Lucas wszedł do rezydencji, boso. Jego ubranie było podarte i poszarpane, włosy posklejane zaschniętą krwią.
Od stóp do głów było oczywiste, że jest pokryty karmazynem. Jedynym dźwiękiem w tle był świergot świerszczy, gdy zbliżał się do ciężkich mahoniowych drzwi, otwierając je, jakby były nieważkie.
Nawet jego ślady zostawiały małe plamy krwi po drodze, ale to go nie obchodziło. Służba posprząta
















