logo

FicSpire

Przypadkowa partnerka króla likanów

Przypadkowa partnerka króla likanów

Autor: Katty&Cutie

Rozdział 3: „Twój pokój, mój?”
Autor: Katty&Cutie
2 wrz 2025
Siedząc tak, traciłam poczucie czasu, całkowicie pochłonięta przez myśli. Po kilku godzinach, powoli, podniosłam się, kierując z powrotem do hotelu, mój wilk milczał w smutku. Każdy krok w stronę hotelu wydawał się ciężki i bolesny, jakbym dźwigała ciężar całego świata. Deszcz lał, przemaczając mnie do suchej nitki, ale prawie tego nie zauważałam. Jutro opuszczę ten kraj, najwyraźniej nie ma tu dla mnie nic. Potrzebowałam czegoś, co stępi ten przytłaczający ból, który mnie pochłaniał. Poszłam prosto do baru w hotelu. – Daj mi drinka, który najlepiej znieczuli ból – zamówiłam u barmana. – Potrzebuję czegoś mocnego – wyjaśniłam. Podał mi zieloną miksturę. – Nie pijesz alkoholu – przypomniała mi cicho Nova. – Nie obchodzi mnie to. Nie widziałaś, co się stało? Wszyscy nas odrzucili. Nikt nas nie chce! – odparłam, w moim głosie słychać było gorycz. W ciszy, mój wilk prawdopodobnie dąsał się w moim wnętrzu, chwyciłam szklankę i wypiłam ją jednym haustem. Pierwszy łyk uderzył w moje gardło jak gorzki ogień, powodując, że zaskoczona splunęłam. Spróbowałam ponownie, druga próba była nieco bardziej znośna. Wkrótce pochłaniałam szklankę za szklanką. W głowie mi się zakręciło, a dławiący ból stępił się w mglistą otoczkę. Z pęcherzem bliskim pęknięcia zatoczyłam się w poszukiwaniu łazienki. Kiedy z niej wyszłam, zderzyłam się z kimś – z mężczyzną, którego wilczy uśmiech przeszedł mi dreszczem po plecach. – Jesteś całkiem niezłą sztuką – warknął, a jego oczy były drapieżne. – Puść mnie – warknęłam, wyrywając nadgarstek z jego uścisku. Tracąc równowagę, zatoczyłam się do tyłu, prawie upadając. Znowu mnie obmacywał. – Wiesz, kim jestem? Jestem betą znanego stada. Mogę ci to wynagrodzić – wymamrotał, a jego oczy zalśniły pożądaniem, gdy jego dłoń wędrowała po mojej twarzy. W przypływie wściekłości wbiłam zęby w jego ramię. – Ty suko! – krzyknął, podnosząc ramię. Przygotowałam się, czekając na spodziewany ból, jego silne ramię zetknęło się z moją twarzą, ale oczekiwany ból nigdy nie nadszedł. Zamiast tego, uniósł się rozkoszny aromat, pobudzając moje zmysły. Powoli opuściłam ramię, otwierając oczy na hipnotyzujący widok. – Muszę być pijana, żeby widzieć tak pięknego mężczyznę w tym mieście – zachichotałam, opadając z powrotem na swoje miejsce. ............... Lucas siedział w barze hotelowym, a jego uwagę przykuła sfrustrowana młoda kobieta, która wpadła do środka i usiadła na jednym z wysokich stołków. Jej wejście od razu go zafascynowało, odwracając jego uwagę od własnych wewnętrznych rozważań. Obserwował ją, jak wypijała szklankę za szklanką wina, prawie krztusząc się pierwszym łykiem. – Co ja właściwie robię? – mruknął do siebie, rozdarty między własnymi troskami a rozgrywającą się przed nim sceną. Wraz ze zbliżającą się koronacją na króla La Luny pojawiły się nieoczekiwane problemy rodzinne. Kilka miesięcy wcześniej dowiedział się o istnieniu swojego przyrodniego brata, owocu pozamałżeńskiego romansu jego ojca. Uczestniczenie w ceremonii zaręczyn jego przyrodniego brata tego dnia wydawało się obowiązkiem, powinnością starszego rodzeństwa. Potem zaczął się nudzić, ten jego przyrodni brat nie był niczym wartym uwagi, jego małżeństwo było bez wątpienia polityczne, desperacko usiłował zdobyć tron. Potem po cichu wyszedł z pokoju, opuszczając ceremonię i osiadając w ciemnym miejscu prywatnego baru. Wtopił się w to miejsce. Stamtąd słyszał rozmowy toczące się wokół, ludzie wyrażali swoje opinie na temat rzeczy, o których nic nie wiedzieli. Gorącym tematem okazał się on sam. Siedzenie tam pomogło mu tylko zobaczyć, jak bardzo ignoranccy są ludzie. Potem weszła ona, od razu przykuwając jego uwagę. Obserwował ją, jak pije, tylko