Lily była przygotowana na odrzucenie ze względu na brak doświadczenia zawodowego, ale nie mogła zaakceptować, że odrzucają ją z tak płytkich powodów.
Wszystkie te informacje były już w jej CV. Po co w ogóle zawracali sobie głowę organizowaniem rozmowy kwalifikacyjnej, skoro to był problem?
"Nasza firma ma swoją politykę zatrudniania. Jest pani zamężna i nie ma dzieci. Może pani zacząć planować rodzinę zaraz po zatrudnieniu. Urlop macierzyński, urlop rodzicielski... firmy nie stać na utrzymywanie pracowników, którzy mogą być często nieobecni." Osoba przeprowadzająca rozmowę wstała i skinęła na asystenta, aby ją wyprowadził.
Lily uznała to za pech, myśląc, że była tam tylko po to, by uzupełnić liczby. Zebrała swoje rzeczy i wyszła.
Jednak w drugiej i trzeciej firmie odrzucono ją z tego samego powodu.
Było jeszcze gorzej, gdy dotarła do czwartej i piątej firmy. Ich recepcjonistki po prostu powiedziały jej, że stanowiska zostały obsadzone i odmówiły jej udziału w rozmowach kwalifikacyjnych.
Jej początkowa pewność siebie zniknęła w jednej chwili.
Wróciła do mieszkania Maryanne późnym wieczorem.
Zapach domowego jedzenia wypełniał dom, gdy weszła. Maryanne tańczyła z małym czekoladowym tortem w ręku.
"Gratulacje, pani Joyner! Za zdobycie pracy i zostanie świetną projektantką! Niech Xavier Kundel żałuje, że kiedykolwiek cię zwolnił!"
Lily zatrzymała się, zmieniając buty, z wyrazem porażki na twarzy, gdy ogarnęło ją zakłopotanie.
Maryanne wyczuła, że coś jest nie tak, i postawiła tort na stole w przedpokoju, po czym podeszła do niej. "Co się stało?"
Lily wymusiła uśmiech i próbowała zachować niewzruszoną minę, po czym pokręciła głową. "Kupiłaś tort na darmo. Nie dostałam pracy."
"Jak to możliwe?" Maryanne była zszokowana. "Przecież dostałaś się na rozmowy kwalifikacyjne! To już połowa sukcesu. Poza tym ukończyłaś prestiżowy college. Nawet zdobyłaś nagrodę. Masz prawdziwe umiejętności, mimo braku doświadczenia zawodowego. Te firmy muszą być ślepe, żeby cię nie zatrudnić!"
Lily wsunęła kapcie i pociągnęła ją do stołu, po czym usiadła. "Może to po prostu pech. W poniedziałek mam jeszcze dwie rozmowy kwalifikacyjne. Znalezienie pracy zajmuje trochę czasu."
Jednak nie mogła powstrzymać poczucia zniechęcenia. Sarah była w jej wieku i już była wiceprezesem Nova Group, a ona ledwo mogła wbić stopę w drzwi.
"W których dwóch firmach masz rozmowy kwalifikacyjne w poniedziałek?" Oczy Maryanne rozbłysły ciekawością, gdy wstała, aby wziąć mały tort z przedpokoju.
"Voltis i Lupier." Te dwie firmy były bardzo znane w Jadeford.
Firmy, które Lily odwiedziła dzisiaj, były przyzwoite, ale nie dorównywały poziomem tym dwóm gigantom.
Jej nadzieja wydawała się nikła po tym, jak dzisiaj spotkała się z wieloma odrzuceniami, ale musiała się jej trzymać.
Nie zauważyła dziwnego zachowania Maryanne, ponieważ była rozproszona swoim złym nastrojem.
Maryanne przyniosła tort i udawała, że nic się nie stało, pocieszając ją.
Lily dołączyła do śmiechu i pogawędek, aby pokazać, że wszystko jest w porządku.
Maryanne szybko wyjęła telefon i wybrała numer, gdy tylko zostały same w swoich pokojach. "Terence, znasz szefa Voltis lub Lupier?"
Te dwie firmy były zbyt duże, żeby sięgnęły ich znajomości. Mogła tylko wyświadczyć przysługę.
Z drugiej strony telefonu odezwał się męski, łagodny i senny głos. "Maryanne, u mnie jest trzecia nad ranem."
Maryanne nadąsała się. "To twoja wina, że przebywasz za granicą przez ostatnie dwa lata? Nie byłoby różnicy czasu, gdybyś został. No dalej, pomóż mi. Lily będzie miała dwie rozmowy kwalifikacyjne z tymi dwiema firmami w poniedziałek. Mógłbyś pociągnąć za kilka sznurków?"
"Kto?" Głos Terence'a Devereux nagle wyostrzył się czujnością. "Lily? Szuka pracy? Czy Xavier w ogóle na to pozwoli?"
"Nie wspominaj o tym kundlu!" Maryanne była zirytowana. "Lily z nim się rozwodzi. Potrzebuje pracy."
Terence zapytał: "Rozwód? Co…"
Maryanne traciła cierpliwość. "Przestań zadawać pytania! Powiedz mi tylko, czy możesz mi pomóc, czy nie!"
