PERSPEKTYWA LUKA
TRZYDZIEŚCI MINUT WCZEŚNIEJ
Wyszedłem z pokoju chwiejnym krokiem, łapiąc płytkie, urywane oddechy. Moja klatka piersiowa unosiła się, jakby spadł na mnie ciężar całego świata, a w pewnym sensie tak było.
Raz, dwa, trzy.
Próbowałem liczyć oddechy, wciągając długie, drżące hausty powietrza, żeby uspokoić burzę szalejącą we mnie. Nogi się pode mną ugięły i osunąłem się na zimną, bezl
















