Droga powrotna do naszego budynku upłynęła w znacznym milczeniu. Ulice Nowego Jorku tętniły życiem, a ruch był szalony, więc podróż zajęła nam nieco więcej czasu, niż zakładaliśmy. Czasami, gdy zatrzymywaliśmy się na światłach, Julian patrzył na mnie, dopóki czerwień sygnalizacji nie ustąpiła miejsca zieleni. Wiem o tym, bo choć wzrok miałam utkwiony w przechodniach na chodniku, czułam na skórze j
















