Ślady stóp urywały się w połowie pokoju.
Stałam jak wryta, czując ciężar powietrza, które mnie przygniatało, gdy wpatrywałam się w nie.
Nie były duże – ledwo zauważalne, ale tam były. Wilgotne plamy ciągnące się od balkonu w stronę rogu w pobliżu komody.
Przez długą chwilę nie mogłam się ruszyć.
Lekki szum deszczu na zewnątrz zniknął pod dudnieniem mojego serca.
Przełknęłam z trudem ślinę, a wzrok
