po to, by zobaczyć, jak zaczepia ją jakiś dziwny mężczyzna. Pomimo agresji rozgrywającej się na jego oczach, nikt nie interweniował. Mężczyzna był wyraźnie betą, można to było poznać po jego aroganckiej postawie. Lucas zmusił się, by odwrócić wzrok, ignorując swojego Lycana, który bezmyślnie drapał, prosząc o uwolnienie i wyrządzenie krzywdy temu mężczyźnie. Pijane kobiety atakowane przez pozbawionych moralności mężczyzn nie były jego problemem. Nie był jeszcze nawet królem. Irytacja jego Lycana wzrosła, gdy mężczyzna bezczelnie obmacywał młodą damę, co skłoniło Ricka do pilnego błagania o interwencję. – Zrób coś! – głos Ricka rozbrzmiał gniewnie w jego głowie. – Nie sądzę, żebyś powinien się wtrącać – ostrzegł Jake, przysiadając na krześle obok Lucasa. – Co? – odpowiedział Lucas, wciąż wpatrując się w zrozpaczoną kobietę. – Twój Lycan jest na krawędzi. Twoje oczy płoną – zauważył Jake. – Dziwne, nagle zainteresowałeś się kobietą – mruknął Jake, zerkając na młodą dziewczynę i pijanego mężczyznę. – Nie – zaprzeczył Lucas, chociaż stwierdził, że jego wzrok mimowolnie wraca do niej. – Wygląda na zdruzgotaną, prawdopodobnie odrzucona – zauważył Jake, a w jego głosie słychać było współczucie. Lucas spojrzał na niego obojętnie. – Tak, wilki odrzucające swoich partnerów dla kogoś innego to nic nowego. Mamy dwudziesty pierwszy wiek – wyjaśnił Lucas z westchnieniem. – Wiedziałbyś, gdybyś nie był Lycanem; nic nie wiesz o posiadaniu partnerów – zauważył Jake, odwracając wzrok. Lucas obserwował, jak mężczyzna staje się wściekły, a jego ręka prawie opada na kobietę i zanim zdążył się opanować, stwierdził, że stoi obok niej, trzymając nadgarstek mężczyzny w swoim uścisku. – Hej, puść mnie! – krzyknął mężczyzna w gniewie. Lucas wziął głęboki oddech, zaciskając uścisk na nadgarstku mężczyzny, wywołując okrzyki bólu. – Zgiń – wysyczał, puszczając go i odrzucając. Wcześniej pijany mężczyzna prawie natychmiast wytrzeźwiał, wycofując się w strachu. – Czy ty jesteś prawdziwy? – zapytała Isabella, marszcząc brwi, patrząc na mężczyznę, który właśnie ją uratował. – Ona dobrze pachnie – mruknął Rick w głowie Lucasa. Obserwował, jak chwyta kolejną szklankę. – Wystarczy – westchnął, wyciągając rękę i odsuwając od niej drinka. Jej senne oczy spojrzały na niego z lekkim zmarszczeniem brwi. Obserwował ją, a jego usta były mocno zaciśnięte w dezaprobacie. Wyglądała w tym momencie całkiem głupio z na wpół sennymi oczami. Jednak zamiast się zirytować, był zaintrygowany. Kobiety nie były w jego typie, a pijane kobiety? Jeszcze gorzej. Ale jakoś to urocze, pijane, głupio wyglądające stworzenie go fascynowało. – Daj mi się napić – wymamrotała, prawie wybuchając płaczem. Z westchnieniem upuścił szklankę i obserwował, jak siłą ją wypija, krztusząc się nią. Isabella siedziała cicho przez chwilę, pozwalając gorzkiemu smakowi przepłynąć przez nią. – Zrobiłam wszystko, wszystko, o co prosili. Wszystko! – wydusiła z siebie. – Ale co za to dostałam? Wszystko po to, żeby usłyszeć, że jestem nikim?! – krzyknęła, a jej głos drżał. Lucas poruszył się niespokojnie, a jego oczy przesuwały się po drobnej sylwetce kobiety przed nim. Wyglądała żałośnie, z wilgotnymi włosami i ubraniem, ale wydawało się, że nic ją nie obchodzi. Było w niej coś, co go pociągało, coś, od czego nie mógł się odwrócić. Z westchnieniem opuścił się na krzesło obok niej, a widok jej płaczu zaczął go ruszać, nagle poczuł chęć, by poczuła się lepiej. – Hej – zawołała nagle Isabella, patrząc na niego. – Masz partnera? – wybełkotała. – Nie wiem – odpowiedział spokojnie. Nie był z nikim związany; to był jeden z powodów, dla których kochał swój status Lycana. Nie przejmował się takimi błahostkami i tak żałosnymi powiązaniami. Isabella skinęła kilka razy głową. – Kto w ogóle potrzebuje partnera? – zapytała, wściekając się. – Jaki biznes?! Jaka ekspansja?! – Jej