logo

FicSpire

Żona Zuchwałego Miliardera

Żona Zuchwałego Miliardera

Autor: Elara Finch

Rozdział 2: Na papierze
Autor: Elara Finch
21 lis 2025
Perspektywa Vanessy: Zaskoczona, nie mogę oderwać od nich wzroku, gdy się całują. Serce wali mi tak mocno, że słyszę jego dudnienie w uszach. Kiedy nie mogę już tego znieść, odwracam wzrok, ale Carmella wciąż jęczy w usta Dominica, a to sprawia, że krew się we mnie gotuje. Nie dlatego, że chciałabym być na jej miejscu, za nic w świecie nie pocałowałabym tego dupka, ale dlatego, że dzieje się to na moich oczach. Oboje są tacy bezwstydni. Gdy w końcu przerywają pocałunek, ona chichocze, przesuwając kciukiem po jego wargach, które poczerwieniały. – Skarbie, zniszczyłeś mi szminkę – mówi zalotnie. – Wiesz, że zawsze to robię – odpowiada z entuzjazmem. – Chodź tu. Przez cały czas, gdy do mnie podchodzą, patrzę w dół, a moje czoło wilgotnieje od potu. – Skarbie, poznaj Vanessę, moją przyszłą żonę na papierze – mówi do niej, a ja staram się ze wszystkich sił nie okazywać, jak bardzo jestem zniesmaczona. W każdej innej sytuacji powinnam się teraz do niej uśmiechać, gdy się poznajemy, ale jak to w ogóle możliwe w tej absurdalnej sytuacji? – Zakładam, że zrozumiałaś wszystko, co powiedział ci mój chłopak. – Mówi ze skrzyżowanymi ramionami i zmrużonymi oczami, które zdają się przeszywać mnie na wylot. – Oczywiście. – Tym razem nawet nie próbuję silić się na uśmiech. Moja twarz jest bez wyrazu, a pod stołem zaciskam pięści. – Powiedział ci o mnie? – Unosi brew. – Nie. – On jest mój, więc trzymaj się od nas z daleka. – Zaciska usta i wypina biodro. – To ja powinnam wyjść za mojego chłopaka, nie ty. – Skarbie, daj spokój, rozmawialiśmy o tym. – Staje za nią i delikatnie obejmuje ją ramionami. – Po prostu nienawidzę tego, że to nie ja. – Wydyma usta. – To niczego nie zmienia i dobrze o tym wiesz. – Całuje ją w policzek. – Słyszałaś? Prywatnie jest mój. – Posyła mi kpiący uśmieszek. Nie mogę powstrzymać uśmiechu na tę sytuację, i nie dlatego, że w jakikolwiek sposób mnie to bawi. Po prostu nie chcę tu dłużej zostawać. Już wystarczająco się na nich napatrzyłam. – Będę już szła. – Wzdycham głęboko, wstając na równe nogi i chwytając torebkę, którą podniosłam ze stołu. – Nie powiedziałem, że możesz odejść – mówi do mnie ostro, a jego spojrzenie jest groźne. – Ale myślałam, że wszystko już omówiliśmy. – Wzruszam ramionami, zastanawiając się, dlaczego jeszcze chce mnie tu trzymać. Tylko po to, żebym mogła ich oglądać? Absolutnie nie. – Jeszcze nie wszystko zostało omówione – mówi. – Ty i moja ukochana musicie omówić waszą przyjaźń. – Przyjaźń? – Marszczę czoło, zdezorientowana. – Zapomniał dodać słowo „udawana”. Jakbym kiedykolwiek chciała się z tobą przyjaźnić. – Carmella przewraca oczami. – Mój chłopak zabiera mnie dookoła świata, kiedy tylko chcę, ale z tobą w obrazku, sprawy będą musiały wyglądać trochę inaczej. Pod pretekstem, że on jedzie na wakacje z tobą, ja będę jeździć z wami jako twoja przyjaciółka. – Czy to wszystko? – pytam, zastanawiając się, jaką kolejną niedorzeczność usłyszę. – Nie, to nie wszystko. – Prycha, z nonszalancją odrzucając włosy. – Panie, zostawię was same. Mam zebranie zarządu – mówi, odwracając ją i całując w usta. Znowu odwracam wzrok, ale zaraz znowu na nich patrzę, po prostu nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Gdy ją całuje, otwiera oczy i spogląda na mnie, po czym szybko je zamyka. Po co, do diabła, to zrobił? Tylko po to, żeby upewnić się, że patrzę? To jest niewiarygodne. Całują się dłużej, niż powinni, a ja lekko kręcę głową. To nie do zniesienia i po prostu nie mogę tak niezręcznie stać tak blisko nich. Ściskam torebkę tak mocno, że zdaję sobie sprawę, że mogę coś w niej połamać. W końcu odrywają się od swoich ust, a ona znów chichocze, wycierając mu usta. Następnie on obejmuje ją ramionami i razem wychodzą. Wychodzi, ale nawet nie fatyguje się, żeby się ze