logo

FicSpire

Niewolnik Cienia

Niewolnik Cienia

Autor: Jackie88

Rozdział 11: Rozdroża
Autor: Jackie88
25 lis 2025
Stali we trzech nieruchomo, spoglądając w dół w niespokojnej ciszy. To, co się stało z Shiftym, nie było szokiem, ale wciąż trudno to było przetrawić. W ich serca wkradło się złowrogie uczucie – widząc połamane ciało towarzysza, zbyt łatwo było wyobrazić sobie, że jednego z nich spotka ten sam los. Nikt nie wiedział, co powiedzieć. Po minucie lub dwóch Scholar w końcu westchnął. – Dobrze, że zabrałeś większość zapasów, które niósł. "Trochę bez serca, ale nie myli się" – pomyślał Sunny, uważnie przyglądając się starszemu niewolnikowi. Scholar zmarszczył brwi, zdając sobie sprawę, że na sekundę zsunęła mu się maska dobrotliwego dżentelmena, i pospiesznie dodał ponurym tonem: – Niech spoczywa w pokoju, przyjacielu. "Wow. Co za przedstawienie." Właściwie to Sunny ani na sekundę nie uwierzył w jego dobroczynny spektakl. Każdy dzieciak z obrzeży wiedział, że ludzie, którzy bez powodu zachowują się uprzejmie, są tymi, na których trzeba najbardziej uważać. Byli albo głupcami, albo potworami. Scholar nie wyglądał na głupca, więc Sunny stał się ostrożny wobec niego od momentu ich spotkania. Doszedł tak daleko, będąc nieufnym cynikiem i nie było powodu, by to teraz zmieniać. – Musimy iść – powiedział Hero, rzucając ostatnie spojrzenie w dół. Jego głos był równy, ale Sunny wyczuwał za nim falę emocji. Po prostu nie potrafił powiedzieć, jaka to emocja. Scholar westchnął i również się odwrócił. Sunny wpatrywał się w zakrwawione skały jeszcze przez kilka sekund. "Dlaczego czuję się taki winny?" – pomyślał, oszołomiony tą niespodziewaną reakcją. "Dostał to, na co zasłużył." Trochę zaniepokojony, Sunny odwrócił się i poszedł za swoimi dwoma pozostałymi towarzyszami. I tak po prostu zostawili Shifty'ego za sobą i kontynuowali wspinaczkę. Na tej wysokości przemierzanie góry stawało się coraz trudniejsze. Wiatr uderzał w nich z siłą wystarczającą, by zrzucić człowieka z równowagi, jeśli nie był ostrożny, sprawiając, że każdy krok wydawał się hazardem. Powietrze stawało się zbyt rzadkie, by oddychać. Z powodu braku tlenu Sunny zaczynał odczuwać zawroty głowy i mdłości. To było tak, jakby wszyscy powoli się dusili. Choroba wysokościowa nie była czymś, co można pokonać wysiłkiem. Była subtelna i przytłaczająca jednocześnie, dotykając silnych i słabych, bez względu na ich kondycję i wytrzymałość. Jeśli miał pecha, elitarny sportowiec mógł jej ulec szybciej niż przypadkowy przechodzień. To była tylko kwestia wrodzonych zdolności i adaptacji organizmu. Szczęśliwcy byli w stanie przezwyciężyć ją po doświadczeniu łagodnych objawów. Inni byli czasem okaleczeni przez dni lub tygodnie, cierpiąc z powodu wszelkiego rodzaju torturujących skutków ubocznych. Niektórzy nawet umierali. Jakby tego wszystkiego było mało, robiło się też coraz zimniej. Ciepłe ubrania i futro nie wystarczały już, by powstrzymać chłód. Sunny czuł się jednocześnie rozgorączkowany i zmarznięty, przeklinając każdą decyzję, którą podjął w swoim życiu, by skończyć tutaj, na niekończącym się lodowym zboczu. Ta góra nie była miejscem dla ludzi. A jednak musieli iść dalej. Minęło kilka godzin. Pomimo wszystkiego, trzej ocaleni kontynuowali walkę, powoli przesuwając się coraz wyżej. Gdziekolwiek była ta stara ścieżka, o której mówił Scholar, teraz nie mogła być daleko. Przynajmniej Sunny na to liczył. Ale w pewnym momencie zaczął wątpić, czy ta ścieżka w ogóle istnieje. Może starszy niewolnik skłamał. Może ścieżka dawno temu została zniszczona przez okrucieństwa czasu. Może już ją przegapili, nawet tego nie zauważając. Gdy już miał popaść w rozpacz, w końcu ją znaleźli. Była zwietrzała i wąska, ledwo wystarczająca, by dwie osoby mogły iść obok siebie. Ścieżka nie była wybrukowana, ale raczej wycięta z czarnej skały jakimś nieznanym narzędziem lub magią, wijąc się w górę góry jak ogon śpiącego smoka. Tu i ówdzie była ukryta pod śniegiem. Ale co najważniejsze, była płaska. Sunny nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy, widząc coś płaskiego. Bez słowa Scholar upuścił swój plecak i usiadł. Był śmiertelnie blady, łapiąc powietrze jak ryba wyjęta z wody. Mimo to na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Mówiłem wam. Hero skinął głową i rozejrzał się. Kilka sekund później odwrócił się z powrotem do triumfującego niewolnika: – Wstawaj. Jeszcze nie czas na odpoczynek. Scholar zamrugał kilka razy, a potem spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. – Tylko… tylko daj mi kilka minut. Młody żołnierz miał już odpowiedzieć, ale