Zadowolony ze swojego występu, Sunny wrócił do opustoszałego kąta sali. Czuł na sobie spojrzenia ludzi przepełnione kpiną, pogardą i litością. Nikt nie wydawał się skłonny do niego zbliżyć. I dobrze: i tak nie chciał, żeby mu przeszkadzano.
Niemniej jednak, czy ich reakcje nie były trochę przesadzone? To nie tak, jakby nosił ze sobą chorobę zakaźną. No, może poza Zaklęciem. Ale to przecież nie był
















