Dominic
— Więc teraz jest czas, żeby mówić, bo już prawie jesteśmy na miejscu. — Mój ton wciąż jest podszyty irytacją.
— Chodzi o niedźwiedzia.
Moje spojrzenie i ton natychmiast łagodnieją, gdy na nią patrzę.
— Mów dalej.
Gdy wyjaśnia mi każdy szczegół tego, co stało się z jej matką, i obecność takiego samego niedźwiedzia, moje serce naprawdę trochę pęka.
Widzę, że nie jest jej łatwo o tym mówić,
















