Edward był już elegancko ubrany w garnitur wczesnym rankiem. Ruszył w stronę stołu w jadalni, gotowy na swój pierwszy posiłek dnia. Mężczyzna, z poważnym wyrazem twarzy, wydawał się skupiony, wpatrując się w iPada w swojej dłoni. Edward miał zaraz udać się do biura, aby dokończyć tam pracę. Esme podeszła do Edwarda, który siedział przy stole w jadalni, i spojrzała na służącego niosącego dla niego jedzenie. Dyskretnie spojrzała na służącego, dając znak, aby postawił jedzenie przed Edwardem. Służący natychmiast postawił kilka dań i szklankę soku na stole.
– Esme, kawa! – głos Edwarda przerwał ciszę. Esme westchnęła, patrząc na niego, gdy ten wciąż był pochłonięty iPadem.
– Nic nie zjadłeś, Ed. – Edward przerwał i spojrzał na Esme stojącą przed nim.
– Nie chcę soku. Przynieś mi kawę! – Esme skinęła głową i dała znak stojącemu obok niej służącemu, aby przygotował kawę dla Edwarda.
– Nie pij za dużo kawy przed jedzeniem. Chcesz tak żyć? – Edward spojrzał na nią ostro.
– Nie musisz się o to martwić, Esme! – odpowiedział Edward, nie patrząc na nią ponownie.
– Chcę tylko, żebyś długo żył! – głos Esme złagodniał, ale Edward nie odpowiedział. Pozostał w milczeniu, skupiony na iPadzie. Esme westchnęła i została tam, czekając, aż Edward skończy śniadanie.
Służący wrócił z kawą, o którą prosił Edward. Esme postawiła ją obok jego ręki. Mężczyzna pozostał w milczeniu, zajęty pracą. Po kilku łykach kawy i zjedzeniu kilku kęsów ciasta, które stało przed nim, wstał i przygotował się do wyjścia.
– Już wychodzisz? – Edward odwrócił się do Esme.
– Tak, jest jakiś problem? – Esme podeszła do niego, z poważnym wyrazem twarzy.
– Co z tą kobietą? – Edward zmarszczył brwi na jej pytanie.
– Jaką kobietą? O kim mówisz? – wyglądał na zdezorientowanego.
– O tej kobiecie, którą przyprowadziłeś ze sobą, która jest teraz więźniem! – Edward skinął głową ze zrozumieniem.
– Ach, o tej kobiecie. Gerry się nią zajmie. – Esme nie wydawała się zadowolona z jego odpowiedzi.
– Ale Gerry’ego tu nie ma. – Edward ponownie skinął głową.
– Po prostu ją zostaw. Poczekaj, aż Gerry wróci. Jeśli nie przeżyje, to będzie jej kara! – Esme cicho wypuściła powietrze.
– Ale, Ed… jesteś pewien, że to szpieg? Gerry obiecał odkryć prawdę. Jeśli się mylimy, to znaczy, że ukaraliśmy niewinną osobę. – Oczy Edwarda zwęziły się, zirytowany.
– Nie bądź słaba, Esme. Nigdy nikogo nie broniłaś, chyba że poprosiłem cię o opinię. Niech tam gnije. Nie dawaj jej jedzenia! – Esme zamilkła, gdy Edward wyszedł z rezydencji, zostawiając ją za sobą. Mogła tylko patrzeć, jak odchodzi, i mieć nadzieję na powrót Gerry’ego.
**
Edward przybył do swojego biura i wszedł do swojego pokoju, witany przez swoją piękną sekretarkę, która pracowała z nim od lat. Edward spojrzał przelotnie na kobietę, zanim usiadł przy biurku.
– Jaki mam plan na dzisiaj? – Jego sekretarka podeszła i stanęła obok jego biurka.
– Chcesz, żeby to szybko się skończyło, czy żeby zajęło trochę czasu? – zapytała Gissella uwodzicielsko, przesuwając dłonią po udzie, próbując drażnić Edwarda. Odwrócił głowę, wyraźnie zirytowany.
– Rób swoje! – Jego ton był ostry, jego cierpliwość wyraźnie się wyczerpywała.
– Ed, no weź… – Gissella wydęła usta, sfrustrowana jego odrzuceniem. Przysunęła się bliżej, przesuwając dłonią po jego szerokiej piersi i bawiąc się jego krawatem. – Przecież widzisz, że pracuję! – Edward stanowczo odsunął jej rękę, powodując, że lekko się zachwiała.
– Trzymaj się z daleka. Nie obrzydzaj mnie! – Gissella zamarła, zszokowana jego surowymi słowami.