nagły wybuch prawie go zaskoczył. – Byłam tak zajęta próbowaniem im dogodzić, że nie zatrzymałam się na chwilę i nie pomyślałam. Zrobiłam wszystko, o co mnie prosili – zawołała. – Wszystko. Myślałam, że w ten sposób zdobędę ich aprobatę. Że mama w końcu się do mnie uśmiechnie, powie mi, że jest ze mnie dumna – wymamrotała. – Zrobiłam wszystko – otarła łzy, a potem spojrzała na niego, a jej serce pękało na myśl o tym, jak bardzo rozproszone stało się jej życie. – Spędziłam całe życie próbując i starając się być lepsza, myśląc, że mogę udowodnić, że mnie zaakceptują! Wszystko na nic! – wymamrotała. Nikt jej nie chciał, nawet Erin. Lucas obserwował ją cicho, jak dalej się rozwodziła. – Jak mogli mnie tak wyrzucić! Wykorzystali mnie – wymamrotała. – Mam dość! – zaszlochała, wciągając łzy. – Nawet Erin – jej głos załamał się ochrypłym szeptem. Czuła, jak frustracja narasta i uderza w nią nieustannie. Poczuła narastający w niej gniew; miała dość bycia ich marionetką. Lucas obserwował jej zmagania, a jej uścisk na szklance zaciskał się. Jego spokojny, głęboki głos do niej dotarł. – Cóż, jeśli cię nie chce, to na ciebie nie zasługuje. Znajdź kogoś lepszego – wymamrotał. Wychyliła się, żeby na niego spojrzeć i prawie straciła równowagę, prawie spadając z krzesła. Natychmiast wyciągnął rękę, chwytając ją i stabilizując z powrotem na miejscu. Nagły kontakt jego zimnego ramienia z jej nagą skórą przeszedł jej dreszczem po plecach. Isabella gwałtownie zaczerpnęła powietrza. – Dlaczego tak dobrze wyglądasz? – wymamrotała ze zmarszczeniem brwi, wyciągając rękę, żeby dotknąć twarzy niewiarygodnie przystojnego Adonisa przed nią. – Znajdź kogoś lepszego – powtórzyła za nim, sennie kiwając kilka razy głową. Nachyliła się jeszcze bliżej, zaledwie o oddech od jego twarzy, a jej małe usta znajdowały się tuż przed jego. Jego krtań uniosła się, a jej oczy śledziły ruch w łakomy sposób. – Ty się nadasz – powiedziała zdecydowanie po chwili. – Słucham? – Będziesz moim romansem na jedną noc – oświadczyła nagle, szturchając go palcem w twardą klatkę piersiową. Przez całe życie była wzorową córką, robiąc wszystko, o co ją proszono, tylko po to, by zdobyć ich aprobatę, by zobaczyć, jak jej rodzice uśmiechają się do niej tak, jak do jej siostry, a wszystko na nic. Teraz zamierzała rzucić ostrożność na wiatr, zrobić coś bez myślenia o konsekwencjach, coś, czego nigdy wcześniej nie robiła. Lucas cicho zachichotał. Czy ta kobieta miała choćby blade pojęcie, kim on jest? Mógłby się założyć, że wiedza o tym, kim on naprawdę jest, sprawiłaby, że uciekłaby w popłochu. – Mój pokój czy twój? – zapytała, wstając z wysokiego stołka i zataczając się na nogi, a potem stając do niego na wprost. Nawet siedząc, wciąż górował nad nią. Cicho zachichotał. Ta delikatna, niewinnie wyglądająca kobieta wcale nie była taka niewinna; w rzeczywistości była dzikim kociakiem. Mała, nieokiełznana i niebezpieczna w swoim pijanym stanie. – Hej, zadałam ci pytanie – warknęła Isabella gniewnie. – Będziesz tego żałować, kiedy wytrzeźwiejesz – wymamrotał, a jego gruby głos rozbrzmiewał. – Jesteś mój na dzisiejszą noc – oświadczyła, ignorując jego słowa i patrząc mu w oczy. Patrzyły na nią w zamian, lśniąc w ciemności. Wydawało się, że jego oczy kryją coś psotnego; wydawało się, że ją wciągają. Poczuła, jak całe jej ciało prawie natychmiast się rozgrzewa pod jego gorącym spojrzeniem. Jej oddech stał się gorętszy i szybszy, a jej oczy wypełniło nieokiełznane pożądanie. Nerwowo przełknęła ślinę. – Twój pokój czy mój? – zapytała ponownie, brzmiąc odważniej i podnosząc się, żeby wyglądać na wyższą. Jej oczy były wilgotne od pożądania i żądzy. – Mój – odpowiedział w końcu, podnosząc ją w ramiona.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 3: „Twój pokój, mój?” – Przypadkowa partnerka króla likanów | Czytaj powieści online na FicSpire