Edie chciała coś powiedzieć, ale brakowało jej pewności siebie. Taki przystojny i bogaty mężczyzna. Dla wielu kobiet mógłby być księciem z bajki, ale nie dla niej. Gdyby w jej sercu nie było Donalda, być może oferta Stuarta by ją poruszyła.
Edie potrząsnęła głową. "Nie, ta umowa jest absurdalna." Ledwie skończyła mówić, rozległo się pukanie do drzwi i ktoś z zewnątrz powiedział: "Panie, śniadanie jest gotowe." "Wejdź." Stuart wstał. "Nie spiesz się tak z odmową, po prostu to przemyśl."
Potem, nie czekając na odpowiedź Edie, wyszedł z pokoju. Pokojówka wprowadziła wózek z jedzeniem i kiedy podeszła bliżej, okazało się, że wózek jest pełen trzech różnych rodzajów śniadania. Było chińskie, zachodnie, a także japońskie. "Nie wiedziałam, co pani woli, więc pan Bates kazał nam przygotować wszystkiego po trochu" - powiedziała pokojówka z szacunkiem. "Co chciałaby pani zjeść najpierw?" - zapytała.
Edie powiedziała nieswojo: "Zachodnie." "Dobrze" - odpowiedziała pokojówka i wyjęła stolik z dolnej części wózka i postawiła go przed nią. Następnie ustawiła jedzenie w kolejności: kanapki, jajecznica, sałatka i mleko.
Edie była naprawdę głodna, kiedy zobaczyła jedzenie. Pomyślała, że jak tylko zje, nabierze sił, żeby wyjść. Oczy Edie rozszerzyły się, gdy spojrzała na kanapkę i zaczęła jeść. Nigdy nie jadła tak wykwintnej kanapki!
Wygląda na to, że Stuart prowadzi ekstrawaganckie życie. Kiedy skończyła jeść jedzenie na stole, pokojówka zapytała ponownie: "Czy pani jeszcze czegoś potrzebuje?" Edie machnęła ręką: "Nie." Jej żołądek był pełen jedzenia. Pokojówka posprzątała jej rzeczy z szacunkiem, ukłoniła się jej i ponownie odepchnęła wózek.
Nagle Edie usłyszała dzwonek telefonu, rozpoznając, że to jej własny dzwonek; szybko wyjęła telefon z torby i zobaczyła imię Joanna, jej twarz nagle posmutniała. Jej nastrój znowu zaczął się zmieniać, znowu poczuła się nieszczęśliwa. "Joanno, czego jeszcze chcesz?" - zapytała Edie.
Joanna powiedziała irytującym głosem: "Edie, zapomniałam ci powiedzieć, że ktoś niedawno zaprosił Donalda i mnie do wzięcia udziału w aukcji charytatywnej. Postanowiłam podarować diamentowy naszyjnik." Brwi Edie zmarszczyły się. Aukcja charytatywna? To nie jej sprawa. "Ten naszyjnik jest oszałamiający. Słyszałam, że nazywa się Morze gwiazd."
Edie nagle mocno ścisnęła telefon komórkowy i powiedziała: "Joanno, jak śmiesz sprzedawać moje rzeczy."
"Och, dlaczego nie mogę sprzedawać moich własnych rzeczy? Wiesz, że to nie twoje!" - powiedziała Joanna. Edie nigdy nie spotkała tak bezczelnej osoby.
Naszyjnik był pamiątką po jej matce. Jak Joanna mogła mówić, że rzeczy Edie są jej? "Naszyjnik, który jest w moich rękach, jest mój." Joanna wydawała się być bardzo zadowolona z reakcji Edie i głośno się roześmiała. "Niektórzy ludzie nie potrafią chronić swoich własnych rzeczy. Pozwalają im wpaść w ręce innych, wtedy nie masz wyboru, co inni powinni zrobić z twoimi rzeczami."
Edie wiedziała, że Joanna ma na myśli nie tylko naszyjnik, ale także Donalda. Edie wyglądała na zmartwioną.
