Perspektywa Dominica:
W końcu jestem żonaty, tak jak chciał mój ojciec. To był jedyny sposób, żebym mógł przejąć firmę.
Jakie to niesprawiedliwe. Jako pierworodny syn, mam prawo ją przejąć. Nie chciałem żenić się z Vanessą, ale nie miałem wyboru.
Mimo wszystko szkoda, że tak to się potoczyło, bo ta sytuacja jest do bani. Powinienem teraz pozować do zdjęć z Carmellą jako moją świeżo poślubioną żoną. Wiem, że rani ją widok, jak trzymam Vanessę, nawet jeśli to tylko na pokaz dla prasy, ale ona mnie rozumie. Zamierzam jej to wynagrodzić.
Pocałunek z Vanessą… nawet on wydaje się niewłaściwy. Dlatego nie rozchyliłem ust, kiedy ogłoszono nas mężem i żoną.
Ku mojemu zdziwieniu, ona również nie rozchyliła warg. Jak mogła nie chcieć mnie pocałować?
Odegram się na niej za to. Minęła ledwie godzina od ślubu, a ona już zachowuje się jak wielka pani, tylko dlatego, że nie jest już Vanessą Collins.
Na domiar złego, moja rodzina ją uwielbia, wszyscy ją uwielbiają, włącznie z moim irytującym młodszym bratem. Jak mogą okazywać jej tyle miłości? Przyznaję, jest piękna, ale nie ma w sobie niczego wyjątkowego.
Cała ta miłość i czułość powinny być skierowane do Carmelli, ale bez względu na wszystko, to się nigdy nie stanie. Dlatego utrzymywałem nasz związek w tajemnicy, odkąd odrzucili ją rok temu.
Wszyscy jej nienawidzą i twierdzą, że to z powodu jej prawdziwie złej natury, ale ja w to nie wierzę. Moim zdaniem jedynym powodem, dla którego jej nienawidzą, jest to, że jest rozwódką. Tyle wycierpiała, a nawet kiedy im o tym mówię, nic ich to nie obchodzi.
Dobrze, dałem im synową, a teraz mogę mieć swoją firmę.
Choć ten dzień był jak dotąd bardzo przykry, jedyną rzeczą, która sprawiła mi radość, jest dobra wiadomość ze szpitala dziecięcego. Jedna z dziewczynek w stanie krytycznym przeszła udaną operację i w pełni wyzdrowieje.
W chwili, gdy dostrzegam Vanessę i Carmellę w uścisku, Frank, mój najlepszy przyjaciel, zarzuca mi ramię na ramię.
– Podziwiasz, jak twoja żona i dziewczyna się ściskają? – pyta kpiąco.
– Zamknij się, zanim ktoś cię usłyszy. – Ostrożnie rozglądam się wokół z nadzieją, że nikt nie jest wystarczająco blisko.
Frank jako jedyny zna prawdę i jest godny zaufania.
Nawet kiedy Vanessa i Carmella przestają się przytulać, wciąż się uśmiechają, ale wiem, że Carmella pokazywała Vanessie, gdzie jest jej miejsce. Jest moją żoną tylko na papierze.
Kiedy nadchodzi czas opuszczenia kościoła, wsiadam do tego samego samochodu co Vanessa i widzę moje kochanie stojące samotnie, gdy odjeżdżamy.
Macha do mnie, tak jak wszyscy inni. Chciałbym, żeby Vanessa jechała innym samochodem, aby Carmella mogła być obok mnie, ale na razie to niemożliwe.
Uspokaja mnie myśl, że nawet jeśli moja rodzina nie lubi Carmelli, co było widać aż nadto podczas robienia zdjęć ślubnych, to ona bez problemu dotrze na miejsce przyjęcia. Kupiłem jej nowiutki samochód, który mogła dodać do swojej pokaźnej już kolekcji.
Rozmyślając o niej, wpatruję się w okno. Nie chcę nawet patrzeć na Vanessę ani z nią rozmawiać, ale muszę, gdy coś sobie przypominam.
