– Nie trzeba, panie Fowler – zadrwiła Jane, biorąc głęboki oddech i w końcu wypuszczając z siebie prawdę, która gotowała się w jej sercu.
Mówiła dalej: – Tak bardzo kochacie Maddie, że nie chcecie, by ktoś inny podważył jej status dziedziczki fortuny Fowlerów.
– Spełnię wasze życzenie. Od teraz moje relacje z Fowlerami się kończą i nie jestem już członkiem waszej rodziny!
Wraz z tymi słowami Jane poczuła, jak ogromny ciężar spadł jej z ramion i weszła na górę, nie oglądając się na osłupiałe miny Fowlerów.
Kiedy wróciła na dół z spakowanymi walizkami, wszyscy byli wstrząśnięci do głębi.
Jane stała tam tylko z prostą torbą i zwykłym plecakiem.
Posłała im chłodne spojrzenie i wyszła z willi.
– Zatrzymaj się! – krzyknął Jack. W końcu znalazł odwagę, by przemówić. – Mówisz poważnie, Jane?
– Bardziej poważnie niż kiedykolwiek, panie Fowler. Czyż nie tego wszyscy chcieliście? – odparła Jane sarkastycznie, wychodząc z domu bez oglądania się za siebie.
Madelyn nie mogła powstrzymać uczucia triumfu. Nie miała pojęcia, dlaczego Jane dobrowolnie zrezygnowała ze swojej pozycji w rodzinie Fowlerów, ale odczuła ulgę, że tak się stało.
Ekscytacja Madelyn sięgała zenitu, ale musiała grać. – Peter, proszę, idź porozmawiaj z Jane. To ja powinnam odejść, nie ona – błagała Madelyn, a łzy spływały jej po twarzy. – Jane jest po prostu zdenerwowana, bo źle ją zrozumieliście. Proszę, idź z nią porozmawiać.
Madelyn krzyczała i szlochała niekontrolowanie, ciągnąc Petera za ramię, ale on nie zareagował od razu.
W Peterze buzowały emocje. Uważał, że zatrzymywanie Jane w domu przysporzy tylko kłopotów rodzinie i zagrozi pozycji Madelyn, dlatego życzył sobie, by wyruszyła na własną rękę.
Ponadto Peter musiał przyznać, że Jane była jego siostrą. Nie mógł temu zaprzeczyć.
Co więcej, wiedział, że Jane odchodzi tylko dlatego, że ta rodzina głęboko ją zraniła.
Peter wiedział, że jego działania odegrały rolę w jej decyzji o odejściu, co sprawiło, że czuł się okropnie.
Madelyn była niespokojna, ponieważ zauważyła, że Peter się waha. Uświadomiła sobie, że Fowlerom nadal zależy na Jane. Uważała, że ma szczęście, iż podjęła wcześniejsze działania, w przeciwnym razie jej pozycja w rodzinie Fowlerów byłaby zagrożona.
– W porządku! Wynoś się! I nigdy nie wracaj! Ja, Jack Fowler, wypieram się ciebie jako mojej córki! – ryknął Jack, którego ogarnął gniew. Nie mógł uwierzyć, że Jane ośmieliła się mu grozić i zrywać więzi z rodziną Fowlerów.
Jack nie był typem osoby, którą łatwo przestraszyć groźbami, ponieważ od dawna działał w bezwzględnym świecie biznesu i spotkał wszelkiego rodzaju bezlitosnych ludzi. Miał nadzieję, że Jane zrozumie swój błąd, przeprosi i ponownie dołączy do rodziny Fowlerów.
W końcu Jack uważał, że bycie prawowitą dziedziczką znacznej fortuny jest tak kuszące, że nikt nie może powiedzieć "nie".
– Wystarczy, Jack! – nagle krzyknęła Anna.
Jack cofnął się, bojąc się reakcji swojej żony.
– Proszę, idź porozmawiaj z Janie, mamusiu – błagała Anna, zmieniając taktykę na wycofanie się.
– Pójdę zobaczyć, co z nią, Jack. Peter, zajmij się Maddie – powiedziała Anna, szybko podążając za krokiem Jane.
– Tato, Peter, to wszystko moja wina. Gdybym nie płakała, nie zrozumielibyście źle tego, co powiedziała Janie, i sprawy nie zaszłyby tak daleko. Jestem kłopotliwą osobą, więc powinnam opuścić rodzinę Fowlerów… – Madelyn padła na ziemię i zakryła twarz, jakby czuła się strasznie winna.
Serce Petera zabolało, gdy zobaczył, jak bardzo Madelyn jest zdenerwowana. Szybko jej powiedział: – To nie twoja wina, Maddie. Masz prawo czuć się smutna. Popełniliśmy błąd, kiedy okłamaliśmy cię i narobiliśmy tego bałaganu.
