Oczy Alistaira rozszerzyły się, gdy jego wzrok spotkał się z jej intensywnym spojrzeniem. Niemal wcisnął gaz zamiast hamulca. Samochód niespodziewanie zadrżał, wytrącając Audrey z równowagi i szarpiąc ją z powrotem w pasach bezpieczeństwa.
Audrey potrzebowała chwili, by się uspokoić. Pogładziła się po piersi i ponownie spojrzała na Alistaira. Wyraz jego twarzy mówił jej wszystko, co musiała wiedzieć: zdecydowanie coś było na rzeczy.
Przy całym tym napięciu wiszącym w powietrzu, nie uwierzyłaby mu, gdyby powiedział, że nie boryka się z poważnymi problemami.
Nawet gdyby miał jakieś kłopoty w sypialni, szczerze mówiąc, nie obchodziło jej to. W głębi duszy, trochę ją to nawet cieszyło. Była to dla niej ulga, ponieważ nie musiałaby zawracać sobie głowy obowiązkami małżeńskimi. Wolałaby umrzeć, niż spać z nieznajomym.
Alistair wyczuwał, co się dzieje w jej głowie. Spuścił wzrok i powiedział: „Otwórz schowek przed sobą.”
Audrey zastanawiała się, jak ich rozmowa tak nagle przeszła od ukrytej choroby do schowka. "Czy naprawdę udało mi się zgadnąć, co ukrywa?" – pomyślała.
Trochę zdezorientowana, Audrey pochyliła się i otworzyła schowek.
Alistair ponaglił ją: „Otwórz teczkę”. Na szczęście, tuż po przyjeździe do Riverdale, przeszedł kompleksowe badania, a raport wciąż był w samochodzie.
Kiedy Audrey wyciągnęła teczkę, jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. To był raport medyczny. Każdy wynik testu był szczegółowy i pokazywał, że jest całkowicie zdrowy.
„Jak to możliwe, że nie ma żadnych problemów?” – pomyślała Audrey, czując się trochę zagubiona.
W tym momencie zamigotało czerwone światło, a Alistair spojrzał na nią z ukradka, z uśmieszkiem malującym się na jego ustach. „Jeśli wciąż nie jesteś pewna, zawsze możesz to sama sprawdzić.”
„Sprawdzić sama?” – pomyślała, czując, jak jej policzki płoną, gdy w jej umyśle pojawiły się niestosowne obrazy. Szybko zakrywając twarz dłońmi, zmusiła się do spokojnej odpowiedzi: „Nie, w porządku. Wierzę ci.”
Widząc zaczerwienione uszy Audrey, Alistair poczuł, jak fala wcześniejszego smutku odpływa. Powstrzymał śmiech i przyznał: „Nie ma ze mną nic złego. To głównie dlatego, że moja rodzina mnie do tego zmusza. A jest jeszcze jeden powód.”
Zamilkł na chwilę, lekko bębniąc palcami po kierownicy. „Mam syna, który potrzebuje opieki.”
„Co? Syn?” Umysł Audrey się wyłączył. Ocknęła się, gdy światło zmieniło się na zielone, a świat za oknem samochodu przemknął. Nagle znalazła się na skraju zostania mamą, nawet o tym nie wiedząc.
Alistair kontynuował: „Nie chciałem tego przed tobą ukrywać, ale jeśli to dla ciebie za dużo, zawsze możesz się wycofać.”
Audrey przygryzła wargę, czując mieszaninę zakłopotania i dezorientacji. „Wycofać się? Czy to w ogóle wchodzi jeszcze w grę?” – zastanawiała się.
Fiona nie otrzymała jeszcze wyników testu na ojcostwo, a Eliza już mieszkała z Rhodesami i była traktowana jak jedna z nich. Rodzina Harperów zdawała się całkowicie zapomnieć o Audrey, nigdy się z nią nie kontaktując.
A był jeszcze Dominic, z którym skończyła.
Audrey spojrzała na Alistaira, podziwiając, jak bardzo jest przystojny. Z pewnością jego dziecko też będzie urocze. Słyszała, że poród może być ciężki i że może zmienić jej sylwetkę, więc bycie macochą nie brzmiało wcale tak źle.
Kiedy otrząsnęła się z początkowego szoku, poczuła się lżej, niemal podekscytowana. Uśmiechnęła się. „Postaram się być świetną macochą”. To była jej obietnica.
Alistair uniósł brwi, wyraźnie w lepszym nastroju. Powiedział ciepło: „Wspaniale! Najpierw kupmy ci jakiś strój, a potem pojedziemy do urzędu miasta.”
Audrey wciąż była w sukni ślubnej, ale ta podarła się, kiedy wyskoczyła z samochodu, więc zdecydowanie nie nadawała się do uzyskania aktu małżeństwa. Ponieważ czas naglił, szybko znaleźli pobliskie centrum handlowe.
Po przebraniu się z sukni ślubnej i zmyciu makijażu, Audrey zdecydowała się na swobodny strój – parę czarnych, szerokich spodni i prostą białą koszulę, którą włożyła w spodnie. Strój ładnie podkreślał jej rysy, zwłaszcza w połączeniu z Alistairem w pasującej białej koszuli.
Gdy wychodzili z centrum handlowego, Audrey usłyszała, jak para klientów mówi: „Świetnie razem wyglądają.”
Słysząc to, poczuła się bardziej swobodnie. Uzyskanie licencji z Alistairem nie okazywało się tak zniechęcające, jak sądziła.
