– O czym rozmawiałyście z Carmellą, kiedy się przytulałyście?
– O niczym, co by cię dotyczyło – odpowiada bez ogródek.
Prycham, patrząc na nią. W porównaniu z naszą pierwszą rozmową sam na sam w tamtym apartamencie, jej zuchwałość osiągnęła nowy poziom. Ale nie będę dłużej tolerował jej postawy.
– Jak śmiesz się tak do mnie odzywać? Jestem twoim mężem.
– Na papierze.
Nawet na mnie nie patrzy, delikatnie opukując palcami twarz. To jednak nie powstrzymuje mnie przed ostrzeżeniem jej.
– Będę musiał się tobą zająć i upewnić się, że znasz swoje miejsce.
– Nie ma potrzeby. Już znam swoje miejsce.
Poddaję się. Nie będę się z nią o to spierał. Zachowuje się jak wielka pani, bo wie, że ja też jej potrzebuję.
Mój telefon pika i od razu czuję się lepiej, gdy czytam wiadomość od Carmelli. Pisze, że zazdrości mi, że niedługo będę tańczył z Vanessą, ale poza tym to ze mną będzie tańczyć przez długi, długi czas.
Zbliżamy się do miejsca przyjęcia i nadszedł czas, bym ustalił kilka podstawowych zasad.
– Posłuchaj mnie. Jeszcze raz powtarzam, odgrywamy przedstawienie, a prasa tam będzie, więc uśmiechaj się i udawaj, że mnie kochasz.
– To samo dotyczy ciebie.
~
I oto jestem, tańcząc pierwszy taniec z moją, kurwa, uroczą żoną, a usta bolą mnie od udawania tego uśmiechu, podobnie jak ją.
– Nie mogę się doczekać, aż pójdę spać. To był taki długi dzień – mówi, wciąż uśmiechając się z miłością.
Oczywiście daje mi do zrozumienia, że mam ją pieprzyć podczas naszej podróży poślubnej. Czas przypomnieć jej o zasadach.
– Nie dotknę cię – mówię jej bez ogródek.
– Nie przypominam sobie, żebym mówiła, że chcę, byś mnie dotykał. Powiedziałam, że nie mogę się doczekać, aż pójdę spać. Zauważ różnicę.
– Zauważam.
– Wygląda na to, że nie. – Prycha, rozluźniając uścisk naszych splecionych palców.
To dla mnie sygnał, żeby też puścić, a wszyscy biją brawo.
Gdy goście dołączają do nas na parkiecie, zmieniamy partnerów do tańca, a ja kończę z matką. Jest tak wzruszona, że gdyby nie najlepszej jakości makijaż na świecie, już by się rozmazał.
– Jaki jesteś przystojny, mój synu.
– Mamo, przestań. – Śmieję się cicho.
– Nie mogę się powstrzymać. Jestem z ciebie taka dumna.
– Wiem, mówiłaś to już tyle razy.
– Proszę, opiekuj się dobrze moją kochaną synową. Mówiła o tobie w samych superlatywach, o tym, jak dotąd się nią opiekowałeś.
– Naprawdę? – Jestem zaskoczony.
– Nigdy jej nie skrzywdź, bo jeśli zranisz to słodkie dziecko i przyjdzie do mnie z płaczem…
– Mamo, przestań.
Obejmuje mnie, a my oboje chichoczemy.
Gdy wszyscy już trochę potańczyli, woła mnie ojciec. Stoi obok pana Collinsa, mojego teścia.
Obaj ponownie mi gratulują, a ja po raz kolejny muszę udawać, że mnie to obchodzi.
Zaczynają mówić o tym, jak promiennie Vanessa wygląda na parkiecie, a ja muszę udawać, że mnie to obchodzi, obserwując ją. Jest świetną aktorką.
Jednocześnie zerkam ukradkiem na Carmellę, która tańczy z jakimś nieznajomym, i nienawidzę tego, że nie mogę ich powstrzymać.
