Reuben
Obracając w dłoniach nieotwartą paczkę papierosów – nawyk, któremu już nie ulegałem, ale w którego znajomej formie wciąż znajdowałem ukojenie – wpatrywałem się w Bixa. Jego oczy były lekko zaczerwienione, gdy siedział naprzeciwko mnie w milczeniu przez długą chwilę, po tym jak właśnie zakończyliśmy naszą trzygodzinną naradę.
– Dziękuję, że nie spaliłeś Watahy Opalowego Księżyca i nie skrzyw
