Donald jest w porządku, ale naszyjnik, na pewno go odzyska. "Odzyskam naszyjnik. A co do Joanny, każę jej zapłacić za tę zbrodnię." Edie była zrozpaczona. Po tym rozłączyła się.
Stuart długo nie wracał. Kiedy wrócił, Edie leżała na łóżku, trzymając poduszkę w ramionach. Miała spuszczoną głowę, a jej długie, gęste włosy opadały na twarz. Stuart nie mógł zobaczyć jej wyrazu twarzy. Edie nagle podniosła głowę, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Stuart zobaczył, że jej twarz jest blada, a jej jasne oczy są teraz czerwone, a twarz poplamiona tuszem do rzęs. Wyglądała, jakby już coś postanowiła.
Jakoś, kiedy zobaczył jej twarz, poczuł się zaniepokojony. Odrzucając to niewytłumaczalne uczucie, Stuart uniósł brwi i powiedział: "Czekasz na mnie?" "Ty" - westchnęła Edie, próbując zebrać się na odwagę - "Czy poważnie myślisz o tym, co mówiłeś wcześniej?"
Podszedł i usiadł obok niej. "Oczywiście, że poważnie." Oczy Stuarta wpatrywały się w jej twarz i nie chciał przegapić żadnej z jej emocji. "Mogę ci to obiecać" - powiedziała Edie spokojnie. Powolny uśmiech pociągająco wykrzywił jego usta. "Mam jeden warunek" - powiedziała Edie. Stuart nic nie powiedział. Jego oczy były skupione na Edie i wiedziała, że słucha.
Edie przygryzła wargę i powiedziała: "Nie potrzebuję twoich pieniędzy, ale potrzebuję, żebyś odzyskał dla mnie naszyjnik. Jest drogi. Może być wart miliony." Edie powiedziała bardzo nerwowo. Czy ktoś, kogo właśnie poznała, wydałby takie pieniądze? Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech, a w jego delikatnej twarzy malowało się przepraszające spojrzenie.
Dawno nie spotkał nikogo, kto by go tak uszczęśliwił. Edie widziała wyraz jego twarzy i martwiła się, że źle zrozumiał jej intencje. Wtedy położyła swoją małą dłoń na jego piersi, czując każde uderzenie jego serca. Spojrzała na niego rozpaczliwie i powiedziała: "Naprawdę nie chodzi o twoje pieniądze. Ten naszyjnik jest dla mnie bardzo ważny. Muszę go odzyskać."
W oczach Stuarta pojawił się inny wyraz. Mała dłoń na jego piersi, której dotknął zeszłej nocy, sprawiła, że jego oczy rozszerzyły się i zaczął drżeć na całym ciele. "Obiecuję" - powiedział Stuart cichym głosem. Edie odetchnęła z ulgą i nagle opuściła rękę. "Obiecuję ci, że po upływie sześciu miesięcy nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Jeśli tego sobie życzysz?"
Słowa wychodzące z ust Edie nagle pociemniały twarz Stuarta. Dlaczego poczuł się źle, kiedy powiedziała, że zamierza go opuścić po sześciu miesiącach? Edie na pewno nie mogła zgadnąć, o czym myśli Stuart. Stuart zawsze był taki zimny, wszystkie subtelne zmiany emocjonalne ukryte za jego ciemnymi oczami.
Widząc, że Stuart nie mówi, zamrugała i zapytała: "Co się stało?" Była bardzo świadoma tego, że chociaż wyraz twarzy Stuarta nie zmienił się zbytnio, nagle ogarnął go chłód. Chłód, do którego większość ludzi nie mogła się zbliżyć.
"Czy masz już swój akt?" - zapytała Edie. "W domu" - Stuart wstał i powiedział: "Chodźmy. Zawiozę cię, żebyś go odebrała." Edie była trochę zaskoczona. "Zamierzasz złożyć wniosek dzisiaj?" "Tak" - powiedział Stuart patrząc na nią. Edie pomyślała, że to będzie fałszywe małżeństwo. Nie sądziła, że będzie uczta weselna i na pewno żadnego powiadamiania krewnych i przyjaciół. Po prostu znowu przygryzła wargę i powiedziała: "Dobrze."
















