MATTEO
Byłem stanowczo przeciwny temu układowi, ale teraz widzę, jak interesujący może się on stać.
Chcą się bawić? Dam im dobrą zabawę.
Pieprzeni dranie.
Marcelowie.
Mam kilka słów, które idealnie by ich opisały.
Kłamcy.
Chytry.
Podstępni, gówniane ścierwa.
I zastanawiam się, jak udało im się oszukać wszystkich i wspiąć się na szczyt.
Niestety dla nich, wkrótce zostanę Donem i dopilnuję, żeby ich nazwisko zostało zrównane z ziemią.
Ale niestety dla mnie, zostanie Donem ma swoją cenę.
Dwa miesiące temu, kiedy byłem w podróży służbowej w Hiszpanii, otrzymałem telefon od ojca z prośbą o pilny powrót do domu i wróciłem, tylko nigdy nie zgadłem, że nagły wypadek okaże się aranżacją małżeństwa między mną a córką tego chciwego drania - Marcelo.
Po powrocie z Hiszpanii pojechałem prosto do posiadłości mojego ojca na Sycylii, gdzie spotkałem się z matką i siostrą. Ale nawet po tylu latach wciąż nie byłem w stanie spojrzeć im w oczy.
Poszedłem na górę do gabinetu i kiedy otworzyłem drzwi, zastałem ojca i jego consigliere stukających się kieliszkami na znak zgody na coś, chichocząc - i wtedy zostałem poinformowany o moim małżeństwie z Annabellą Marcelo. Za dwa miesiące.
Protestowałem, jak tylko mogłem, ale ojciec zagroził, że jeśli nie zgodzę się na ten układ, moje prawo pierworództwa zostanie mi odebrane i przekazane mojej siostrze. Trzymał mnie za jaja.
Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem seksistą, ale absolutnie nie chciałbym, żeby moja droga siostra w jakiś sposób zaplątała się w ten splamiony krwią świat. Odmawiam powtarzania moich błędów, polegających na niemożności ochrony własnych.
Po tym, jak ojciec przekazał mi informację o moim małżeństwie z Annabellą, zacząłem się nad tym głęboko zastanawiać. Annabella nie jest typem kobiety, która wychodzi za mąż dla samego faktu, a nawet jeśli jest skłonna do małżeństwa, jej ojciec zna moją reputację zbyt dobrze, by pozwolić swojej cennej córce zbliżyć się do mnie choćby na cal.
Zawsze miałem podejrzenia, jeśli chodziło o Marcelo.
Może i jest consigliere, ale to jest Cosa Nostra - sycylijska mafia - a moja famiglia jest jedną, jeśli nie największą z pięciu rodzin, które prowadzą sprawy Cosa Nostry.
Nikomu nie można ufać. Nawet samemu sobie.
A w moich trzydziestu latach życia i przynajmniej dwudziestu latach bycia zaprzysiężonym członkiem mafii, nigdy nie uchodziłem za głupca i nie zamierzam nim zostać, ani też nie będę udawał ignorancji wobec nieczystej gry rozgrywanej na moich oczach.
Sama idea małżeństwa mnie odpycha, ale myśl o poślubieniu dziewczyny takiej jak Annabella może doprowadzić mnie w bardzo brzydkie miejsce. Annabella jest apodyktyczna, dominująca, niegrzeczna, lekceważąca, dziwką, której jedynym zmartwieniem jest gra według zasad ojca i ssanie każdego kutasa, który wpadnie jej w ręce.
Zabawne, że mój ojciec chciałby takiej kobiety za synową.
Będąc bardzo ciekawym człowiekiem, człowiekiem tak ciekawym, że nie spocznie, dopóki nie zdobędzie wszystkich odpowiedzi, których potrzebuje, zacząłem kopać głęboko, potajemnie szukając wszelkich informacji, jakie mogłem zdobyć, aż w końcu coś znalazłem.
Rzadko się mylę.
Wiedziałem, że coś musi być na rzeczy z tym całym układem i czułem to w głębi duszy. Na szczęście dokonałem nowego odkrycia.
Odkrycie, które wydało mi się trochę zbyt podejrzane.
Annabella ma siostrę bliźniaczkę - Mirabellę.
Siostrę, którą ukrywali Bóg wie jak długo.