Sunny nagle położył mu rękę na ramieniu. Hero odwrócił się do niego. – Co się stało? – Zniknęło. – Co zniknęło? Sunny wskazał w dół, z powrotem w kierunku, z którego przyszli. – Ciało Shifty'ego. Zniknęło. Hero wpatrywał się w niego przez kilka chwil, najwyraźniej nie rozumiejąc, co Sunny próbuje powiedzieć. "A, no tak. Oni nie wiedzą, że Shifty ma na imię Shifty. Ehm. Niezręcznie." Chciał wyjaśnić, ale zarówno Scholar, jak i Hero wydawali się zrozumieć jego intencje. Jednocześnie przesunęli się na skraj kamiennej ścieżki i spojrzeli w dół, próbując dostrzec miejsce, w którym Shifty zakończył swój żywot. Rzeczywiście, rozbryzgi krwi wciąż były widoczne na poszarpanych skałach, ale samego trupa nigdzie nie było. Scholar cofnął się i odpełznął tak daleko od krawędzi, jak tylko mógł. Młody żołnierz również się wycofał, instynktownie chwytając za rękojeść swojego miecza. Wymienili napięte spojrzenia, wyraźnie rozumiejąc implikacje zniknięcia Shifty'ego. – To potwór – powiedział Scholar, jeszcze bledszy niż wcześniej. – On nas śledzi. Hero zacisnął zęby. – Masz rację. A jeśli jest tak blisko, nieuchronnie będziemy zmuszeni wkrótce z nim walczyć. Myśl o walce z tyranem była równie przerażająca, co absurdalna. Równie dobrze mógł powiedzieć, że wszyscy wkrótce umrą. Prawda o tym była boleśnie jasna zarówno dla Sunny'ego, jak i Scholara. Ale starszy niewolnik, o dziwo, nie wyglądał na spanikowanego. Zamiast tego spuścił wzrok i cicho powiedział: – Niekoniecznie. Hero i Sunny zwrócili się do niego, zamieniając się w słuch. Młody żołnierz uniósł brew. – Wyjaśnij? "No to lecimy." Scholar westchnął. – Bestia wytropiła nas tak daleko w ciągu zaledwie jednego dnia. Oznacza to, że istnieją dwie najbardziej prawdopodobne możliwości. Albo jest wystarczająco sprytna, by zdać sobie sprawę, dokąd zmierzamy, albo podąża za zapachem krwi. Po krótkim namyśle Hero skinął głową, zgadzając się z tą logiką. Starszy niewolnik lekko się uśmiechnął i kontynuował. – Niezależnie od tego, czy jest to jedno, czy drugie, możemy zrzucić go z naszego tropu i zyskać trochę czasu. – Jak to zrobić? Pomimo pilności w głosie Hero, Scholar zawahał się i pozostał w milczeniu. – Dlaczego nie odpowiadasz? Mów! Starszy niewolnik znowu westchnął i powoli, jakby wbrew swojej woli, odpowiedział. Sunny czekał na ten moment już od jakiegoś czasu. – Będziemy musieli po prostu… sprawić, żeby chłopiec krwawił. Przeciągnąć go w dół ścieżki, a potem zostawić go tam jako przynętę i zamiast tego pójść w górę. Jego poświęcenie ocali nasze życie. "W samą porę." Gdyby Sunny nie był wściekły – i oczywiście przerażony – uśmiechnąłby się. Jego osąd, jak się wydaje, był niesamowicie trafny. Potwierdzenie zawsze jest miłe… ale nie w sytuacji, w której bycie w porządku oznacza również potencjalne wykorzystanie jako przynęty na potwora. Przypomniał sobie słowa, które Scholar wypowiedział, gdy Shifty prowadził kampanię na rzecz zabicia Sunny'ego – "Nie spiesz się tak, przyjacielu. Chłopiec może się jeszcze przydać później." Te słowa, które wtedy brzmiały życzliwie, teraz okazały się kryć znacznie bardziej złowieszcze znaczenie. "Co za drań!" Teraz wszystko zależało od tego, czy Hero zdecyduje się zrealizować plan Scholara. Młody żołnierz zamrugał, oszołomiony. – Co masz na myśli, sprawić, żeby krwawił? Scholar pokręcił głową. – To naprawdę proste. Jeśli potwór wie, dokąd zmierzamy, nie mamy wyboru, jak tylko porzucić nasze plany dotarcia do przełęczy górskiej i zamiast tego przejść przez szczyt góry. Jeśli potwór podąża za zapachem krwi, musimy użyć jednego z nas jako przynęty, aby go zwieść. Zamilkł. – Tylko pozostawiając krwawiącego człowieka dalej w dół ścieżki, możemy niezawodnie uniknąć pościgu, bez względu na to, jak nas śledzi. Hero stał nieruchomo, jego oczy przeskakiwały między Scholarem a Sunny'm. Po kilku sekundach zapytał: – Jak możesz proponować coś tak podłego? Starszy niewolnik mistrzowsko udawał, że wygląda na strapionego i ponurego. – Oczywiście, to mnie boli! Ale jeśli nic nie zrobimy, wszyscy trzej umrzemy. W ten sposób przynajmniej śmierć chłopca ocali dwa życia. Bogowie nagrodzą go za jego poświęcenie! "O rany, co za gadka. Sam prawie jestem przekonany." Młody żołnierz otworzył usta, a potem znowu je zamknął, wahając się. Sunny po cichu obserwował dwóch pozostałych przy życiu, mierząc swoje szanse na wygraną w walce. Scholar był już w połowie trupem, więc pokonanie go nie byłoby problemem. Hero jednak… Hero stanowił przeszkodę. .me😉

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 11: Rozdroża – Niewolnik Cienia | Czytaj powieści online na FicSpire