mną osobiście pożegnać. Gdy tylko zostaję sama, mam tak wielką ochotę uderzyć czołem w stół, żeby wymazać z pamięci to, czego doświadczyłam w ciągu niespełna dwudziestu minut. To niesprawiedliwe, wiem o tym. Już wystarczająco złe było to, że dla niego to nic innego jak bezduszna umowa, ale żeby jeszcze udawać przyjaciółkę jego dziewczyny? I dlaczego nie ożenił się z nią zamiast ze mną? Wspomniał już, że byłam dla niego wyborem pana Richarda, ale dlaczego nie Carmella? Wydaje się być całkiem zamożna. Chociaż jestem ciekawa, dlaczego to ja, a nie ona, wiem, że to przyniesie korzyść firmie mojego ojca. To rozwiązanie wszystkich naszych problemów. Gdy tak rozmyślam, czuję, jak wibruje mi w torebce telefon. Gdy wyjmuję go, siadając z powrotem na krześle, ręka lekko mi drży z wściekłości, a wszystko przez to, jak zostałam zlekceważona i zignorowana przez Dominica. Gdy tylko spoglądam na ekran, zdaję sobie sprawę, że mój ojciec wysłał mi wiadomość. Otwieram ją i czytam, wyobrażając sobie jego łagodny ton głosu. To człowiek o łagodnym głosie. Ma nadzieję, że wszystko idzie dobrze między mną a Dominikiem, gdy się poznajemy. Gdybym tylko mogła mu powiedzieć, jak okropnie było, ale to nie ma znaczenia. Naprawdę trzyma się nadziei, że to nasza szansa. A ja sprawię, że tak się stanie, dla niego. Gdy już myślę, że Carmella nie wróci, wstaję, żeby wyjść i nie musieć się z nią użerać, ale drzwi skrzypiąc, otwierają się, a ona wchodzi z powrotem, pewnie krocząc w moją stronę. – Usiądź z powrotem, musimy sobie pogadać – mówi do mnie. Prycham cicho, siadając z powrotem. Przysuwa swoje krzesło blisko mojego i krzyżuje nogi, jej spojrzenie jest niemal groźne, ale nie robi to na mnie wrażenia. Patrzy na mnie kpiąco i mówi: – Jest wiele rzeczy, które będziesz musiała zmienić, a przede wszystkim swoją garderobę. – Wiem. Omawialiśmy to z Dominikiem. – Hmm, widzę, że mój chłopak o tym wspomniał. Jakie to małostkowe z jej strony, tak mi to wcierać w twarz. Ale nie robi to na mnie wrażenia. Jeśli próbuje wzbudzić we mnie zazdrość, to jej się nie udaje. Już zaakceptowałam fakt, że są parą. – Dobrze. Czy mówił o wydarzeniach, w których będziesz musiała uczestniczyć? – Tak. – I jak masz się zachowywać? – Tak. – A co z tymi dzieciakami z sierocińca i jakimiś bzdurami tego typu? – Przewraca oczami, jakby nie przywiązywała wagi do tego, o czym mówi. To już mi mówi, jakim jest typem osoby. – Słuchaj, Dominic rozmawiał ze mną o wszystkim. Czy naprawdę masz mi coś do powiedzenia? Jeśli nie, chciałabym wyjść. – Żebyś mogła wrócić do domu i ogłosić dobrą nowinę, że naprawdę wychodzisz za mąż? Nie rozgaszczaj się za bardzo. – Wiem, czego się ode mnie oczekuje, ale to nie znaczy, że możesz mi mówić, co mam robić. – Ale Dominic może. – Uśmiecha się z wyższością. Pochylam się do przodu i odwzajemniam jej drwiący uśmieszek. – Nie jesteś Dominikiem. Jesteś tylko Carmellą. – Próbujesz być mądrzejsza ode mnie? Lepiej uważaj, jak się zachowujesz przy moim chłopaku. – Z pewnością będę. Coś jeszcze? – Będziemy musiały wymyślić historię o tym, jak się poznałyśmy. – A potem będę mogła wyjść. Mam nadzieję, że następne kilka minut minie szybko, ponieważ nie mogę się doczekać, aż opuszczę ten apartament i zjem cudowny posiłek z państwem Richards. Chociaż jestem gotowa być żoną, jaką powinnam być publicznie, prywatnie nie pozwolę Carmelli wejść sobie na głowę. Po wymyśleniu fałszywej historii, co okazuje się trudne, ponieważ nasze opinie się ścierają, w końcu dochodzimy do porozumienia. Gdy wszystko dobiega końca, jestem gotowa do wyjścia, więc kieruję się do drzwi, ale zanim zdążę wyjść, zatrzymuję się w miejscu, gdy ona mówi z goryczą za moimi plecami. – Tak dla przypomnienia, zawsze będziesz żoną Dominica tylko na papierze. Spoglądam przez ramię i mówię: – Oczywiście… a ty zawsze będziesz tą drugą. – Jak śmiesz? Nie zapominaj, że jesteś nikim! – Wychodzę stąd. Podczas gdy ona wciąż