Kazałem moim ludziom ją wytropić i wydobyć wszelkie informacje, jakie tylko mogli, a w ciągu kilku dni włamywaliśmy się do jej laboratorium w Mediolanie.
Mirabelli nie było w jej laboratorium, ale zdobyłem wszystkie potrzebne mi informacje, od zdjęć po bardzo osobiste i niezbyt osobiste rzeczy.
Dlaczego mam poślubić Annabellę, a oni ani razu nie wspomnieli o jej siostrze?
Coś do przemyślenia.
Ale patrząc na zdjęcia Mirabelli, od razu poczułem się zaintrygowany. Jej oczy. Kurwa, jej oczy, są tak czarujące, onieśmielające, fenomenalne. Jedno lodowato zimne, a drugie szmaragdowozielone - doskonałość nawet nie oddaje tych tęczówek.
Może i jest identyczna jak Annabella, ale jest coś w tej, coś, co sprawiło, że zapragnąłem ją poznać, coś, co tak bawiło się moją głową, że prawie poprosiłem, aby to ją oddano mi za żonę zamiast jej siostry, ale powstrzymałem się.
Kurwa.
Uwięziła mnie, a widziałem tylko jej zdjęcia.
Cóż, fakt się zmienił.
Dokładnie miesiąc i dwa tygodnie później siedzę w restauracji z moją rodziną, przygotowując się do ostatniej kolacji z moją przyszłą żoną i jej ojcem. Gdy drzwi do prywatnej sali się otwierają, mój wzrok pada na tę dającą do myślenia, promienną młodą kobietę, która wygląda dokładnie jak moja rzekoma narzeczona, tylko jest w niej coś innego.
Jedno spojrzenie na nią i wiem, że to nie Annabella, ale Mirabella. Sposób, w jaki jest ubrana, jej włosy, makijaż, uzębienie, gdy obdarza moją matkę szczerym uśmiechem - wszystko w niej krzyczy dziewczyną, którą widziałem na zdjęciu. Mirabella.
Interesujące.
Moje brwi drgają, moje serce podskakuje z wrażenia jej obecności i natychmiast się przeklinam. Powinienem być bardziej zaniepokojony tym, dlaczego obiecano mi inną siostrę, a dostaję inną.
Zawsze wiedziałem, że Marcelo jest przebiegłym draniem, ale w tej jego grze nie mam innego wyjścia, jak grać, dopóki nie będę pewien, dlaczego wykonuje tak niebezpieczny ruch. I oczywiście, żeby upewnić się, że zdobędę wszystko, czego mogę potrzebować, aby powalić tego drania.
Zawsze go nienawidziłem z jakiegoś powodu.
A to jest moja szansa, by go zrujnować na wiele sposobów, jakie sobie wyobrażałem.
"Spóźniłaś się. I można by pomyśleć, że starasz się dobrze wyglądać" - droczę się z kobietą przede mną, próbując wywołać u niej reakcję, ale ona tylko się odwraca, zwężając oczy, jakby chłonęła każdy mój cal - moje rysy twarzy. W jej oczach widać strach.
A propos oczu, coś jest nie tak.
Ja również milczę, chłonąc każdy jej cal, ale szybko się opamiętuję, zanim odpłynę za daleko. Zamiast dawać jej przyjemność obmacywania mnie wzrokiem, drażnię ją dalej. "Zamierzasz coś powiedzieć? Czy zamierzasz się na mnie gapić przez całą noc?"
Nie odzywa się do mnie ani słowem. Odkaszluje i podnosi sztućce.
Moja szczęka zaciska się ze złości, ale jest też uczucie satysfakcji - Annabella nigdy by mnie nie zignorowała, ale teraz widzę, że jej bliźniaczka jest zadziorna i wyniosła.
Może wygląda naiwnie, ale na pewno jest zadziorna.
Nie ma absolutnie pojęcia, w co się pakuje, zgadzając się na ten chory układ, ale wkrótce się o tym dowie.
Po ślubie oczywiście.
Ledwo co przełknąłem podczas kolacji, tylko dlatego, że jestem tak zajęty wpatrywaniem się w moją przyszłą żonę. I wiem, że ona wie, że się w nią wpatruję, po tym, jak wierci się na krześle. Część mnie czuje się z tego powodu zachwycona, a druga część chce rozerwać ją i jej głupiego ojca za okłamywanie mnie.
