" - pomyślał.
W jego umyśle pojawiła się twarz ojca. Nawet wcześniejsze słowa Rena, jego umysł dawał mu retrospekcje. Otworzył oczy, które stały się czerwone. Skoczył w kierunku człowieka i zabił go jednym cięciem prawej dłoni z pazurami. Krew rozprysnęła się i stało się to natychmiast. Premier Dean uśmiechnął się szeroko. "Szybko się uczysz, Wasza Wysokość."
Ken nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Nawet nie odpowiedział premierowi Deanowi. Ken wrócił do swojej ludzkiej formy i był nagi. Powoli podniósł ręce i spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń. Prawa ręka była cała we krwi, lewa nic, ponieważ używał prawej ręki.
"Zrobiłem to" - wymamrotał Ken. Ken drżał. Królewska pokojówka podeszła do niego i podała mu szlafrok. Spojrzał na nią gniewnie, a potem założył szlafrok. Następnie pobiegł tak szybko i opuścił obszar. Biegł tak szybko i skakał tak wysoko, gdy opuszczał ich zamek. Poszedł do baru, usiadł sam i pił piwo.
"Ken, dlaczego wyglądasz na takiego zmartwionego?" - zakpił ktoś. Ten ktoś podszedł do Kena i usiadł obok niego.
"Jedno czerwone wino, proszę" - zamówił ten ktoś.
Ken nawet na niego nie patrzył. Nie mógł przestać pić. Ten ktoś na niego spojrzał. "Właśnie zabiłem dwóch ludzi ze świata ludzi. Mieliśmy umowę, ale jej nie spełnili" - zaczął. Następnie barman podał mu czerwone wino. "Och, dziękuję" - podziękował barmanowi.
Oczy Kena rozszerzyły się. Następnie na niego spojrzał. "Dlaczego tu jesteś, Paz? Nawet się nie przyjaźnimy i tak bardzo cię nienawidzę. Przestań udawać, że jesteś przyjacielem!" - powiedział chłodno Ken.
Paz zachichotał. "Haha. Wiem, prawda? Czuję się tak usatysfakcjonowany, widząc teraz twoją twarz. Właśnie usłyszałem o tobie kilka plotek."
Ken złapał Paza za szczęki i spojrzał mu w twarz. "Wynoś się! Albo cię zabiję!" - powiedział, patrząc na Paza gniewnie.
Paz zdjął ręce Kena ze swoich szczęk i wstał. "Wow, zmieniłeś się. Z leniwego, dobrego wilkołaka stałeś się bezdusznym wilkołakiem-potworem" - odpowiedział Paz, uśmiechając się szyderczo do Kena.
Odwrócił się od Kena. "Okay, wrócę do świata ludzi i będę tam nadal żył. Chociaż kogoś szukam" - powiedział Paz.
Ken skrzywił usta i wypił kolejne piwo. "I żyję tam bardzo wygodnie. Jestem tam super bogatym dyrektorem generalnym" - dodał Paz. Podniósł prawą rękę i nią pomachał. "Do widzenia, Ken." Następnie opuścił bar.
"Tak, masz rację, Paz. Nie jestem już starym Kenem" - wymamrotał Ken.
Ken wstał i wyszedł z baru. Postanowił pójść do parku, gdzie znajduje się portal do świata ludzi. Podszedł do studni i tam usiadł, nie patrząc w stronę studni. "To jest powód, dla którego jestem przeklęty." Odwrócił się i postanowił ponownie wejść do świata ludzi. Przybył tam i był w innej lokalizacji w porównaniu do ostatniej lokalizacji. Przybył w ruchliwym obszarze w Madrycie, w Hiszpanii. Rozejrzał się. "Ciekawe, gdzie teraz jest ta dziewczyna. Przez nią cierpię" - pomyślał Ken. Zmęczył się i usiadł na ławce. Obserwował ludzi przechodzących przez ulicę, pasy itp. Wziął głęboki oddech. "Muszę zabić człowieka po 15 latach" - powiedział do siebie. Następnie pobiegł tak szybko i skakał dookoła. Zatrzymał się na szczycie bardzo wysokiego budynku i przemienił się w wilkołaka, wyjąc pod pełnią księżyca.
Ken wrócił do świata Wilkołaków. Wrócił do swojej ludzkiej formy i wrócił do ich zamku. Zobaczył Rena siedzącego na dużej kanapie w ich salonie. Ken postanowił się z nim nie witać. Po prostu przeszedł obok, nawet na niego nie patrząc. "Ken" - zawołał Ren.
Ken zatrzymał się, nie odwracając się. "Słyszałem, że zabiłeś człowieka podczas treningu. Nie spodziewałem się, że zrobisz to tak wcześnie" - rozpoczął rozmowę Ren. Ren patrzył na plecy Kena.
Ken odwrócił się i spojrzał Renowi w oczy. "Tak, Ren. Chyba jestem teraz zdolny do zabijania" - odpowiedział Ken Renowi i uśmiechnął się do niego szyderczo.
Ren uśmiechnął się do niego. "Dobrze, mój bracie. Tylko upewnij się, że nie zawiedziesz naszego ojca, ponieważ jesteś jego ulubieńcem" - powiedział Ren sarkastycznie.
Ken zacisnął zęby. "Wiem, że jesteś zły, Ren, ale to nie moja wina, że jestem jego następcą. Pierwotnie tego nie chciałem, ale postanowiłem sprawić, by nasz ojciec był dumny" - odparował Ken.
Ren wstał i podszedł do Kena. Przysunął się bliżej, a ich twarze były bardzo blisko siebie. "Nigdy nie myśl, że jesteś ode mnie lepszy, ponieważ to się nigdy nie zdarzy. Po prostu masz szczęście" - wyszeptał Ren, a następnie oddalił się od Kena. Ren poszedł prosto i minął go.
Ken odwrócił się i spojrzał na Rena gniewnie. "Nie! Mylisz się! Udowodnię, że nasz ojciec podjął słuszną decyzję, wybierając mnie na swojego następcę!" - krzyknął pewnie Ken.
Ren przestał i uśmiechnął się szyderczo. "Powodzenia, mój młodszy braciszku" - powiedział Ren, nie patrząc na Kena.
Ken spojrzał na Rena gniewnie i poczuł się bardziej zdeterminowany, by stać się najsilniejszym wilkołakiem i nie zawieść ich ojca.
















