"Proszę coś powiedzieć, pani Haynes!" błagali reporterzy o jakąkolwiek odpowiedź.
Z uprzejmym uśmiechem na twarzy Ingrid odparła pewnym głosem: "Dziękuję za wasze zainteresowanie, panowie. Ślub pana Everetta i mojej córki odbędzie się zgodnie z planem. Co do tego, kiedy i gdzie, to nie mnie to ujawniać. I proszę was o zostawienie trochę przestrzeni dla młodych. Dziękuję!"
"A co z testamentem Raymonda? Czy to prawda, że Joanna przejmie Grupę Haynes?"
"Cóż... eee, oczywiście, to nieprawda. To tylko plotka. Grupa Haynes jest zbyt duża, by zostawić ją w rękach niedoświadczonej dziewczyny!"
Ingrid znała Joannę bardzo dobrze. Odkąd dziewczyna była dzieckiem, była głupią i tchórzliwą mięczaką.
Dlatego Ingrid była pewna, że będzie w stanie manipulować Joanną, a ta zrzeknie się kontroli nad Grupą Haynes...
W międzyczasie Joanna i Jaydon wyszli z cmentarza.
"Joanno, czy zamierzasz przejąć Grupę Haynes?"
"Czy Raymond sporządził testament, w którym przekazuje ci stanowisko głowy rodziny?"
"Tak" - odpowiedziała Joanna spokojnie i krótko.
To jedno słowo było jak policzek dla Ingrid.
"Więc, panno Haynes, czy można ujawnić treść testamentu?"
"W sprawie testamentu przekazałam pełnomocnictwo mojemu prawnikowi. Odbędzie się konferencja prasowa, na której ogłoszona zostanie treść testamentu! Dziękuję za wasze zainteresowanie."
Usta Ingrid zadrżały ze wściekłości, gdy patrzyła na Joannę z zaciśniętymi zębami.
"Ta mała suka" - pomyślała. "Minęło tylko kilka lat, a ona nie jest już taka głupia."
"Joanno, nie mów nic przed reporterami! Konsultowałaś się z ojcem w sprawie testamentu? Konsultowałaś się z Radą Dyrektorów? Starzec ledwo został pochowany, a ty próbujesz przejąć stanowisko prezesa po ojcu?" - powiedziała sarkastycznie Ingrid, patrząc na Joannę.
Joanna odwróciła się i spojrzała Ingrid prosto w oczy. "Po prostu postępuję zgodnie z wolą dziadka. Jeśli masz jakieś pytania lub skargi, skontaktuj się z moim prawnikiem."
Po tych słowach Joanna zignorowała Ingrid i poszła za Jaydonem do jego samochodu...
"Joanno!" Twarz Ingrid zrobiła się purpurowa.
Nie mogła uwierzyć, że kilka lat mogło tak bardzo zmienić Joannę. Ingrid była przekonana, że to Jaydon stoi za jej plecami. W przeciwnym razie, przy inteligencji Joanny, nie odważyłaby się tak traktować Ingrid...
Trzy dni później.
W wieżowcu Haynes odbywało się posiedzenie zarządu.
Shaun, Ingrid, Derick, Ryan i dwaj pozostali dyrektorzy, pan Roger i pan Paul, wszyscy zgodnie z umową wzięli udział w posiedzeniu zarządu.
Oprócz nich na posiedzeniu zarządu widziano również Bruce'a, co nie zdarzało się często.
Bruce posiadał 15% Grupy Haynes, ale nigdy nie angażował się w zarządzanie firmą.
W rzeczywistości kupił swoje udziały wyłącznie z dobrej woli!
"Naprawdę dziwne! Pan Everett również tu jest."
Pan Roger i pan Paul chętnie przymilali się do Bruce'a, jakby to on faktycznie kontrolował Grupę Haynes.
Bruce siedział na krześle z posępną miną, szlachetny i powściągliwy, okazując niewielkie zainteresowanie dwóm mężczyznom. Jednak mimo że siedział tam tylko w milczeniu, inni nadal się go bali.
Wkrótce przybyła Joanna.
W czarnych oprawkach okularów, miała na sobie czarny garnitur z białą koszulą w paski pod spodem. Jej włosy również były związane.
Na jej delikatnej twarzy był lekki makijaż. Wraz z bordowymi ustami wyglądała profesjonalnie i olśniewająco.
