W Centrum Chirurgii Korekty Płci Greenfield w Viremont, w sali operacyjnej na czwartym piętrze, dr Yasmin Jensen, ubrana w biały fartuch, trzymała w ręku clipboard, potwierdzając podstawowe informacje o pacjentce z pielęgniarką Biancą Harvey.
"Nazwisko?" zapytała Yasmin.
"Cameron Wallace," odpowiedziała Bianca.
"Płeć?"
"Żeńska."
"Wiek?"
"Osiemnaście lat."
"Procedura?"
"Operacja korekty płci. Z kobiety na mężczyznę. Dziś pierwszy etap – usunięcie piersi."
Po potwierdzeniu szczegółów Yasmin skinęła głową i poleciła Biance: "Zdejmij jej górę." Następnie zwróciła się do anestezjologa: "Rozpocząć znieczulenie."
Cameron leżała cicho na białym stole operacyjnym, z zamkniętymi oczami, ubrana w niebiesko-białą szpitalną koszulę. Nawet z krótkimi włosami, jej rysy miały eteryczne, wymykające się płci piękno.
Jej skóra była gładka i nieskazitelna, rzęsy długie i delikatnie podkręcone, nos delikatny i wyrafinowany, a na prawym uchu lśnił błyszczący diamentowy kolczyk.
Na pierwszy rzut oka wyglądała jak chłopak – niemożliwie przystojny, olśniewający chłopak. Ale to nie była prawda. Była dziewczyną, na wskroś, która żyła w przebraniu chłopca od momentu narodzin.
Hałas wokół Cameron lekko ją zmarszczył. W momencie, gdy poczuła czyjąś dłoń dotykającą jej kołnierza, jej odruchy zadziałały i jej ramię wystrzeliło w górę, zaciskając nadgarstek z dużą siłą.
"Ała!" Nagły krzyk Bianki rozdarł salę operacyjną, gdy krzyknęła z bólu. "Co ty do cholery robisz? Puść."
Cameron otworzyła oczy i gwałtownie usiadła, a jej ostre spojrzenie przemknęło po pokoju z zaskakującą jasnością.
Zastanawiała się: "Gdzie jestem? Czy to to centrum chirurgii korekty płci z tamtych czasów? Wróciłam. Naprawdę wróciłam. System skoków po światach naprawdę mnie tu odesłał."
Spędziła ponad tysiąc lat w królestwach skoków po światach, znosząc niezliczone trudy i wypełniając misję po misji w różnych światach. A teraz, ze wszystkimi swoimi umiejętnościami na maksimum, w końcu powróciła do życia, w którym umarła. Ona, Cameron Wallace, wróciła.
Uśmiechnęła się lekko, przymrużając oczy z satysfakcją, w końcu puszczając Biancę, która krzywiła się z bólu.
"Co się stało? Czy nie mówiłam, żeby dać jej środek uspokajający z wyprzedzeniem?" warknęła Yasmin.
Bianca wyglądała na pokrzywdzoną. "Dr Jensen, dałyśmy. Nie wiem, co poszło nie tak."
Na dźwięk tego, twarz Cameron, piękna w sposób ignorujący granice płci, natychmiast stężała.
W poprzednim życiu została wciągnięta do tej sali operacyjnej wbrew swojej woli. Wcześniej wstrzyknęli jej środek uspokajający tylko po to, żeby nie mogła się bronić.
Najbardziej absurdalne było to, że dzisiaj były jej urodziny. I właśnie tego dnia jej rodzice, Martin i Heidi Wallace, dali jej "prezent" życia – zmuszając ją do ukończenia transformacji z udawania chłopca do fizycznego nim bycia.
To w tym szpitalu, z tym zastrzykiem, została wtedy bezradna, niezdolna do oporu, gdy przeprowadzili pierwszą z trzech operacji w procedurze zmiany płci z żeńskiej na męską – usunięcie piersi.
Zanim umarła, część jej ciała, część, która słusznie do niej należała, już zniknęła.
Gdy fragmenty jej poprzedniego życia powróciły, przeszywający chłód emanował z całej istoty Cameron. Była wczesna wiosna i chociaż ogrzewanie w pokoju było włączone, wszyscy mogli poczuć nagły spadek temperatury.
"Na co czekacie? Przytrzymajcie ją i dajcie jej kolejny zastrzyk. I podnieście tu temperaturę," rozkazała Yasmin, pocierając ramiona.
Pielęgniarki ruszyły, żeby obezwładnić Cameron, ale nie była już tą kruchą, potulną pacjentką, którą kiedyś była.
Jedna z pielęgniarek narzekała: "O rany. Czy ta dziewczyna nie była cicha i słodka, kiedy tu przyszła? Dlaczego nagle stała się taka zadziorna?"
Żadna z czterech pielęgniarek nie mogła jej złapać – Cameron kopnęła każdą z nich z brutalną precyzją, posyłając ciała rozciągnięte i uderzające w sprzęt chirurgiczny. W pokoju wybuchł chaos.
Yasmin wyrwała strzykawkę prosto z ręki Bianki ostrym ruchem. "Wy banda bezużytecznych nieudaczników. Sama to zrobię."
Siedząc prosto na łóżku, Cameron patrzyła chłodno na zbliżającą się Yasmin, a kącik jej ust powoli unosił się w mrożącym krew w żyłach uśmiechu.
















