Ostatecznie Julian dał mi dzień wolnego. Było jasne, że nie miałam dość sił, by zmierzyć się z dniem roboczym, przytłoczona takim kacem i smutkiem. A gdy gorąca woda spłynęła po moim ciele, zapłakałam jak dziecko, które straciło coś, czego nigdy nie da się zastąpić.
Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego to zrobiłam.
Może moje łzy wynikały ze złości na samą siebie za zmarnowanie tak dużej ilości czasu. Ślub miał być czymś istotnym dla niego i jego rodziny, zwłaszcza dla jego matki... więc byłam gotowa czekać. Ale okazało się, że liczyło się tylko to, bym pozostała czysta – nawet jeśli z trudem panowałam nad żarem, który często trawił moje ciało.
Nie wiem, jak długo stałam pod prysznicem, pozwalając wodzie mieszać się z moimi łzami... Ale po kąpieli położyłam się na łóżku, które nie wyglądało na tak wygodne jak to Juliana. Może zasnęłam, nie jestem pewna... W końcu zauważyłam, że wpatruję się tępo w sufit, a za oknem ptaki śpiewają z ekscytacją.
Przynajmniej ktoś musi być dziś szczęśliwy.
Słyszę dzwonek telefonu i sięgam po niego, widząc na ekranie dziesiątki nieodebranych połączeń i mnóstwo wiadomości. Nieuchronnie żołądek ściska mi się w supeł, gdy widzę ksywkę przy kontakcie Erica – *Kochanie*.
Otwieram kontakty i pierwszą rzeczą, którą robię, jest zmiana nazwy na OSZUST... To pasuje do Erica znacznie bardziej.
Ale mój spokój nie trwa długo, bo wkrótce na telefonie pojawia się nowa wiadomość od OSZUSTA, a gdy ją otwieram, zauważam, że dzwonił do mnie przez całą noc, wysyłając wiadomości w bardzo krótkich odstępach.
[Proszę, odbierz...] powtórzone co najmniej dwanaście razy.
[Kocham cię...] widziałam to... przynajmniej piętnaście razy.
Ale rekordem jest bez wątpienia – [Przepraszam].
Wiem, że nie jest mu przykro, tak naprawdę nie. Jeśli Ericowi jest przykro z jakiegoś powodu, to dlatego, że został przyłapany. Nie ma mowy, żeby ktoś, kto twierdzi, że mnie kocha, sypiał z kimś innym... a co dopiero z moją najlepszą przyjaciółką... Która, nawiasem mówiąc, też zostawiła kilka wiadomości, ale nie będę sobie zaprzątać głowy ich czytaniem.
Nagle telefon zaczyna dzwonić. Obserwuję, jak połączenie trwa, aż w naturalny sposób się urywa.
A na ekranie wyskakuje nowa wiadomość od niego: [Możemy porozmawiać?]
Cóż, to lepiej... dzięki temu możemy zakończyć to raz na zawsze.
Moje palce są pewne, gdy odpisuję: [Spotkajmy się w kawiarni o siódmej].
Do naszego spotkania zostało jeszcze kilka godzin, więc rzucam telefon na bok z suchymi oczami. W mojej piersi zapanował dziwny spokój i nie mam już ochoty płakać.
Nie mam już więcej łez do wylania przez niego.
W kawiarni jest cicho, może dlatego, że wkrótce zamykają.
Wybrałam to miejsce, bo daje pewne poczucie komfortu. Wielokrotnie w czasach studenckich przychodziliśmy tu po bardzo trudnych egzaminach albo po prostu dlatego, że chcieliśmy być blisko siebie. Teraz, gdy tamte gorączkowe czasy minęły, my również oddaliliśmy się od siebie.
Mimo że początek wcale taki nie był, naprawdę kochałam Erica. Na początku przyjęłam jego oświadczyny, by uciec przed własnymi uczuciami... by zaprzeczyć czemuś, co we mnie tkwiło – ale nauczyłam się go kochać.
Teraz, gdy siedzimy naprzeciwko siebie, oddzieleni małym drewnianym stolikiem, obok wielkiego okna ukazującego ruchliwą ulicę Nowego Jorku, czuję, że być może nie kochałam go wystarczająco mocno. W końcu w mojej piersi panuje teraz taki spokój.
Powinnam w tej chwili tonąć we łzach, prawda?
A jednak nie czuję absolutnie nic... poza buzującą złością.
– Angel... – Głos Erica jest potulny i widzę strach w jego wyrazie twarzy; kąciki ust ma opuszczone, a oczy lekko zaczerwienione. Być może płakał. – Dlaczego mnie tak ignorujesz...?
– Dlaczego? – przerywam mu ostro. – Zdradziłeś mnie, Eric. Zdradziłeś mnie z moją najlepszą przyjaciółką.
– Mogę to wytłumaczyć, to nie tak...
– Niech zgadnę, przypadkiem się rozebrałeś, a ona przypadkiem na ciebie wskoczyła? – Marszczę brwi, widząc jego ewidentne zakłopotanie.
Eric porusza się niespokojnie na krześle, podnosząc rękę do tyłu głowy.
– Wiem, że popełniłem błąd, Angel, ale uwierz mi... między mną a Laurą nic nie ma...
– Poza tym, że ją pieprzyłeś – ucinam ponownie, czując, jak krew we mnie wrze jeszcze bardziej.
– To był tylko seks... Jestem facetem, Angel. Mam swoje potrzeby, to naturalne...