Ojciec przykuwa moją uwagę, wspominając, że wciąż jest zaskoczony przyjaźnią Vanessy i Carmelli. Zanim zacznie obrażać Carmellę, przepraszam go, by porozmawiać z bratem. Nie zamierzam znosić tych bzdur.
~
Wreszcie dotarliśmy na miejsce naszej podróży poślubnej. Wynająłem całą wyspę, należącą do mojego przyjaciela. Jest tu pięknie i nie mogę się doczekać, aż zobaczę Carmellę. Załatwiłem jej wcześniejszy przyjazd, żeby była tu przede mną.
Kierowca wnosi na górę pudło dla Vanessy i chociaż udaję, że nie wiem, co jest w środku, doskonale to wiem.
Słyszałem wcześniej, jak rozmawiała ze swoją najlepszą przyjaciółką, która dała jej to w prezencie. To pudło pełne bielizny.
Może i zgrywała twardą na parkiecie, mówiąc, że nie chce, bym jej dotykał, ale to pudło mówi co innego.
Już obmyśliłem, jak ją dziś wieczorem odrzucę, i sama myśl o tym napawa mnie ekscytacją.
Przez całą drogę idzie przede mną i nawet się nie ogląda. Skupia się na rozmowie z pokojówką, która ma ją zaprowadzić do pokoju, w którym będzie spać.
Podkreśla słowo „spać”, a ja w duchu prycham. Co za hipokrytka. Ona po prostu umiera z pragnienia, bym jej dotknął, zwłaszcza, że jest dziewicą, co wciąż mnie zaskakuje, bo mogłaby mieć każdego faceta, który by ją przeleciał, tylko nie mnie.
Po wejściu na górę, pokojówka, którą przydzieliłem do opieki nad Carmellą, prowadzi mnie do sypialni, w której ona jest, a najlepsze jest to, że Vanessa idzie w stronę drugiego korytarza.
Gdy docieram do drzwi mojej sypialni, pokojówka przeprasza i wychodzi, a ja oblizuję wargi na myśl o tym, kto na mnie czeka w środku.
Gdy tylko wchodzę i zamykam drzwi, widzę Carmellę na łóżku; jej jedwabny szlafrok skrywa to, co pod spodem.
– Nareszcie mogę cię mieć tylko dla siebie – mówi, schodząc z łóżka i pozwalając, by szlafrok opadł na podłogę.
Jej bielizna wygląda na niej seksownie i to mnie podnieca. Gdy tylko podchodzę wystarczająco blisko, brutalnie przyciągam ją do pocałunku, którym w pełni się delektuję, w przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się z Vanessą.
Kiedy o niej myślę, przypominam sobie o pudle z bielizną, które ma ze sobą, i o tym, że będzie na mnie czekać ubrana w jeden z tych kompletów.
Myśl o odrzuceniu jej tak bardzo mnie ekscytuje, że muszę tam pójść i do niej zajrzeć. To będzie moja szansa, żeby się na niej odegrać.
– Kochanie, daj mi chwilę. – Odrywam się od ust Carmelli; jej szminka już jest rozmazana.
– Coś nie tak? – Powoli przesuwa dłonią po mojej piersi, sięgając do górnego guzika koszuli.
– Zaraz wracam. Muszę tylko ustawić Vanessę do pionu i przypomnieć jej, że nie dostanie mnie dziś wieczorem, ani nigdy.
– Podoba mi się, jak to brzmi. Ale lepiej się pospiesz, bo już jestem dla ciebie mokra.
Z ekscytacji przygryzam wargę i nie mogę się doczekać powrotu, więc natychmiast wychodzę, by dotrzeć do pokoju Vanessy, jednocześnie ścierając szminkę.
Pukam do drzwi Vanessy, ale mija chwila, zanim je otwiera. Pewnie poprawia dla mnie makijaż.
Kiedy w końcu otwiera drzwi, zamieram w szoku, ogarniając ją wzrokiem od stóp do głów.
