Nienawidzę kłamców.
Mirabella oddala się do toalety po tym, co wydaje się długą, niewygodną rozmową z moją matką, a ja idę za nią. Wszystko, by się do niej zbliżyć, wszystko, by chłonąć jej rysy i upewnić się, że jej nie mylę.
"Wydajesz się nerwowa" - szepczę, zatrzaskując drzwi toalety i upewniając się, że dwukrotnie zamykam zamek, zanim zbliżę się do niej.
Jak mam się do niej zwracać teraz, kiedy wiem, kim naprawdę jest?
Chyba powinniśmy trzymać się Annabelli, skoro zdecydowała się podszyć pod swoją siostrę.
Utrzymuję jej spojrzenie w lustrze, unosząc brew, zachęcając ją do mówienia, ale także wykorzystując okazję, by lepiej się jej przyjrzeć. Szybko zauważa moją grę, gdy moje oczy zwężają się w szparki i natychmiast wraca wzrokiem do podłogi, zanim się odezwie.
"C-czy to nie normalne, że panna młoda denerwuje się, gdy zbliża się jej wielki dzień?"
Chichoczę sucho, wskazując na nią. Ona odpowiada na każdy mój krok do przodu, cofając się o krok do tyłu, aż jej plecy dotykają marmurowego blatu. Mruczę, biorąc oddech, całkowicie zatracając się w jej zapachu. "Tylko że ta panna młoda tak desperacko chciała tego ślubu."
"Nie chcesz go? Matteo?" - pyta.
"Nie masz pojęcia, Annabella. Sama myśl o ślubie mnie odpycha. A ciebie, nienawidzę cię za zgodę na to. Ale jeśli mogłabyś zawrzeć ze mną umowę" - przesuwam palcami po jej dekolcie, a ona cofa się bardziej w blat, próbując stworzyć pewien dystans między nami. "Jesteś jedyną osobą zdolną zakończyć ten absurdalny układ, cokolwiek chcesz, po prostu wymień to, a będzie twoje. Ale potrzebuję, żebyś wyszła tam i odwołała te bzdury."
Nie odpowiada. Milczy, jakby zastanawiała się nad swoją decyzją.
"Jesteś za blisko, Matteo" - szepcze, nigdy nie podnosząc wzroku z podłogi. Staje się desperacką potrzebą, by spojrzała na mnie.
"Nie miałaś żadnych skarg ostatnim razem, Annabella" - warczę i natychmiast jestem usatysfakcjonowany, gdy jej brwi marszczą się w zdziwieniu.
Jej reakcja wyraźnie potwierdza, że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy.
"Spójrz na mnie na chwilę, Annabella" - w końcu rozkazuję jej niecierpliwie, moje słowa są łagodne. Posłusznieje. Zaskakująco. Moje kostki spoczywają pod jej brodą, podtrzymując jej głowę, mój kciuk głaszcze jej szczękę, a moje oczy subtelnie wędrują po jej twarzy, zauważając różnice w jej rysach w porównaniu z Annabellą.
Soczewki kontaktowe?
Naprawdę?
Z satysfakcją prycham, kiwając głową.
Złość przepływa przez moje żyły na myśl, że Marcelo uważa mnie za takiego głupca, że nawet nie próbował lepiej przebrać swojej córki.
Och, ona jest skończona.
Oni są skończeni.
Przez chwilę prawie wyciągam broń i opróżniam na nią magazynek, ale będąc logicznym myślicielem, rezygnuję z tego.
Nie ma sensu wszczynać wojny z powodu jakiegoś małego, zdesperowanego nic.
Każde inne wydarzenie z dzisiejszego wieczoru nagle mnie podnieca, ale w zabawny sposób. Jej reakcje, kiedy ją droczyłem, i och, musiałem pozbyć się jej pijanego chłopaka.
Po co zawracać sobie głowę alkoholem, jeśli nie radzisz sobie z następstwami?
Pieprzona cipa.
Teraz, kiedy wiem, z kim naprawdę się żenię, moją następną misją będzie odkrycie powodu tej gry, którą Marcelowie wybrali, by grać z nami. Z Denaro.
Ale jedno jest pewne, to będzie bardzo śmiertelna gra.
Śmiertelna, ale interesująca.
















