logo

FicSpire

Nie ma odwrotu

Nie ma odwrotu

Autor: Andrzej Dąbrowski

Chapter 12 Heartless Fowlers
Autor: Andrzej Dąbrowski
24 kwi 2025
To było kompletnie poza oczekiwaniami Petera. Jane Fowler nie okazywała nawet cienia bólu. Jego werbalny atak nastąpił tak nagle, a ton nie pozostawiał im żadnego pola manewru. Peter nie zdawał sobie sprawy, że w obliczu bezduszności Jane poczuł dotknięcie paniki. "Pomogłem ci w barze. Jak możesz traktować kogoś, kto okazał ci życzliwość, z taką postawą?" "Taka już jestem. Żałujesz, że pomogłeś niewdzięcznej osobie?" Jane odpowiedziała bez cienia uprzejmości. Jane Fowler nie zamierzała więcej kłaniać się nisko przed innymi i żyć jak pies. Zwłaszcza przed Fowlerami. Nigdy nic nie była winna Fowlerom. "Ty!" "Panie Fowler, proszę przestać krytykować Jane!" Lila nie mogła się dłużej powstrzymywać, widząc, jak Peter naciska na Jane. "Czy wiecie, jak bardzo Jane tęskniła za rodziną? Dlaczego ty i twoja rodzina nie pomyślicie o tym, co jej zrobiliście, że ona mówi takie okropne rzeczy?" Łzy płynęły z jej zaczerwienionych oczu, gdy mówiła. Wytarła łzy i podniosła głowę, wpatrując się w zdumionego Petera. "Nie pozwolę tobie i twojej rodzinie więcej znęcać się nad Jane." "Jesteście dupkami!" Nawet postronna osoba, taka jak Lila, czuła się okropnie z powodu Jane. Jak Peter Fowler, brat krwi, mógł karcić Jane i wypowiadać tyle okropnych słów, które tak bardzo ją raniły? Jane zaginęła na dziewiętnaście długich lat i najbardziej tęskniła za miłością i ochroną rodziny w tym czasie. Czy Fowlerowie byli bez serca? Nie tylko się nią nie przejmowali, ale nawet ją ranili. Po co w ogóle się z nią jednoczyli, skoro chcieli ją skrzywdzić zamiast się nią opiekować? Dali jej nadzieję, a potem wepchnęli ją w jeszcze głębszą otchłań. Była córką Fowlerów, a nie wrogiem rodziny. Była siostrą Petera, z którym łączyła ją krew. "Ja..." Peterowi odebrało mowę. W końcu głównym powodem odejścia Jane było nieporozumienie, które między nimi zaszło. To także był powód, dla którego Peter wciąż martwił się o Jane. To z powodu winy, którą wobec niej odczuwał. "W porządku, Lila!" "Fowlerowie nic dla mnie teraz nie znaczą." Jane wyciągnęła rękę, by otrzeć łzy Lili, delikatnie ją pocieszając. W przeszłości była zbyt ślepa. Fowlerowie byli dla niej ważniejsi niż jej własne życie, podczas gdy oni postrzegali ją tylko jako chwast. Prawie zaniedbała prawdziwą przyjaźń, o którą inni byliby gotowi zabić. Serce Petera zabiło szybciej, gdy usłyszał jej słowa. Wydawało się, że delikatnej dziewczyny, która zawsze stąpała po skorupkach jaj i tęskniła za miłością rodziny, nie ma już na dobre. "Nigdy nie wracaj do Fowlerów, jeśli się odważysz, Jane. Będziesz żałować, jeśli któregoś dnia pożałujesz." Peter uciekł zrozpaczony po wypowiedzeniu tych ostatnich słów. "Nigdy nie będę żałować. Nigdy!" Jane odpowiedziała bez wahania. "Jednocześnie..." "Nigdy nie wybaczę!" "Nigdy nie wybaczę, nigdy, przenigdy!" "Janie..." Lila objęła Jane, współczując jej. Łzy swobodnie płynęły z jej oczu. "Nie miałam pojęcia... Myślałam, że wciąż jest szansa, że wrócisz do Fowlerów. Myślałam o tym, żeby cię przekonać, żebyś to przemyślała. "Teraz myślę, że naprawdę źle cię potraktowali. Nie zasługują na twoją radość i pogodę ducha. "Musiałaś się czuć okropnie. Płacz, jeśli musisz..." Lila już szlochała, zanim Jane