krzyczy, wychodzę i zamykam drzwi. Nawet oddalając się od apartamentu, wciąż słyszę jej krzyki, co wywołuje u mnie drwiący uśmieszek. Mój telefon znów pika i uśmiecham się, sprawdzając wiadomość. To od pani Richards. Nie może się doczekać, żeby mnie zobaczyć, żebyśmy mogły omówić też pomysły na suknię ślubną. Zawsze jest taka entuzjastyczna. Uwielbiam to, że mam ich wszystkich po swojej stronie. ~ To już, w końcu idę do ołtarza, i to powinna być jedna z najszczęśliwszych chwil w moim życiu, ale nie jest. Z fałszywym uśmiechem, który nie jest zbyt oczywisty z powodu welonu zakrywającego mi twarz, trzymam głowę wysoko z każdym krokiem przybliżającym mnie do ołtarza. Moja rodzina i przyjaciele patrzą z podziwem, gdy ich mijam, a niektórzy płaczą. Jeśli już, to ja powinnam płakać, ale wciąż sobie powtarzam, że dam radę. Część mnie chce nawet teraz się odwrócić, zdjąć te diamentowe szpilki i uciec jak najdalej, ale wiem, że nie mogę, nie wtedy, gdy tak wiele zależy od tego małżeństwa. Mój ojciec, który idzie obok mnie, jest najszczęśliwszy w życiu i wiem, że to przeze mnie i przez to, co przyniesie ten związek. Kościół jest wspaniały, podobnie jak dekoracje, wszystko emanuje bogactwem i klasą, czymś, co nic dla mnie nie znaczy, nie wtedy, gdy wiem, jakim człowiekiem jest ten, który za chwilę zostanie moim mężem. Jestem już bliżej ołtarza niż kiedykolwiek i w końcu go widzę, ubranego w elegancki czarny garnitur z domieszką bieli. Jego olśniewająco białe zęby lśnią w szerokim uśmiechu i wydaje się szczęśliwy, ale wiem, że tak nie jest. To wszystko jest tylko na pokaz. Prasa nie przestaje robić zdjęć, a te wszystkie błyski fleszy w moją twarz są trochę irytujące. Po lewej stronie w pierwszym rzędzie dostrzegam Carmellę, która zakrywa usta w zdumieniu, gdy jestem wystarczająco blisko, jakby była pod wielkim wrażeniem mojego wyglądu. Co za wspaniała aktorka. Szczerze cieszę się tylko wtedy, gdy dostrzegam pana i panią Richards oraz rodzeństwo Dominica po prawej stronie. Wszyscy są tak szczęśliwi, że w końcu staję się częścią ich rodziny. Zanim mój ojciec oddaje mnie Dominicowi, odwraca się do mnie i uśmiecha. I pomimo życia, które mnie czeka, nie mogę się powstrzymać, by nie odwzajemnić mu szczerego uśmiechu. W końcu staję twarzą w twarz z Dominikiem, a jego dłonie, znacznie większe, niemal całkowicie obejmują moje. Składamy przysięgę i odgrywamy przedstawienie, które wydaje się tak wiarygodne, że wszyscy są pod wrażeniem, z wyjątkiem Carmelli. Kiedy nadchodzi czas na pocałunek, Dominic odsuwa welon i podchodzi bliżej. To będzie nasz pierwszy pocałunek. Gdy tylko nasze usta się stykają, rozlegają się brawa. Nic nie czuję, całując go, a nawet nie rozchylamy ust. Po przerwaniu pocałunku trzymamy się za ręce i uśmiechamy do tłumu, a flesze aparatów błyskają jak szalone. Rozglądając się, widzę, jak mój ojciec ociera łzy, stojąc obok pana Richarda, mojego miłego i kochającego teścia. Następnie Dominic i ja wychodzimy z kościoła ręka w rękę, a przyjaciele i rodzina zbierają się na zewnątrz, by robić zdjęcia. Nie mogę nie zauważyć, że uśmiechy wszystkich gasną, gdy Carmella dołącza do nas. Wciąż zastanawiam się, jaka historia się za tym wszystkim kryje. Jedynym powodem, dla którego tu jest, jest to, że jesteśmy „przyjaciółkami”. Wszyscy byli naprawdę zszokowani, gdy się o tym dowiedzieli. Gdy robimy kilka zdjęć, a Dominic i ja mówimy kilka czułych słów do prasy, Carmella przytula mnie, jakby chciała mi pogratulować, ale kpiąco szepcze mi do ucha. – Jedyną nocą poślubną, jaką będziesz miała, będzie spokojny sen i nic więcej, suko! Kosztuje mnie to wszystko, żeby jej nie spoliczkować w obecności wszystkich. Teraz, gdy ta ceremonia ślubna dobiegła końca, nie jestem już byle kim, ale synową rodziny Richardów. I zamierzam jej to pokazać.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2: Na papierze – Żona Zuchwałego Miliardera | Czytaj powieści online na FicSpire