Edward i Gerry przybyli na miejsce wcześniej, tuż po ugaszeniu pożaru. Oględziny fabryki broni, której właścicielem był Edward, wypadły ponuro. Mężczyzna wściekle wpatrywał się w stertę spalonych szczątków. Gerry podbiegł do Edwarda.
– Ed, wygląda na to, że nasze podejrzenia były słuszne – ktoś podpalił naszą fabrykę. Edward zacisnął pięści ze złości, piorunując Gerry’ego wzrokiem.
– Gdzie jest Ja
















