– Proszę pani, to pani dzwoniła przed chwilą, prawda? – zapytał ochroniarz, tonem uprzejmym, lecz stanowczym.
– Tak, to ja – odparła Eliana, spoglądając na lśniącego Rolls-Royce'a zaparkowanego nieopodal. Zmarszczyła brwi, a jej twarz pociemniała od zmieszania. – Ale… to chyba nie tak miało być.
– W takim razie to musi być pani – powiedział ochroniarz z absolutną pewnością. – Proszę wsiadać do samochodu.
Zanim Eliana zdążyła w pełni zrozumieć, co się dzieje, mężczyzna zadziałał z wojskową precyzją. Jednym szybkim ruchem otworzył drzwi samochodu i praktycznie wniósł ją do środka, zaskakując ją swoją siłą.
– Ej, ej, chwileczkę! – krzyknęła Eliana, siedząc już w pluszowym, skórzanym wnętrzu.
Jej myśli zaczęły szaleć. "Czy ochroniarze zawsze są tacy intensywni? A może… czekaj… czy ja jestem porywana? Ale kto porywa ludzi Rolls-Royce'em?"
Spojrzała ostro na mężczyznę. – Co tu się, na Boga, dzieje?
– Wkrótce się pani dowie – odparł tajemniczo, zajmując miejsce kierowcy, jakby wybierali się na zwykłą niedzielną przejażdżkę.
Samochód sunął przez miasto, a następnie skierował się na wieś. Wkrótce zatrzymali się przed posiadłością tak ogromną, że wyglądała jak wyjęta z filmu. Eliana opadła szczęka, gdy wysiadła z samochodu i wpatrywała się w rozległą rezydencję.
– Tędy proszę – powiedział ochroniarz, wskazując na okazałe wejście.
Dwuskrzydłowe drzwi rezydencji otworzyły się, ukazując dwa idealnie ustawione rzędy pokojówek stojących na baczność. Ich nieskazitelne uniformy i zsynchronizowane ukłony sprawiły, że Eliana poczuła się, jakby wkroczyła do fantazji miliardera.
Weszła do środka ostrożnie, rozglądając się po absurdalnie wystawnym otoczeniu – pozłacanych ścianach, antycznych meblach w każdym kącie. To miejsce bardzo odbiegało od tego, co sobie wyobrażała.
"Zaraz, zaraz… czy nie mówiono mi, że moja biologiczna rodzina jest spłukana?" – pomyślała, a jej zmieszanie pogłębiało się z każdym krokiem. "To miejsce jest przeciwieństwem biedy. Czy ja jakimś cudem nie trafiłam do złego domu?"
W tym momencie starsza kobieta z siwymi włosami zbiegła po okazałych schodach. Ubrana w elegancką biało-złotą tunikę, lekko opierała się na wypolerowanej drewnianej lasce, a jej oczy błyszczały podekscytowaniem. To była Naomi Davis, babcia Eliany, a jej pełne gracji zachowanie emanowało siłą i ciepłem, gdy się zbliżała.
– To ty jesteś tą dziewczyną, która dzwoniła? – zapytała, a jej głos drżał z emocji, a w ostrych, szarych oczach zalśniły łzy.
Eliana zamrugała, zaskoczona. – Eee… tak, to byłam ja. Ale… odebrał mężczyzna. Czy mogłaby mi pani powiedzieć, co się dzieje?
Zanim zdążyła przetworzyć sytuację, znikąd pojawił się zespół medyczny. Działali szybko i sprawnie, rozstawiając sprzęt i pobierając próbkę krwi od razu na miejscu – nie oferując nawet słowa wyjaśnienia.
Eliana zamarła, wpatrując się w nich z niedowierzaniem, kompletnie oszołomiona niespodziewanym obrotem wydarzeń.
Naomi delikatnie ujęła dłoń Eliany, prowadząc ją do bogato zdobionej kanapy w pobliżu holu. Poklepując jej dłoń z babciną czułością, Naomi powiedziała: – Już, już, kochanieńka, usiądźmy i porozmawiajmy. Skarbie, jak masz na imię?
