– Dlaczego już nie udajesz, że mnie nie poznajesz? Jeśli będziesz tak udawała, to jeszcze uwierzę, że masz amnezję – powiedział Hackett, obserwując zmagającą się Valerię, czując niewytłumaczalne poczucie satysfakcji.
– Ty draniu! Nikczemniku! Po rozwodzie nie powinniśmy mieć ze sobą nic wspólnego! Nawet jeśli się zobaczymy, powinniśmy udawać, że się nie znamy! Nie rozumiesz tego zdrowego rozsądku?
Valeria spojrzała na bezwstydnego mężczyznę przed sobą. Jego idealnie wyrzeźbione rysy i linia szczęki wydawały się jeszcze bardziej atrakcyjne niż wcześniej.
Hackett uważnie obserwował twarz kobiety, która wydawała się inna niż cztery lata temu. Miała delikatny i elegancki makijaż, a jej śnieżnobiała skóra wyglądała krucho. Jej usta, otwierające się i zamykające, wydawały się niesamowicie seksowne.
Przez te cztery lata nigdy nie przywiązywał większej wagi do wyglądu Valerii. Rzadko wracał do domu.
Wykorzystując nieuwagę Hacketta, Valeria go odepchnęła. – Nie dotykaj mnie! Nie masz do tego prawa!
Hackett lekko uniósł brew i z jakiegoś powodu wyrażenie „nie masz prawa” wprawiło go w niewytłumaczalny gniew.
– Ja nie mam prawa, ale ten obleśny stary drań ma? Nie chciałaś ani grosza z rozwodu, twierdząc, że moje pieniądze są brudne, a teraz nie uważasz za brudne uwodzenie tych starych dziadów?
Kiedy prawnik powiedział mu, że Valeria nie chce ani grosza, twierdząc, że jego pieniądze są brudne, z gniewu nie jadł cały dzień.
Uwodzenie?
To słowo było zbyt ostre!
– To nie twój pieprzony interes!
Valeria spojrzała na idealny wygląd Hacketta i nie mogła powstrzymać poczucia żalu. „Co za strata!” – krzyknęła w duchu. „On jest po prostu typowym draniem!”
Hackett zadrwił. – Dlaczego to nie mój interes? W końcu kiedyś byłaś moją kobietą. Dlaczego po rozwodzie tak bardzo pogorszył ci się gust? Zadajesz się z tymi obleśnymi starymi dziadami?
– Ty cholerny...
– Valeria, ostrzegam cię. Jeśli jeszcze raz zobaczę cię zadającą się z tymi starymi dziadami, nie obwiniaj mnie za brak szacunku dla ciebie!
Valeria nie mogła powstrzymać śmiechu ze złości. – Jak bardzo możesz mi okazać brak szacunku?
Byli już po rozwodzie, nie łączyło ich nic. Co mógł jej zrobić?
Niespodziewanie Hackett powiedział chłodno: – Przeniosę grób twojej matki, zgaduję.
– Co?
Valeria była zszokowana i gniewnie wykrzyknęła: – Hackett, jesteś wariatem!
Jak mógł wymyślić tak okrutną metodę? Był po prostu nieludzki!
Po tych słowach chciała go spoliczkować, ale Hackett szybko ją powstrzymał, mówiąc: – Wygląda na to, że zrozumiałaś, o co teraz chodzi. Nie denerwuj mnie. Ci, którzy mnie denerwują, będą żyli w bólu do końca życia.
– Cholera! – Valeria cofnęła nadgarstek.
Hackett powiedział: – Idź ze mną jutro spotkać się z moim dziadkiem i wyjaśnij, że rozwiedliśmy się polubownie, żeby nie myślał o tobie.
– Nie idę! – wykrzyknęła Valeria.
– Spotkaj się ze mną jutro wieczorem w starej rezydencji. Spotkają cię poważne konsekwencje, jeśli cię tam nie zobaczę. – Hackett odwrócił się i wyszedł, nie zwracając uwagi na jej odmowę.
Valeria obserwowała jego obojętną sylwetkę i poczuła chęć ugryzienia go. Tym razem posunął się za daleko!
W tym momencie mężczyzna wyglądający jak ochroniarz podszedł do Valerii. – Pani Sharp, pozwolę sobie panią odwieźć do domu.
– Kim jesteś? Nie znam cię i nie potrzebuję twojej pomocy.
Valeria miała już otworzyć drzwi samochodu, kiedy ochroniarz ją zatrzymał i powiedział poważnie: – Zostałem przysłany przez pana Jamesa, aby panią chronić, dopóki jutro wieczorem bezpiecznie nie dotrze pani do starej rezydencji rodziny Jamesów.
Valeria była oszołomiona.
Hackett był rzeczywiście przebiegłym i podstępnym mężczyzną!
