Przyjęcie tętniło życiem – śmiechem, muzyką i szumem rozmów. Delikatny blask girland lampek rzucał ciepłą, złotą poświatę na udekorowaną salę, nadając temu miejscu niemal magiczny charakter. Brzęk kieliszków i radosne okrzyki rozbrzmiewały w tłumie. Dla wszystkich innych była to idealna uroczystość.
Ale nie dla mnie.
Nie po zobaczeniu tej krwistoczerwonej róży.
Ręka Adriana spoczywała opiekuńcz
