– Eliana… Eliana Garcia – odparła.
– Eliana – powtórzyła Naomi, jakby delektując się tym imieniem. Skinęła głową, a jej wyraz twarzy złagodniał. – Takie piękne imię. A jak to się stało, moja droga, że uwierzyłaś, że jesteś częścią naszej rodziny?
Eliana zawahała się, wciąż próbując ogarnąć sytuację. – Szczerze mówiąc, nie wiem, co się dzieje. Ale wszystko, co mi powiedziano o mojej biologicznej rodzinie, nie trzyma się kupy.
– Ktoś powiedział, że mój tata jest uzależniony od hazardu, moja mama… eee, jest trochę zrzędliwa, a mój brat to trzydziestokilkuletni kawaler, który wciąż mieszka w domu. Namalowali dość ponury obraz.
Na to Naomi wybuchnęła śmiechem, tak szczerym i serdecznym, że rozległ się echem w całej sali. – Uzależniony od hazardu, zrzęda i kawaler? – powtórzyła między chichotami, ocierając łzy rozbawienia z oczu. – O, moja droga, nikt nigdy tak nie opisał rodziny Davisów. To zdecydowanie nowość!
W międzyczasie zespół medyczny pracował sprawnie i w krótkim czasie na ekranie pojawiły się wyniki – 99,999% zgodności.
Lekarz, ledwo powstrzymując podekscytowanie, ogłosił: – Pani Davis! To potwierdzone – to pani wnuczka!
– Co? Naprawdę? – Naomi zerwała się z kanapy, ściskając dłonie Eliany z mieszaniną niedowierzania i ogromnej radości. – Eliano, moja droga, tak długo czekałam na tę chwilę! Nigdy nie myślałam, że dożyję dnia, w którym wrócisz do domu. O, dzięki niebiosom!
Ścisnęła mocniej dłonie Eliany, a jej głos zadrżał. – Nie jesteś Garcią – jesteś Davis! Masz na imię Eliana Davis!
– Eliana… Davis? – powtórzyła Eliana, a jej głowa wirowała, gdy docierała do niej rzeczywistość. Nagła zmiana tożsamości wydawała się surrealistyczna. – Chwileczkę… Co się tu naprawdę dzieje?
Naomi delikatnie poklepała jej dłoń i obdarzyła ją uspokajającym uśmiechem. – Nie martw się, kochanie. Wszystko ci wyjaśnię.
Gdy Eliana usiadła obok niej, Naomi zaczęła opowiadać historię. – W dniu twoich narodzin w szpitalu doszło do strasznej pomyłki. Zostałaś przypadkowo zamieniona z innym niemowlęciem przez roztargnioną pielęgniarkę. Zanim odkryliśmy, co się stało, już cię nie było.
– Próbowaliśmy wszystkiego – wszystkiego – żeby cię znaleźć, ale zniknęłaś bez śladu.
Jej głos załamał się, gdy kontynuowała: – Dziecko, które wychowaliśmy, nie było nasze, a gdy odnaleźliśmy jej biologiczną rodzinę, od razu ją oddaliśmy. Ale ty… ty pozostałaś tajemnicą. Bez względu na to, jak bardzo szukaliśmy, nie mogliśmy cię znaleźć.
Eliana słuchała w oszołomionym milczeniu, próbując przetrawić to, co słyszała.
– A ponieważ jesteśmy… – Naomi zawahała się przed doborem słów. – Powiedzmy, że ze względu na bogactwo i status rodziny, mieliśmy niezliczone oszustwa, w których ludzie twierdzili, że są tobą. Ludzie pojawiali się, mając nadzieję na zgarnięcie fortuny, opowiadając najbardziej absurdalne kłamstwa.
– Więc rozpowszechniliśmy trochę dezinformacji. Rozgłosiliśmy, że rodzinie Davisów się nie powodzi. Bez grosza przy duszy, z ojcem hazardzistą i zrzędliwą matką, tylko po to, żeby odstraszyć oszustów.