zdążyła uronić łzę. "W porządku, Lila. Wszystkie moje łzy wyschły dawno temu. Masz rację! Nie zasługują na to, co we mnie najlepsze. "Tylko ludzie, których uważam za przyjaciół, zasługują na całą moją dobroć. Dopóki mam ciebie u boku, nie jestem bez niczego." Lila skinęła głową między szlochami i pociąganiem nosem i powiedziała: "Tak! Pamiętaj o tym. Zawsze będę przy tobie, Janie!" Jane pomogła Lili wytrzeć ślady łez z twarzy. Nie mogła się powstrzymać od śmiechu: "To ja powinnam być zdenerwowana. Dlaczego szlochasz w ten sposób, skoro ja nie uroniłam łzy?" "Żal mi ciebie. Musiałaś tyle razy płakać, kiedy byłaś sama, a ja nie mogę się powstrzymać od płaczu, kiedy widzę, przez co przeszłaś." Jane nie mogła się powstrzymać od zatopienia się w myślach. Lila miała rację. Wylała wiele łez z powodu Fowlerów. Nawet jeśli tak robiła, to tylko wywoływało to drwiny i troski. Zawsze chowała się pod prześcieradłami i pozwalała płynąć łzom, ukrywając wszystkie swoje słabości. Bała się, że to pogłębi nienawiść Fowlerów do niej i spowoduje, że zostanie wyrzucona z rodziny, gdyby się o tym dowiedzieli. Wysuszyła oczy od wylewania kolejnych łez z powodu Fowlerów. Oni i tak nigdy się nią nie przejmowali. Będzie wylewać łzy tylko dla tych, którzy na to zasługują. Jane odprowadziła Lilę taksówką. "Janie, jesteś pewna, że nie wrócisz ze mną do domu?" "W porządku, Lila. Znalazłam już miejsce." "W każdym razie dziękuję." Jane delikatnie pogładziła Lilę po głowie. Z opuszczonymi oczami była wdzięczna za propozycję Lili. "Nie musisz mi dziękować, Janie. Zagniewam się, jeśli będziesz to robić dalej." "Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Pomogę ci w każdy możliwy sposób." Lila zacisnęła usta i złapała Jane za rękę. "Zrobię to." "Chyba nigdy więcej nie będę sama" - pomyślała Jane. Po odprowadzeniu Lili Jane ruszyła w stronę nabrzeża z rękami w kieszeniach, chcąc się przespacerować. Widok z nabrzeża był panoramiczny, a towarzyszyła mu bryza znad rzeki. To był przyjemny wieczór, biorąc pod uwagę chłodną pogodę października w Stormton City. Zawroty głowy, które miała wcześniej, również ustąpiły. Czasami mijała zakochanych spacerujących po nabrzeżu. Czasami natykała się na trzyosobową rodzinę radośnie bawiącą się razem. Niektórzy spacerowali z psami, radośnie gawędząc. Pary krzyczały za dziećmi, żeby zwolniły, martwiąc się, że mogą upaść. Jane czuła się jak kosmita. Czuła się, jakby tam nie pasowała. Dlaczego tak było? Czy rodzina nie była czymś, do czego przynajmniej powinna należeć? Dlaczego dzieci innych były kochane i rozpieszczane? Dlaczego jej rodzina umniejszała, poniżała i nawet nie dbała o nią, kiedy miała zostać spalona żywcem? Nigdy nie chciała niczego odebrać Madelyn. Jane chciała tylko rodziny, a posiadanie siostry było pragnieniem jej serca. Miała tylko nadzieję, że Fowlerowie poświęcą jej odrobinę miłości z tego, czym obdarzali Madelyn. Przecież ona, Jane Fowler, była krwią Fowlerów, tą, która błąkała się tam przez dziewiętnaście lat. Ale Fowlerowie nigdy nie spełnili tej jednej skromnej prośby. Chociaż nie da się zaprzeczyć, że to była część planu Madelyn, nie udałoby się jej, gdyby Fowlerowie jej nie rozpieszczali i nie wierzyli w jej sztuczki. Gdyby tylko chcieli, choć trochę, poznać prawdę, żałować jej i wymierzyć jej sprawiedliwość, być może sprawy potoczyłyby się