Resztę poranka spędziłam, chodząc po salonie w kółko, od czasu do czasu piorunując wzrokiem zaproszenie, jakby miało zniknąć, gdybym się w nie wpatrywała wystarczająco długo.
Nie zniknęło.
Do południa dałam sobie spokój z udawaniem, że mnie to nie rusza.
Mama Adriana nie tylko go testowała – testowała też mnie.
A ja nienawidziłam tego, że jakaś część mnie chciała zdać ten egzamin.
Dźwięk otwierany
