Naomi nachyliła się bliżej, obniżając głos, jakby zdradzała sekret. – Prawda jest taka, kochanie, że nie jesteśmy żadną biedną rodziną. Rodzina Davisów jest niesamowicie bogata. Wszystkie te "fakty" o twoim pochodzeniu? Kłamstwa. Tylko po to, żeby trzymać z dala niewłaściwych ludzi.
Elianie opadła szczęka. – Czyli mówisz mi… że mój tata nie jest uzależniony od hazardu? – zapytała, wciąż próbując to przetrawić.
– Skądże znowu! – zaśmiała się Naomi, a jej oczy błyszczały. – Rodzina Davisów jest jedną z najbardziej wpływowych w Dratora City!
– A moja mama nie jest zrzędą?
– Ani trochę! Twoja mama jest artystką, prawdziwą mistrzynią opery! – powiedziała Naomi, wręcz promieniejąc dumą.
– A mój brat… nie jest kawalerem?
– Cóż… – zachichotała Naomi, obdarzając ją figlarnym spojrzeniem. – Nie do końca. Twój brat odziedziczył pola naftowe po twoim dziadku i teraz prowadzi ogromny biznes energetyczny. Ale tak, ma prawie trzydzieści lat i wciąż jest singlem. Szkoda, naprawdę – to niezły kąsek!
Im więcej Eliana słyszała, tym bardziej jej umysł szalał. Wszystko, co myślała, że wie, zostało wywrócone do góry nogami. Ale wtedy uderzyła ją pewna myśl. – Więc kim był ten facet, z którym rozmawiałam wcześniej przez telefon?
– O, to był twój kuzyn, Thomas – powiedziała Naomi od niechcenia.
"Thomas… Tommy? Czyli to też było fałszywe imię!" – pomyślała Eliana, próbując to wszystko ogarnąć.
Odkrycie, że jej prawdziwa rodzina jest bogata, było niespodziewanym – i zaskakująco mile widzianym – obrotem wydarzeń.
Naomi mocno ujęła dłoń Eliany, a łzy spłynęły po jej policzkach. – Eliano, musiałaś tyle przejść przez te wszystkie lata! Twoi rodzice wkrótce wrócą do domu, a wtedy w końcu wszyscy będziemy razem!
– Gdyby tylko twój dziadek jeszcze tu był, byłby w siódmym niebie. Szczerze mówiąc, nie myślałam, że sama dożyję tego dnia, ale niebiosa mnie pobłogosławiły! Moja ukochana wnuczka!
Głos Naomi zadrżał z czystych emocji i poruszył coś głęboko w piersi Eliany. Łzy zakręciły się w jej oczach. Czy to była siła więzów krwi, czy przytłaczająca czułość chwili, nie mogła ich powstrzymać. – Babciu… Czy ty naprawdę jesteś moją babcią? Tak bardzo się cieszę, że cię poznałam!
Nie mogła uwierzyć, jak jej życie się odwróciło. W przeszłości była uwięziona w niekończących się bitwach z Willow, gubiąc się w chaosie i umierając, nie poznawszy nigdy swoich prawdziwych rodziców. Przez całe życie chwytała się rzeczy, które nie należały do niej, ignorując to, co naprawdę się liczyło.
Ale teraz? Teraz miała drugą szansę. Ironia nie umknęła jej uwadze. Gdyby tylko poszukała ich wcześniej, zamiast marnować czas na niewłaściwych ludzi.
Naomi przyciągnęła ją do mocnego uścisku, a jej kruche ramiona były zaskakująco silne. Obie zapłakały razem, a ich łzy zmieszały się z ulgą i latami tęsknoty.
W tym momencie pisk opon na żwirze przeciął powietrze, przerywając czułą chwilę. Drzwi wejściowe otworzyły się z impetem i mężczyzna i kobieta wbiegli do salonu.
