– Ed… – Spróbowała podejść do niego ponownie, ale Edward wstał i popchnął ją na ścianę, chwytając za gardło. Gissella jęknęła i szarpała się, próbując oderwać jego ręce.
– Ed… puść… – błagała, jej głos był zduszony.
– Wystawiasz moją cierpliwość na próbę. Nie przekraczaj granicy! – Głos Edwarda był zimny i pełen groźby. Gissella zamknęła oczy, jej twarz zrobiła się czerwona, a po policzkach popłynęły łzy. Ledwo mogła oddychać i desperacko próbowała oderwać jego rękę.
– Puść… – wyszeptała słabo, jej głos był ledwo słyszalny. Edward w końcu ją puścił, a ona osunęła się na podłogę, kaszląc i łapiąc powietrze. Poluzował krawat, wyraźnie zirytowany.
– Wynoś się. Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! – Gissella zatoczyła się na nogi i niepewnie opuściła pokój. Edward podniósł telefon, widząc na ekranie imię Gerry’ego. Odebrał połączenie i usiadł z powrotem na krześle.
**
Gerry przybył do rezydencji po prawie tygodniowej nieobecności w kraju. Esme natychmiast do niego podeszła po jego powrocie.
– Wróciłeś? – Podeszła do niego po tym, jak poczekała, aż odświeży się w swoim pokoju.
– Coś się stało? – Gerry zaprosił Esme, aby usiadła z nim.
– Dlaczego tak długo cię nie było? – Wzruszył ramionami z uśmiechem.
– To zadanie było dość skomplikowane. Potrzebowałem czasu, żeby je wykonać. – Esme skinęła głową ze zrozumieniem.
– Zapomniałeś o dziewczynie? – Gerry zmarszczył brwi na jej pytanie.
– O dziewczynie? Ach, o tej kobiecie, która zabiła ogrodnika Edwarda? – Esme skinęła głową.
– Co się stało? Znalazłeś jakieś wskazówki? – Esme westchnęła.
– Edward kazał mi zostawić ją tam bez jedzenia. Nie wiem, jaki jest teraz jej los. Czekałam na ciebie. Próbowałam rozmawiać z Edwardem, ale on chce, żeby umarła! – Gerry uśmiechnął się lekko.
– Dobrze, sprawdzę jej stan i zbadam, co się wtedy stało. – Esme nachyliła się bliżej i szepnęła mu.
– Słyszałam szepty w kuchni, że to nie Elea go zabiła. Ktoś inny był widziany w okolicy. – Brwi Gerry’ego zmarszczyły się.
– Kto ci to powiedział, Esme? – Nachyliła się jeszcze bardziej.
– Jeden z moich pomocników się tym ze mną podzielił. Nie możemy tego ignorować, Gerry. To niesprawiedliwe, jeśli ta dziewczyna jest niewinna! – Gerry zamyślił się, głaszcząc brodę.
– Jesteś pewna, Esme? Nie możemy w to wierzyć bez dowodów. Wezwij swojego pomocnika, aby dostarczył dokładnych informacji, i wyznacz kogoś do zbadania tej sprawy! – Esme skinęła głową.
– A co z tą dziewczyną? – Gerry uśmiechnął się na jej pytanie.
– Dobrze, zajmę się tym. Nigdy nie widziałem, żebyś tak bardzo się kimś przejmowała. Co się dzieje? – Gerry podejrzliwie wpatrywał się w Esme. Esme nie odpowiedziała i natychmiast wyszła, zostawiając Gerry’ego za sobą.
Zgodnie z tym, co powiedział Gerry, poszła zobaczyć się z Eleą w lochu. Dziewczyna wyglądała na całkowicie zaniedbaną po spędzeniu tygodnia w celi. Elea była słaba i krucha, spożywając jedynie chleb i wodę przynoszone przez Marię. Jej przyjaciółka nie odwiedzała jej codziennie, ale wystarczyło to, aby trochę powstrzymać jej głód. Gerry otworzył drzwi celi i podszedł do Elei. Dziewczyna, ledwo przytomna, spojrzała na Gerry’ego, gdy ten się zbliżał. Elea próbowała usiąść, aby się z nim zmierzyć.
– Ty… ty draniu. Przyszedłeś tutaj tylko po to, żeby patrzeć, jak umieram? – Gerry uśmiechnął się do Elei. Pomimo jej słabego stanu, dziewczyna przed nim pozostała niepokorna.
– Wyprowadzić ją! – rozkazał Gerry swoim ludziom. Dwóch mężczyzn wyniosło Eleę z celi. Elea próbowała stawiać opór ze wszystkich sił, ale jej siły dawno ją opuściły. Słaniała się na nogach, jej usta i twarz były blade. Zamknęła oczy, gdy po raz pierwszy od dni uderzyło w nią światło słoneczne. Chciwie wdychała świeże powietrze, czując, jak iskra energii wraca do jej ciała.
