Józef spojrzał na Bonię i zabrał jej walizkę z ręki. – Ja to wezmę.
Bonia nie protestowała. Tylko nieśmiało się uśmiechnęła i cicho powiedziała: – Dzięki.
W Senanville powietrze było rześkie, czego brakowało w Jinslenburgu; dopiero minął miesiąc jesieni, a wiatr już szczypał w twarz.
Lenore chyba nie lubiła zimna. Jak tylko dotarli na miejsce, Bonia włączyła klimatyzację na pełną moc.
Po złożeniu
















