logo

FicSpire

Zemsta po rozwodzie

Zemsta po rozwodzie

Autor: iiiiiiris

Chapter 5
Autor: iiiiiiris
12 paź 2025
OLIWIA DZIEWIĘĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ Więzienie było ciężkie, nie tylko dlatego, że byłam w ciąży, ale i z powodu tego, jak mnie traktowano. Jednak za jedno byłam wdzięczna – Ethan dotrzymał słowa. Przekupiony przez niego strażnik nadal przynosił mi witaminy i dbał o mnie zgodnie z obietnicą. Ale kiedy go nie było, inni „zapominali” mnie nakarmić. Bywały dni, kiedy byłam tak głodna, że aż bolał mnie brzuch. Pewnego dnia krzyczałam, aż w końcu ktoś przyszedł. Ale zamiast jedzenia dostałam lanie. Zbili mnie tak mocno, że miałam podbite oko i siniaki na całych rękach i nogach. Ale przez to wszystko chroniłam moje dziecko. Nawet po pobiciu nie dali mi nic do jedzenia. Od tamtego dnia nauczyłam się siedzieć cicho, kiedy nie było w pobliżu tamtego strażnika. Racjonowałam jedzenie, jadłam małe porcje i oszczędzałam trochę na wypadek, gdybym następnego dnia nic nie dostała. Byłam skórą i kośćmi i martwiłam się o moje dziecko. Czy dostaje wystarczająco dużo składników odżywczych? Czy urodzi się zdrowe? Myśl o cierpieniu mojego dziecka tylko zwiększała moją urazę do Nicka. Nienawidziłam go coraz bardziej z każdym dniem. Mój brzuch był teraz ogromny, ciężki. Dziś obudziłam się czując się nieswojo i wyczerpana. Nie dotknęłam śniadania, kiedy strażnik je przyniósł. Tępy ból pulsował w moich plecach, pojawiając się i znikając. Za każdym razem, gdy uderzał, zamierałam, wstrzymując oddech, aż minął. Myślałam, że może zaczyna się poród, ale wody mi nie odeszły. Mimo to coś było nie tak. Niecierpliwie czekałam na obiad, mając nadzieję poprosić strażnika o skontaktowanie się z Ethanem i przyprowadzenie lekarza. Nie mogłam stracić mojego dziecka – nie po tym wszystkim, co razem przeszliśmy. Zapadałam w sen i budziłam się. Ból stawał się coraz silniejszy, coraz częstszy. Kilka razy ugryzłam się w dolną wargę, żeby nie krzyczeć. W końcu drzwi celi się otworzyły. Opierałam się o ścianę, oddychając z trudem. Ale w tamtym momencie czułam, jakby jakaś siła we wszechświecie w końcu była po mojej stronie. Nagle odeszły mi wody. Oczy strażnika rozszerzyły się ze zdziwienia. – Zaraz sprowadzę pana Lewisa! – Upuścił talerz z jedzeniem, który niósł, i pobiegł. Złapałam się krat, ciągnąc je tak mocno, że myślałam, że je złamię. Strażnik wrócił, dysząc. – Pan Lewis już jedzie. – Dziękuję – udało mi się powiedzieć. Stał tylko tam, bezradny. – Proszę, zatrzymaj dziecko w środku. Nie wiem, co robić. Poczekaj na pana Lewisa! Gdybym nie cierpiała tak bardzo, mogłabym się roześmiać. Najwyraźniej nie miał pojęcia, że ​​kiedy dziecko zdecyduje się wyjść, nie da się go powstrzymać. Ale miałam nadzieję, że się wstrzyma; ta cela nie była miejscem do rodzenia dziecka. Po tym, co wydawało się wiecznością, leżąc na plecach i czując, jak nadchodzi dziecko, drzwi celi otworzyły się po raz kolejny. – Olivia! Jestem tutaj. Zabiorę cię do ambulatorium – Ethan wpadł do środka z lekarzem. Lekarz rzucił szybkie spojrzenie i powiedział: – Nie zdąży do ambulatorium. Dziecko się koronuje. Już wychodzi. W tamtym momencie moja uraza do Nicka osiągnęła nowy poziom. Moje dziecko miało się urodzić w brudnej celi tylko dlatego, że Nick uwierzył jakiejś kobiecie, którą ledwo znał, zamiast mnie. Skazał mnie na to cierpienie. – Olivia, musisz przeć – powiedział Ethan. – Wiem, że nie tego chciałaś, ale dziecko już wychodzi. Jego głos sprowadził mnie z powrotem do rzeczywistości. Nie chodziło już o Nicka. Chodziło o moje dziecko. Parłam tak mocno, jak tylko mogłam. Parłam z całych sił. Wkrótce po tym powietrze wypełnił płacz mojego dziecka, a po mojej twarzy popłynęły łzy. Lekarz podał mi go. – Czy wszystko z nim w porządku? Czy jest zdrowy? – zapytałam, wpatrując się w niego. Był taki mały. – Będę musiał go zbadać, ale wygląda dobrze – tylko trochę niedowagi, ale dobrze. Uśmiechnęłam się przez łzy. – Ma na imię Samuel. Daj mu moje nazwisko, a nie Nicka, i chroń go. Zabierz go stąd, Ethan. – Moje serce pękło, gdy go oddawałam. – Możesz go jeszcze chwilę potrzymać – zaproponował lekarz, ale pokręciłam głową. Urodził się w tej brudnej celi. Nie chciałam, żeby spędził tu ani sekundy dłużej. – Nie. Zabierz go i sprawdź, czy jest zdrowy. I pamiętaj, Ethan – nigdy nie mów Nickowi. Szlochałam, patrząc, jak Ethan odchodzi z nim. – Nick, zapłacisz za to. Przysięgam.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 5 – Zemsta po rozwodzie | Czytaj powieści online na FicSpire