Wyglądało na to, że nie uniknie jutrzejszego spotkania z Barronem. Ale wiedziała, że nie może pozwolić, aby ochroniarz zabrał ją teraz do domu, bo Hackett wkrótce odkryje istnienie jej dziecka.
Valeria wybrała numer do Jepsona, celowo oddalając się o kilka kroków, aby zachować trochę prywatności. Połączenie zostało szybko odebrane.
– Halo? – rozległ się głos Jepsona. Valeria zapytała: – Jepson, czy możesz zaopiekować się moim synem dziś wieczorem? Mogę nie zdążyć wrócić. Liczę na ciebie.
– Czy nie miałabyś nic przeciwko, gdybym zabrał twojego syna na noc do siebie?
– W porządku, pod warunkiem, że będziesz z nim. On jest grzeczny. Po wypiciu mleka pójdzie posłusznie spać.
Hackett wrócił do swojego samochodu i zobaczył, jak Valeria kończy rozmowę, po czym posłusznie wsiada do samochodu z ochroniarzem. Dopiero wtedy Hackett poczuł się całkowicie uspokojony.
Tymczasem Cheryl, która przez cały czas siedziała na siedzeniu pasażera, była świadkiem całej sytuacji i zżerała ją zazdrość.
Cheryl celowo wcześniej wpadła do basenu, myśląc, że przyciągnie to uwagę Hacketta. Ale nie spodziewała się, że pójdzie za Valerią na parking.
Cheryl ze żałosnym wyrazem twarzy, owinięta ręcznikiem, udawała zapłakanym głosem. – Hackett, czy znowu próbujesz odzyskać swoją byłą żonę? Zapomniałeś o nocy uroczystości cztery lata temu? Oddałam ci nawet moje dziewictwo, a ty obiecałeś wziąć za mnie odpowiedzialność. Obiecałeś też mojemu bratu przed jego śmiercią...
Hackett zmarszczył nasadę nosa smukłymi palcami, wydając się nieco zirytowany.
– Nie wyobrażaj sobie za dużo i nie przypominaj mi ciągle o tamtej nocy. Wiem i wezmę za ciebie odpowiedzialność – powiedział.
Dlatego cztery lata temu, kiedy Valeria twierdziła, że jest w ciąży i że spali ze sobą w noc uroczystości, bez wahania temu zaprzeczył. Tego dnia, kiedy obudził się rano, zobaczył Cheryl leżącą obok niego nago, a na nieskazitelnie białym prześcieradle były nawet karmazynowe plamy krwi.
W tamtym momencie był oszołomiony.
Cheryl była siostrą Abbota Yeatsa. Abbot był najbardziej zaufanym ochroniarzem Hacketta, który zginął okrutną śmiercią, chroniąc Hacketta.
Przed śmiercią Abbot błagał Hacketta, aby zaopiekował się jego siostrą.
Dlatego, chociaż Hackett nie żywił żadnych uczuć do Cheryl, nadal...
Cheryl spojrzała na zniecierpliwienie na przystojnej twarzy Hacketta i szybko wyjaśniła: – Przepraszam, Hackett. Po prostu bardzo się bałam, że cię stracę...
– Odwiozę cię do domu. – Hackett uruchomił samochód i odjechał.
Cheryl chciała spędzić z nim więcej czasu, ale widząc jego obojętny wyraz twarzy, postanowiła odłożyć to na inny raz.
Następnego wieczoru.
Przez cały dzień Valerię śledził ochroniarz wysłany przez Hacketta, aż eskortował ją do starej rezydencji. Był naprawdę lojalny.
Valeria niechętnie wysiadła z samochodu i zobaczyła Hacketta czekającego na nią przed rezydencją.
– Panie James, pani Sharp przybyła.
Hackett odpowiedział obojętnie: – Hmm, możesz już iść. Odwiozę ją później.
– Tak jest, proszę pana.
Kiedy ochroniarz odszedł, Valeria odwróciła się, zamierzając odejść. Niespodziewanie Hackett złapał ją za delikatny nadgarstek. – Valeria Sharp, myślisz, że możesz uciec? Idź i spotkaj się z moim dziadkiem!
– Puść mnie! Mogę iść sama!
Walczyła, aby odzyskać rękę, ale Hackett mocno ją trzymał. – Podczas twojego pobytu w rodzinie Jamesów mój dziadek zawsze się tobą opiekował. Czy możesz znieść dalsze zasmucanie go? Kilka razy był hospitalizowany, ponieważ za bardzo się o ciebie martwił. Nie chcesz iść go zobaczyć?
– Ja...
Valeria zamilkła.
W rodzinie Jamesów najlepiej traktował ją Barron. Czuła się winna, że odeszła bez pożegnania się z nim. To może być dobra okazja, aby teraz wszystko wyjaśnić.
– Wejdźmy do środka. Dziadek się starzeje i nie powinniśmy go już martwić. – Hackett wciągnął Valerię do bramy rezydencji.
















