Brian nonszalancko rzucił: "Ariana sama posprząta swój bałagan. Bez rodziny Torrey jest nikim."
W tym momencie zadzwonił jego telefon stacjonarny. Odebrał. Na linii była pracownica z recepcji. Powiedziała: "Panie Lodge, jest tu pani z rodziny Torrey, która pana szuka."
Słysząc, że Ariana przyjechała, oparł się na krześle i prychnął. "Wpuścić ją."
"Tak, proszę pana." Pracownica się rozłączyła.
