Dwóch strażników zaprowadziło Eleę do pokoju, którego nie rozpoznawała. W środku znajdowało się małe łóżko w przestrzeni nie większej niż trzy na trzy metry. Usiadła na krawędzi łóżka, z głową spuszczoną w dół. Chociaż pokój był ogromną poprawą w porównaniu z jej poprzednim zamknięciem, nadal był klatką.
Do jej pokoju weszła służąca, niosąc zmianę ubrań. – Umyj się i przebierz w to! – powiedziała kobieta, kładąc ubrania na stoliku nocnym. Elea po prostu wpatrywała się w nią, nie odpowiadając. Służąca wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Elea podeszła do ubrań, a następnie ruszyła w stronę małych drzwi, które, jak przypuszczała, były łazienką. Szybko się umyła, chociaż żołądek skręcał jej się z głodu. Wiedziała, że musi zachować siłę przeciwko szaleńcowi, który jej to zrobił.
Kiedy wyszła z łazienki, czekała na nią taca z jedzeniem. Rzuciła się w jej stronę i zaczęła jeść łapczywie, siadając i pochłaniając posiłek, jakby nie jadła od dni.
Po skończeniu Elea poczuła się senna i miała się położyć, gdy powstrzymał ją dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła Esme, a wyraz twarzy Elei skwaśniał na jej widok.
– Skończyłaś? – Elea wściekle spojrzała na Esme.
– Co teraz? Przyszłaś, żeby wrzucić mnie z powrotem do tej piekielnej dziury więziennej? Dlaczego po prostu mnie nie zabijesz? – Esme westchnęła na słowa Elei.
– Chodź ze mną! – powiedziała stanowczo Esme. Elea nie poruszyła się, nawet gdy Esme skierowała się do drzwi. Widząc, że Elea nadal tam siedzi, Esme wróciła do pokoju.
– Nie idę! – warknęła Elea.
Esme podeszła do niej, a po jej twarzy widać było złość. – Chodź ze mną. Pokażę ci, co się dzieje! – Elea zmarszczyła brwi w zakłopotaniu, ale wstała i niechętnie poszła za Esme.
Doszły na tyły rezydencji, gdzie zebrali się Gerry i kilku strażników. Kilku służących również obserwowało. Elea nadal nie rozumiała, co Esme chce jej pokazać.
– Co się dzieje?
– Znasz go? – zapytała Esme, wskazując na mężczyznę o ciemnej karnacji i poważnych obrażeniach na ciele.
– Nie, nie znam go! – odpowiedziała stanowczo Elea.
Gerry podszedł do nich. – Pracujecie razem? – zapytał.
Oczy Elei rozszerzyły się i instynktownie podniosła rękę, aby uderzyć Gerry’ego, ale ten z łatwością ją złapał. – Kim ty się uważasz? Nie jestem mordercą, ty draniu!
Gerry uśmiechnął się szyderczo i odwrócił się w stronę klęczącego przed nimi mężczyzny. – Po pewnych namowach przyznał się do zabicia mężczyzny w magazynie. Ale odmawia ujawnienia, kto go wynajął.
Elea zmarszczyła brwi, wściekle patrząc na Gerry’ego. – Więc myślisz, że wiem, kto go wynajął? Albo że sama go wynajęłam?
– Znasz odpowiedź! – upierał się Gerry.
– Jesteś obłąkany! Ile razy mam powtarzać, że nie jestem zabójcą? Dlaczego jesteś tak głupi i łatwo dajesz się oszukać?
Wyraz twarzy Gerry’ego pociemniał na jej nieposłuszeństwo. Wyciągnął pistolet i strzelił mężczyźnie w nogę. Głośny trzask wystrzału sprawił, że Elea zamknęła oczy i zatkała uszy. Krzyk bólu mężczyzny ją przestraszył.
– Co robisz? – zapytała Elea, przerażona.
Gerry uśmiechnął się do niej szyderczo. – Powiedz mi, czy coś wiesz!
Elea przewróciła oczami w złości. – Niestety dla ciebie, nie wiem nic! – odparowała.
Nieporuszony jej odpowiedzią, Gerry oddał kolejny strzał w nogę mężczyzny. Elea ponownie zamknęła oczy, a jej złość zaczęła narastać. – Zawsze tak się zachowujesz? Myślisz, że życie ludzi jest nic niewarte?
Gerry zaśmiał się na jej słowa. – Dlaczego tak się przejmujesz?
– Bo wszystko, co tu widzę, to szaleństwo! – krzyknęła Elea, jej głos drżał od emocji.
Bang!
