"Rozumiem," mruknął Terence szczerze, po czym się rozłączył.
"Co miałeś na myśli?" Maryanne spojrzała na powoli przygasający ekran i była zdziwiona.
Czy to znaczy, że się zgodził?
…
Lily obudził dzwonek telefonu wczesnym sobotnim rankiem.
Sięgnęła po telefon spod poduszki i odebrała, nawet nie sprawdzając, kto dzwoni. "Kto mówi?"
"Lily, jestem pod twoimi drzwiami. Zrobiłem zupę dla ciebie i Xaviera. Zejdź na dół i ją weź."
Znajomy głos po drugiej stronie telefonu sprawił, że natychmiast otworzyła oczy.
Spojrzała na ekran i zdała sobie sprawę, że to ojciec Xaviera, Shane Fulton.
"Shane, nie musiałeś jej sam przynosić. Wypijemy ją, kiedy przyjdziemy dziś wieczorem." Wyskoczyła z łóżka z potarganymi włosami i chaotycznymi myślami.
Ona i Xavier wracali do Fulton Manor, aby co sobotę uczestniczyć w rodzinnym obiedzie.
Shane uśmiechnął się ciepło. "Tamara i ja mamy dziś wieczorem kolację, a mamy nie ma w domu, więc nie musicie przychodzić dzisiaj. Zupę przygotowałem wcześniej. Sam ją ugotowałem i pomyślałem, że wam ją przyniosę."
"Cóż, nie ma mnie teraz w domu. Mógłbyś zostawić ją pod drzwiami?" Lily wstała z łóżka i poszła do garderoby. Jej głos drżał z powodu małego białego kłamstwa.
Xavier w niczym nie przypominał swojego ojca. Shane był delikatny, elegancki i sympatyczny. Zawsze gotował dla nich na rodzinnym obiedzie w każdą sobotę.
Z drugiej strony matka Xaviera była surowa i nigdy się nie uśmiechała.
"Dobrze. Zostawiłem też dokument dla ciebie, żebyś zaniosła go do Nova Group. Przypomnij Xavierowi, żeby dbał o siebie, bez względu na to, jak bardzo jest zajęty, a Lily, dziękuję ci za opiekę nad nim…"
Shane wszystko dokładnie wyjaśnił. Zawsze odgrywał matczyną rolę w rodzinie i często martwił się o zdrowie Xaviera.
Traktował też Lily życzliwie.
Wszyscy w rodzinie Fulton traktowali ją całkiem dobrze.
Myśl o zbliżającym się rozwodzie sprawiała jej ból. Nie wiedziała, jak im to powiedzieć.
Ścisnęło ją w gardle, gdy wspomniał o zabraniu przedmiotu do Nova Group. Nie od razu się zgodziła.
Scena, w której Xavier i Sarah byli tak blisko i intymnie, wciąż była żywa w jej pamięci. Nie miała ochoty oglądać tego ponownie.
Jednak nie mogła odmówić, jeśli nie chciała, żeby zauważyli problem między nią a Xavierem.
"Lily, słuchasz?" Shane zawołał ją, gdy nie odpowiedziała.
Lily szybko odpowiedziała: "Tak, Shane. Słyszałam cię. Pójdę teraz do Nova Group i zaniosę mu dokument."
Shane przez kilka sekund milczał, zanim zapytał: "Co robisz tak wcześnie? Czy coś się stało? Czy Xavier nie jest z tobą?"
"Ja… Mój przyjaciel potrzebował pomocy. Xavier jest zajęty, więc nie chciałam mu przeszkadzać."
Nie spodziewała się, że będzie taki uważny. To ją zaskoczyło.
Ale tym, co zaskoczyło ją jeszcze bardziej, było jego następne pytanie. "Twój samochód jest w domu. Jak się wydostałaś?"
Lily nerwowo przełknęła ślinę i szybko odpowiedziała: "Mój przyjaciel przyjechał po mnie."
W słuchawce zapadła chwila ciszy.
Shane w końcu powiedział po chwili: "W porządku. Nie musisz panikować. Pytałem tylko na wypadek, gdybyś czuła się niekomfortowo, żeby nam coś powiedzieć."
"Wszystko w porządku." Uetchnęła z ulgą i zakończyła rozmowę.
Po przebraniu się i odświeżeniu pospieszyła do domu, który dzieliła z Xavierem, aby odebrać termos i dokument, po czym udała się do Nova Group.
Pojechała tam taksówką. Kierowca czekał na nią przed willą, zanim zawiózł ją do Nova Group.
Kierowca zobaczył ją niosącą termos i dokument i zapytał: "Panno, czy jest pani tutaj gosposią?"
"Coś w tym stylu." W jej głosie pobrzmiewało samozniszczenie.
Zauważyła wcześniej, że samochód, którym często jeździła, stał na podwórku. Po kilku dniach był już pokryty warstwą kurzu.
Wkrótce będzie to tylko bezwartościowy złom. Xavier wolałby, żeby zardzewiał, niż żeby jej go dał.
Być może znaczyła dla niego mniej niż gosposia.
Zanim się zorientowała, dotarli do budynku Nova Group.
