Jack westchnął. – Dobrze, Peter, musisz zabrać Maddie z powrotem do jej pokoju, żeby mogła odpocząć. Ja zajmę się resztą.
Anna dogoniła Jane i krzyknęła: – Jane, czekaj!
Jane zatrzymała się, odwróciła się i zapytała Annę chłodnym tonem: – Pani Fowler, czego pani chce?
Anna wyjaśniła: – Wiem, że jesteś zraniona, obwiniasz nas, ale jeśli przeprosisz, my też przeprosimy. Nie możesz ciągle grozić, że zerwiesz z nami więzi? To nie jest tak, jak myślisz!
– Nieważne, jak na to spojrzeć, nadal jesteś moją córką, moją krwią i ciałem. Dlaczego Fowlerowie mieliby cię nie chcieć?
Annie trudno było wybrać między Jane a Madelyn, ponieważ zależało jej na obu w równym stopniu. Jane nadal była dla Anny ważna.
Jane ogarnęło wzruszenie, gdy zobaczyła łzy w oszałamiających oczach Anny.
W swoim poprzednim życiu Jane kilka razy traciła nadzieję i chciała umrzeć.
Perswazja Anny zawsze osłabiała Jane i sprawiała, że chciała być z rodziną. W rezultacie Jane coraz bardziej grzęzła w bagnie, a w końcu Madelyn ją wrobiła i zginęła w pożarze.
Jane przysięgła, że nigdy więcej nie narażi się na ból odrzucenia przez bliskich lub spalenia żywcem bez nikogo, kto by ją pocieszył.
Jane warknęła: – Nie potrzebuję twojej miłości i nie poradzę sobie z nią. Proszę, nie bierz tego do siebie, pani Fowler. Dobrowolnie zrywam z wami więzi. Nie zabiję się i możesz być pewna, że będę mieć szczęśliwe i spełnione życie.
– Jane… – wymamrotała Anna, wciąż próbując ją przekonać.
Gdy wyciągnęła rękę w stronę Jane, ta po cichu odsunęła się na bok.
Jane w końcu powiedziała: – Do widzenia, pani Fowler, proszę nie wyglądać tak smutno. Powinna się pani skupić na Madelyn, ponieważ ona bardziej zasługuje na pani uczucie, a ja… Ja powinnam mieć własne życie.
Jane postanowiła zerwać z nimi więzi i chciała to zrobić w sposób, który nie pozostawi po sobie śladów.
Jane zignorowała błagania Anny, by została z rodziną Fowlerów, i zamiast tego wyszła przez bramę, zabierając ze sobą swoje rzeczy.
Podobnie jak za pierwszym razem, kiedy przyszła, przyniosła ze sobą tylko prosty bagaż. Jedyna różnica polegała na tym, że za pierwszym razem, gdy Jane przybyła do rodziny Fowlerów, była pełna ekscytacji, nerwowości, szczęścia, strachu i innych uczuć, a teraz jej serce było zimne jak lód.
Kiedy raz podjęła decyzję i zrobiła pierwszy krok, Jane odkryła, że jest o wiele spokojniejsza i nie boli ją tak bardzo, jak się spodziewała, kiedy tym razem odchodziła. Jej tak zwany "dom" wyrządził zbyt wiele szkód jej sercu, które były nie do naprawienia.
Anna była zaskoczona, jak zdeterminowana była Jane, kiedy odchodziła.
Stała zamrożona w miejscu, nie wiedząc, co zrobić dalej.
Kilka dni temu Jane przyszła do niej z niewinnymi oczami, potajemnie nazywając ją "mamą" jak dziecko, które popełniło błąd.
Jane tęskniła za rodziną i bliskością, ale ponieważ nie znała dobrze Fowlerów, bała się zbytnio zbliżyć z obawy, że rozzłości Annę.
Annie trudno byłoby uwierzyć, że kobieta, która stała przed nią, to Jane, którą pamiętała, chociaż wyglądały tak samo.
Po opuszczeniu rezydencji Fowlerów Jane pociągnęła walizkę w dół góry i wezwała taksówkę, aby zawiozła ją do następnego celu.
Kierowca słuchał radia, w którym nadawano aktualny temat o prawowitej dziedziczce fortuny Fowlerów. – Gdzie panią zawieźć, panno? – zapytał.
– Proszę mnie zawieźć do pobliskiego hotelu, takiego, który nie wymaga rejestracji dowodu tożsamości – odpowiedziała Jane. Nie miała gdzie się zatrzymać i ledwo miała pieniądze przy sobie. Zarobienie pieniędzy było teraz jej priorytetem, ponieważ jeśli jej się to nie uda, nie będzie jej stać nawet na jedzenie.
