Prawdziwa kobieta sukcesu.
"Osoby nieupoważnione proszę o opuszczenie sali! To jest posiedzenie zarządu, a nie dyskusja rodzinna!" Joanna spojrzała na Ingrid i jej dwóch przyrodnich braci, prosząc ich obojętnie o opuszczenie sali.
Usta Ingrid zadrżały ze złości. "Łał, agresywna, prawda? Prawie uwierzyłam, że już jesteś prezesem, skoro tak się zachowujesz. Wszyscy tutaj, Joanno, są bardziej wykwalifikowani niż ty. Wszyscy jesteśmy przynajmniej bardziej zdolni niż ty do objęcia stanowiska prezesa. Grupa Haynes jest zbyt ważna, by zostawić ją w twoich rękach. Myślisz, że ty, niedojrzała dziewczyno, naprawdę jesteś w stanie sobie z tym poradzić?"
Derick, będąc porywczym młodzieńcem, wściekle uderzył w stół i wstał. "Mama ma rację! Kim jesteś, żeby odbierać tacie stanowisko prezesa? Co zrobiłaś dla Grupy Haynes? Robisz tu tylko zamieszanie. Dziadek był stary, a jego mózg już nie funkcjonował. Więc to się nie liczy. Wynoś się stąd, bo sam cię wyrzucę."
Prawnik Joanny, pan Brycen, poprawił okulary i powiedział surowo: "Panie Haynes, pani Haynes, proszę uważać na maniery! W przeciwnym razie moja klientka może was pozwać za zastraszanie i zniesławienie."
"Kim jesteś, żeby mnie blefować? Czy ona w ogóle stać na prawnika?"
Joanna jedynie spojrzała na Dericka chłodno i zawołała swoją asystentkę stojącą w drzwiach.
W jednej chwili weszło ośmiu rosłych ochroniarzy.
Joanna powiedziała: "Wszystkie osoby nieupoważnione proszę o wyjście na chwilę!"
"Zostaję! Radź sobie z tym!"
Uprzejmie, ale i stanowczo, ochroniarze wyciągnęli ręce, gestykulując, by Ingrid i pozostali wyszli.
"To jest firma mojego ojca. Spróbujcie mnie dotknąć, jeśli się odważycie! Ale ostrzegam was, że nie wychodzę. Co zamierzacie z tym zrobić?"
Oczywiście, ochrona nie odważyła się użyć siły.
Derick stał się jeszcze bardziej arogancki, gdy to zauważył. "Joanno, za kogo ty się uważasz, co? Nie zmuszaj mnie do niczego. W przeciwnym razie nie będę miał nic przeciwko spoliczkowaniu cię, mimo że jesteś kobietą."
Po tych słowach Derick rzucił się na Joannę i zamierzał spoliczkować ją w twarz.
Zawsze był prześladowcą w rodzinie i uznanym spadkobiercą. Teraz, gdy jego majątek został mu odebrany, jak mógł się nie wściekać?
Gdy dłoń Dericka zbliżała się do policzka Joanny, Bruce stracił panowanie nad sobą i nieświadomie zerwał się na równe nogi.
Ale zanim zdążył podjąć jakiekolwiek działanie, Joanna się uchyliła, a policzek Dericka chybił celu.
Wtedy Joanna złapała go za wierzch dłoni i gwałtownie popchnęła, powodując, że Derick uderzył w biurko.
W następnej sekundzie warga Dericka została rozcięta i natychmiast zaczęła krwawić.
"Co, co robisz? O, Rick! Wszystko w porządku?" Ingrid prawie zawodziła, gdy zobaczyła krwawiącego syna.
"Wyprowadźcie ich stąd."
"Tak jest, panno Haynes!" Szef ochrony nie był już uprzejmy. Wraz z innymi chwycili Dericka i pozostałych i wyprowadzili ich.
Joanna spojrzała na krew na swoich rękach i zmarszczyła brwi. Powiedziała: "Przepraszam, muszę skorzystać z toalety."
Po tych słowach Joanna wyszła prosto z sali konferencyjnej i weszła do toalety.
Weszła do środka i odkręciła kran. Kiedy miała już umyć plamy krwi z rąk, drzwi do łazienki nagle się otworzyły.
Wszedł Bruce.
