inaczej. Sprawa nie eskalowałaby do sytuacji, w której się znaleźli. Ale cóż, stało się, jak się stało. Żyła jak cierń w oku w tym miejscu, które nazywała domem. Nikt nie chciał, żeby została. Wszyscy życzyli sobie, żeby zniknęła; im szybciej, tym lepiej. Niektórzy nawet mieli nadzieję, że umarła dziewiętnaście lat temu. Jane mocniej owinęła koszulę, którą miała na sobie, wokół ciała. Zaczęła odczuwać chłód. Jane kontynuowała spacer po nabrzeżu. Świateł ulicznych było coraz mniej. Przechodniów też było coraz mniej. W tym momencie Jane zatrzymała się. "Wyjdźcie, jeśli czegoś ode mnie chcecie!" Kilku mężczyzn niezręcznie wyszło z ukrycia. "Stój spokojnie, piękna pani. Nie zrobimy ci krzywdy." "Potrzebujemy tylko od ciebie pewnych usług." Ci mężczyźni specjalizowali się w wyłapywaniu pijanych dziewczyn przed barami i klubami. Niektóre dziewczyny upijały się tak bardzo, że zasypiały na poboczu drogi. Ci mężczyźni obierali za cel te pijane dziewczyny, okradali je z dobytku, a nawet je hańbili. Nawet jeśli dziewczyny wiedziały, co im zrobili ci mężczyźni, robili im haniebne zdjęcia i grozili, że nie mają dzwonić do władz ani na policję. Ta metoda była dobrze przetestowana. Nie tylko mogli grozić dziewczynom, żeby nie zgłaszały ich władzom, ale mogli także wykorzystywać zdjęcia, aby zmusić je do posłuszeństwa. Ktoś tak trzeźwy jak Jane zwykle nie byłby ich celem. Ale była zbyt piękna. Urok samotności, który ze sobą niosła, był zbyt uwodzicielski. Nie mogli się powstrzymać od śledzenia jej. Nie wiedzieli, że sama rzuciła się w sieć. Ponadto wszyscy znajdowali się w takim zacisznym, ciemnym miejscu. Czyż to nie ona dała im wielką, tłustą okazję, żeby ją zdobyć? "Celowo poszłaś w takie zaciszne miejsce, nawet wiedząc, że za tobą idziemy?" Jane zdjęła koszulę, którą miała na sobie. Pod koszulą miała na sobie czarną kamizelkę. Jej uwodzicielskie ciało zostało odsłonięte przed oczami mężczyzn. Ślinka im ciekła na widok tak kuszącego celu. Nie mogli uwierzyć w jej spontaniczność. To był ich szczęśliwy dzień. "Jestem dziś w złym nastroju. Potrzebuję worków treningowych." Kopnięcie, które wymierzyła Cameronowi Croftowi wcześniej, nie wystarczyło, żeby uwolnić jej gniew. Ponadto spotkała Petera Fowlera, który zdenerwował ją jeszcze bardziej. Mogła mieć koszmary, jeśli nie da upustu swojej nienawiści i złości. "Więc chciałaś darmowego posiłku?" "Zobaczymy, co masz." "Złapać ją!" Mężczyźni byli zbyt pochłonięci swoją żądzą, żeby zwracać uwagę na słowa Jane. Ruszyli za nią jak stado głodnych wilków. Zakończenie tych mężczyzn nie było przyjemne. Bang! Huk! Trzask! Odgłosy jęków i jęczenia rozlegały się w zaułku. Jane szybko ich powaliła, mając nad nimi przytłaczającą przewagę. Każde uderzenie, które wymierzyła, wystarczyło, żeby odebrać im życie. I tak byli szumowinami, tymi, którzy krzywdzili kobiety. Z pewnością byli dobrym pozbyciem się dla społeczeństwa. Jane spojrzała na leżących na podłodze i jęczących z bólu mężczyzn. Przerzuciła koszulę, którą wcześniej zdjęła, przez ramię. Kiedy podniosła głowę, jej oczy spotkały parę głębokich, ciemnych oczu wpatrujących się w nią. Poczuła gęsią skórkę na całym ciele. Kim on był? Jak mogła wcześniej nie poczuć jego obecności?

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 12 Heartless Fowlers – Nie ma odwrotu | Czytaj powieści online na FicSpire