Wysoki budynek zdawał się nie mieć końca, sięgając nieskończenie ku niebu. Lily niemal skręciła sobie kark, próbując ogarnąć go wzrokiem.
Nigdy wcześniej nie była w Nova Group.
Wiedziała, że rodzinie Joynerów nigdy nie uda się dorównać Fultonom.
Stała przed imponującym drapaczem chmur i obserwowała strumień pracowników wchodzących i wychodzących, zanim uświadomiła sobie, że to nie kwestia porównania. Po prostu nie dało się tego porównać.
Nawet w szczytowym momencie, rodzinie Joynerów nie udało się dorównać Fultonom.
Było tu wiele pracownic. Nawet recepcjonistki nosiły biznesowe garnitury i miały perfekcyjny makijaż.
Nic dziwnego, że Xavier patrzył z góry na gospodynię domową taką jak ona, skoro spędzał większość czasu w takim miejscu, mimo że ona przyjęła tę rolę dla jego dobra.
Lily lekko zacisnęła usta, czując narastające poczucie niedoskonałości.
Stanęła w kącie i zadzwoniła do Timothy'ego.
"Pani Fulton."
"Panie Snyder, jestem na dole. Czy mógłby pan…" Nie planowała wchodzić i miała nadzieję, że Timothy przekaże rzeczy Xavierowi.
Timothy przerwał jej, zanim zdążyła dokończyć. "Jestem na spotkaniu. Wyślę kogoś, żeby panią odprowadził."
Lily otworzyła usta i miała coś powiedzieć, "Nie, ja…"
Linia się rozłączyła, zostawiając ją oszołomioną.
Asystent Timothy'ego pojawił się w mniej niż dwie minuty i z szacunkiem zaprosił ją na górę.
"Może pan po prostu przekazać to Xavierowi za mnie." Lily podała dokument i termos.
"Panno, nie wolno nam dotykać żadnych dokumentów, które mają być dostarczone bezpośrednio panu Fultonowi. Musi pani sama je zanieść." Asystent Timothy'ego przepraszająco się uśmiechnął i gestem zaprosił ją do wejścia do budynku.
Nie miała wyboru, jak tylko pójść za nim.
…
Xavier właśnie skończył spotkanie w gabinecie prezesa z frustracją wypisaną na twarzy. Jego brwi zmarszczyły się mocno, gdy pociągnął za krawat swoją dobrze ukształtowaną dłonią.
"Panie Fulton, pani Fulton jest tutaj." Timothy wszedł do pokoju i położył dokument na jego stole.
Xavier zawiesił ruchy. Jego brwi złagodniały nieco z nutą szyderstwa w głębokich oczach.
Wczoraj stawiała na swoim, a dziś przyszła do niego dobrowolnie.
Nie zamierzał jej odrzucać. Przycisnął opuszki palców do brody i wydawał się zamyślony.
"Czy mam przełożyć spotkanie, które ma się rozpocząć za dziesięć minut?" zapytał Timothy.
Xavier przez chwilę się zastanawiał, zanim powiedział: "Przesuń je o pół godziny."
Nie wybaczy jej łatwo tylko dlatego, że przyszła przyznać się do błędu, bez względu na to, co to było.
Musiał ją sprowadzić na ziemię, aby zapobiec ponownemu popełnieniu tego samego błędu, a dziesięć minut nie wystarczy.
"Dobrze." Timothy natychmiast wyjął telefon i przygotował się do powiadomienia wszystkich działów o opóźnieniu.
Lily podążała za asystentem Timothy'ego w standardowej windzie, która często zatrzymywała się na każdym piętrze. Dotarcie na samą górę zajęło im sporo czasu.
"Czy Xavier jest w swoim gabinecie?" zapytała.
"Pan Fulton jest ostatnio szczególnie zajęty, ma spotkanie za spotkaniem. Słyszałem od pana Snydera, że praktycznie tu mieszka, a nawet prowadzi międzynarodowe konferencje nocą. Ma napięty grafik…" Asystent Timothy'ego odbiegał od tematu i w ogóle nie odpowiadał na jej pytania.
Jednak Lily była rozproszona jego słowami. Jej brwi zmarszczyły się jeszcze bardziej.
Xavier miał problemy z żołądkiem z powodu nieregularnych posiłków, gdy był zajęty pracą.
"Jesteśmy na miejscu." Asystent Timothy'ego zatrzymał się. "Proszę wejść, panno. Zostawiam panią samą."
Zniknął w korytarzu, zanim zdążyła zareagować.
Spojrzała na ciemne drewniane drzwi przed sobą, czując nutę zastraszenia.
W jej głowie pojawiły się obrazy Xaviera ubranego w elegancki garnitur i emanującego pewnością siebie, gdy wyobrażała sobie, jak przechodzi przez te drzwi.
Planowała zostawić rzeczy i wyjść bez względu na to, co powie. Będzie udawała, że go nie słyszy.
Z tym zamiarem otworzyła drzwi.
Gabinet był pomalowany w odcieniach ciemnej szarości. Był powściągliwy i wyrafinowany, z subtelnym luksusem.
