– Pani Grace Lambert, łóżko numer 16, czy nic sobie pani nie przypomniała? Jest pani hospitalizowana już od trzech dni. Niedługo będzie trzeba poprosić kogoś z rodziny o uregulowanie rachunku – powiedziała pielęgniarka.
Grace miała zabandażowaną głowę. Posłała pielęgniarce przepraszający uśmiech. – Przepraszam, ale naprawdę nie pamiętam hasła do telefonu.
– Czy ma pani kontakt alarmowy?
– Ja…
Zanim zdążyła dokończyć, drzwi do sali szpitalnej zostały gwałtownie otwarte. Wszedł młody mężczyzna o ostrych rysach twarzy, z niecierpliwym wyrazem twarzy.
– Który to już raz? W jaką grę znowu grasz? Wyciągnęłaś ze sobą Alice i skończyło się wypadkiem samochodowym. Gdyby nie miała szczęścia, zrujnowałabyś jej twarz!
– Grace, powiem to jasno – nasze zaręczyny są zerwane! Przestań myśleć, że możesz mnie zdobyć tymi swoimi sztuczkami. Nawet gdybyś rzuciła się do rzeki, nic by mnie to nie obchodziło!
Za Yanceym Hendersonem stała łagodnie wyglądająca kobieta, która lekko pociągnęła go za rękaw.
– Yancey, nic mi nie jest, naprawdę. Grace nie zrobiła tego specjalnie. Moje rany już się zagoiły, więc proszę, przestań ją obwiniać. Na szczęście, kiedy szyba się rozbiła, nie pocięła mi twarzy. W przeciwnym razie…
W oczach Grace błysnęło zakłopotanie. Dotknęła bandaży na głowie.
Obudziła się dopiero dziś rano. Pielęgniarka powiedziała jej, że ledwo uszła z życiem i że nie udało im się skontaktować z żadnym z jej członków rodziny.
Yancey zmarszczył brwi. Był rzeczywiście przystojny, ubrany w doskonale skrojony garnitur. W tej chwili mocno obejmował Alice Lambert.
– Grace, Alice to osoba, którą lubię. Może i dorastaliśmy razem, ale nigdy nie żywiłem do ciebie takich uczuć. Od pięciu lat chodzisz za mną jak zakochany piesek. Nie uważasz tego za obrzydliwe?
– Alice nigdy nie odważyła się wyznać mi swoich uczuć, ponieważ zawsze mnie goniłaś. Dziś mówię to jasno – twoje zachowanie jest żałosne. Alice i ja już jesteśmy razem i byliśmy ze sobą blisko. Nie zostawię jej!
Na twarzy Alice malowało się wzruszenie, gdy trzymała się jego ramienia, a po jej delikatnych rysach przemknął cień triumfu. – Yancey…
Grace spuściła wzrok, obserwując ich intymne zachowanie. Czuła, jakby jej serce było zjadane przez mrówki, przez co brakowało jej tchu. Ogarnął ją potok emocji, a oczy zapiekły. Zmusiła się jednak do zachowania spokoju i przerwała im.
– Przepraszam, ale nie wiem, kim wy jesteście. Ale myślę, że mam chłopaka. Czy któreś z was zna jego numer? Proszę, poproście go, żeby mnie odwiedził.
Gdzieś w głębi jej umysłu była taka osoba.
W oczach Yanceya zamigotało zakłopotanie i szok, ale szybko prychnął. Czy to kolejna z jej sztuczek?
W tej chwili telewizja na ścianie nadawała wiadomości finansowe. W nagłówkach informowano o powrocie Ethana Hendersona, najmłodszego szefa Henderson Group.
Krążyły plotki, że Ethan dwa lata temu uległ wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego obie nogi zostały kalekie, a połowa twarzy pokryta bliznami. Od tego czasu odmawia publicznych wystąpień.
Yancey podniósł rękę i wskazał na ekran. – To mój wujek, Ethan Henderson. To twój chłopak. Dam ci jego numer. Idź go poszukaj.
Podniósł telefon Grace, z wprawą go odblokowując, i zostawił ciąg cyfr.
Obok niego Alice zakryła usta, a w jej oczach zamigotało rozbawienie, gdy wyszeptała: – Yancey, czy to naprawdę w porządku? Dwa lata temu, przez nią, twój wujek…
Yancey przyciągnął Alice do siebie, a jego wzrok był pełen pogardy.
Ktoś, kto gonił go przez pięć lat, nie podda się tak łatwo. To musi być nowa sztuczka – gra niedostępną.
Skoro twierdziła, że nie pamięta, kim jest jej chłopak, pozwoli jej zmierzyć się z Ethanem, osobą, której nienawidzi najbardziej.
– Masz już kontakt, Grace. Tym razem lepiej podtrzymuj ten akt przynajmniej przez tydzień. W przeciwnym razie, nawet jeśli będziesz błagać na kolanach, nie poświęcę ci ani jednego spojrzenia.
