Prycham, krzyżując ramiona i odwracając wzrok – doprawdy, nie mogę uwierzyć w to, co słyszę.
– To ty jesteś tą, którą kocham, wiesz o tym.
– Doprawdy? – Zwracam na niego oczy, tak ostre, że mogłyby ciąć. – Wiem tyle, że zachowywałam dziewictwo dla ciebie, podczas gdy ty mnie zdradzałeś. Cztery lata, Eric!
– Kochanie, wiesz, jakie to ważne dla mojej rodziny... Kocham cię tak bardzo i chcę, żebyśmy przeżyli nasz pierwszy raz, gdy będziemy już małżeństwem...
– To jakieś bzdury – wytykam go palcem. – To, co mówisz, nie ma sensu.
– Słuchaj, to tak jak wtedy, gdy zostawiasz sobie ulubione jedzenie, żeby zjeść je na końcu...
– Czy ty naprawdę porównałeś mnie do cholernego jedzenia? – Uderzam dłonią w stół, przyciągając uwagę i ciekawskie spojrzenia do naszej rozmowy.
– Angel, kochanie, nie bądź taka, nie to miałem na myśli. Ja po prostu... chcę, żebyś zrozumiała, że chcę cię zachować... Nie chciałem zniszczyć tego, co jest między nami...
– Więc skoro nie potrafisz utrzymać go w spodniach, wolałeś mnie zdradzić, zamiast zrobić to, czego się oczekuje... czyli przespać się ze swoją dziewczyną? – Kręcę głową. – Szanowałam cię. Czekałam na ciebie, bo myślałam, że dziewictwo jest dla ciebie czymś ważnym...
– Dziewictwo jest dla mnie czymś ważnym, kochanie...
– Moje. Moje dziewictwo jest dla ciebie ważne. Powinno być nasze! Powinniśmy stracić je razem, podczas miesiąca miodowego! Tego oczekiwałam, kiedy mówiłeś, że twoja rodzina chce czekać!
Czuję, jak łzy wracają mi do oczu, a w gardle staje mi gula. Jestem zestresowana i wściekła... Czuję nawet, jak napinają się mięśnie moich ramion.
– Jesteś dla mnie taka cenna, mój aniele, uwierz mi...
Tego już za wiele. Nie mogę znieść już ani chwili dłużej dźwięku jego głosu.
Wstaję, obserwując, jak jego oczy rozszerzają się w desperacji. Próbuje chwycić mnie za rękę, ale wyrywam ją... I wiem, że moje spojrzenie jest zimne, że w tej chwili mnie nie poznaje... W końcu, tylko po to, by go zadowolić, przez cały ten czas udawałam kogoś, kim nie jestem.
Dla niego się powstrzymywałam — i mam już dość robienia tego.
Teraz zrobię to, na co mam ochotę.
– Nie musisz się już o to martwić, Eric. Od tej chwili nie ma najmniejszej szansy, żebyś mnie dotknął, teraz czy w przyszłości.
– Angel...
– A jeśli nie rozumiesz, o co mi chodzi, to mówię, że cię rzucam, Eric. – Posyłam mu słodki uśmiech. – Rzucam twój pieprzony tyłek.
Zanim zdąży mnie zatrzymać, szybko wychodzę z kawiarni i, dzięki niebiosom, udaje mi się wsiąść do taksówki, zanim mnie dogoni. I gdy kierowca wiezie mnie pod wskazany adres ulicami Nowego Jorku, słucham piosenki w radiu, delektując się ironią tekstu, który mówi właśnie o rozstaniach.
W piersi czuję się lżej, ale gniew wciąż buzuje w moich żyłach.
Wszystko, czego chcę, to pozbyć się tego ciężaru — być wolną, być sobą.
I zanim się orientuję, jestem już przed moim budynkiem... W windzie.
Liczba 12 miga na wyświetlaczu, a metalowe drzwi w końcu się otwierają. Są tu tylko dwa mieszkania: Juliana i moje. Korytarz łączący nasze drzwi nagle wydaje się mniejszy i pusty, jakby nie było mebli, chociaż kanapy i wszystko inne stoi na swoim miejscu.
Biorę głęboki oddech, wypełniając płuca do granic możliwości.
I przysięgam, że czuję zapach Juliana... Zapach, który czułam wniknięty w skórę jego szyi. Na samo wspomnienie dreszcz przebiega mi po kręgosłupie.
Czy naprawdę mogę robić to, na co mam ochotę?
– Hah, Eric... Przez cztery lata kazałeś mi strzec cnoty... Ponieważ chciałeś ożenić się z dziewicą, kazałeś mi być czystą... A mimo to przez cały ten czas mnie zdradzałeś? – mruczę do siebie, wpatrując się w drzwi Juliana. – Wygląda na to, że twój anioł zaczyna upadać.
Moje nogi zdają się żyć własnym życiem, bo zamiast skierować się do drzwi mojego mieszkania, idą do Juliana – a moje dłonie również działają same, naciskając dzwonek.
Nie mija dużo czasu, nim drzwi się otwierają, odsłaniając tę niesamowicie piękną twarz i mokre blond włosy... Raz jeszcze jego zapach otula mnie teraz naprawdę.
– Angelee? – Patrzy na mnie zdezorientowany.
Ale ja tylko rozchylam usta, mówiąc powoli:
– Julian, chcę, żebyś mnie pieprzył.
