Ściana okien od podłogi do sufitu zalewała całe biuro porannym światłem.
W powietrzu unosił się subtelny zapach Xaviera, który drażnił jej nos i wywoływał wspomnienia, które pojawiały się w najbardziej nieodpowiednim momencie.
Pamiętała ciepło jego dużych dłoni na jej smukłej talii podczas intymnych chwil. Wszystko, co widziała, to jego muskularna, opalona i wyrzeźbiona klatka piersiowa.
Tylko w tych rzadkich chwilach intymności czuła jego prawdziwą obecność i zapach jego ciała.
Jednak biuro było puste. Jego tam nie było.
Nagle poczuła, jakby jej serce zostało wydrążone, gdy ogarnęła ją niewytłumaczalna pustka.
Czy był naprawdę zajęty, czy wiedział, że przyszła i postanowił się z nią nie widzieć?
Chociaż nie planowała się z nim widzieć, i tak poczuła się niekontrolowanie rozczarowana, gdy go tam nie było.
Wzięła głęboki oddech i odzyskała opanowanie po postaniu przez chwilę na środku pokoju, zanim podeszła do jego biurka.
Postawiła termos i dokument na stole. Jej wzrok niekontrolowanie powędrował do jednego z rękawów marynarki, która zwisała z krawędzi biurka.
Marynarka wyglądała na pogniecioną i lekko pachniała dymem. Zawsze bardzo nie lubił wszystkiego, co brudne. Zawsze prosił Timothy'ego, żeby przynosił jej świeże ubrania z domu, bez względu na to, jak bardzo był zajęty.
Prasowała wszystkie jego ubrania, żeby były gotowe na każdą okazję.
Lily wciąż zastanawiała się, czy zabrać marynarkę do domu do czyszczenia, gdy jej ręka już ją podniosła.
Marynarka spoczywała na jej ramieniu, gdy oprzytomniała, jakby zdecydowała się ją zabrać.
Była sfrustrowana swoim odruchem. Drzwi do biura nagle się otworzyły, właśnie gdy miała ją odłożyć. Odwróciła się w stronę dźwięku.
Sarah była ubrana w czarną bluzkę z dwoma rozpiętymi guzikami. Jej promienna skóra i dekolt były niezwykle przyciągające wzrok.
Długość jej krótkiej spódnicy sięgała powyżej kolan. Jej długie, smukłe nogi były owinięte cienkimi czarnymi pończochami. Wyglądała ponętnie i elegancko.
Emanowała również aurą profesjonalnej pewności siebie, której żaden mężczyzna nie mógł się oprzeć.
"Kto cię tu wpuścił?" Sarah podeszła do niej, jakby jej nie znała i zabrała marynarkę z jej ręki.
Wzrok Sarah spoczął na termosie i dokumencie na stole, gdy zapytała: "Jesteś jedną z osób z obsługi domowej rodziny Fultonów?"
Lily była dość wysoka. Sarah musiała założyć szpilki, żeby stać na tej samej wysokości co ona.
Jej ręka nagle poczuła się pusta, gdy jej wzrok przesunął się po marynarce, która została jej wyrwana, zanim jej wyraz twarzy stopniowo pociemniał.
Na dodatek do słów Sary, nie mogła się dłużej powstrzymywać. "Nie."
Sarah wyglądała, jakby nie chciała z nią dłużej rozmawiać. "Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Nie wolno ci przychodzić bezpośrednio do biura Xaviera i dotykać jego rzeczy w przyszłości."
Z tymi słowami odwróciła się i weszła do saloniku.
Drzwi do saloniku były szeroko otwarte, ukazując bezpośrednio widok na potargane podwójne łóżko. Jego biała koszula, czarne spodnie i ciemnoniebieskie bokserki były porozrzucane po podnóżku łóżka.
Sarah podniosła każdy przedmiot i umieściła go w łazience, zanim poprawiła pościel.
Para czarnych cienkich pończoch i panterkowy biustonosz pod kocem nagle pojawiły się w polu widzenia Lily i zaskoczyły ją.
Wstrzymała oddech, gdy z jej twarzy odpłynął cały kolor.
Xavier wcale nie był zajęty.
Nadal miał czas na zabawę z Sarah w saloniku w wolnym czasie!
"Dlaczego tu jeszcze jesteś?" Sarah wyrzuciła cienkie pończochy i biustonosz do łazienki, zanim wyszła.
Zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła, że Lily nie wyszła.
Lily wskazała na dokument. "Muszę to przekazać bezpośrednio Xavierowi."
"Możesz to po prostu dać mnie." W spojrzeniu Sary była nuta wrogości, gdy na nią patrzyła.
Ta wersja Sary w niczym nie przypominała łagodnej i nieśmiałej kobiety, jaką wydawała się być przed Xavierem przy wejściu do restauracji.
Zachowywała się jak pani domu w biurze Xaviera, co sprawiło, że Lily poczuła się głęboko pokrzywdzona jako prawowita żona.
Zrobiła krok w stronę Sary.
















