Ethan wściekł się i wsiadł do samochodu, z gniewem wypisanym na twarzy.
Jason zerknął na niego w lusterku wstecznym z siedzenia kierowcy. "No i jak? Uspokoiła się w końcu ta panna Dawson?"
Dla wszystkich innych Stella robiła po prostu scenę, próbując zmusić Ethana, by znowu odesłał Lillian.
Ethan ze zrezygnowaniem zacisnął palce na grzbiecie nosa. "Gdzie tam."
Jason zamilkł. *Słuszna uwaga.*
Lillian nagle wróciła, a nikt nawet nie uprzedził o tym Stelli.
"Czyli poważnie myśli o odwołaniu ślubu?"
Ethan nie odpowiedział. *Czy ona naprawdę to robi na serio?*
Wspominając ostatnie dwa lata, wydał z siebie zimny chichot. "A jak myślisz?"
*Poważnie? Czy naprawdę tak łatwo mogłaby odejść?*
Jason się zastanowił. *Raczej nie.*
Rodzina Reedów gardziła Stellą. Jeśli nie wyjdzie za Ethana, nie ma innego wyjścia.
Nie wspominając o tym, że przez ostatnie dwa lata inwestowała w Ethana.
Jason był jeszcze bardziej przekonany – ona po prostu robi awanturę. Jasne, trochę przesadza, ale to nic więcej…
…
W Kingston Heights Stella wpatrywała się w stertę toreb z zakupami przed sobą i westchnęła. Myśląc o karcie, której omyłkowo użyła wcześniej, czuła, że zbliża się burza.
Nie chciała już o tym myśleć.
To był długi dzień – przymiarki sukien ślubnych, zakupy z Tessą – nogi jej omdlewały.
Postanawiając sobie dogodzić, nalała gorącej kąpieli.
Gdy tylko wyszła z łazienki, odświeżona, rozległ się nagły dzwonek do drzwi.
"Kto tam?"
Nie otworzyła drzwi, tylko zapytała przez nie.
Usłyszała głos Susan. "To ja. Otwórz."
Stella otworzyła drzwi i zobaczyła Susan, ubraną w elegancką długą suknię, z perłowym naszyjnikiem na obojczyku.
Jej makijaż był nieskazitelny, ale wyraz twarzy surowy.
Susan weszła bez zaproszenia i usiadła na kanapie z aurą władzy.
Stella zamknęła za sobą drzwi, jednocześnie osuszając włosy ręcznikiem.
Susan już była wściekła, ale widząc, jak swobodnie zachowuje się Stella, zdenerwowała się jeszcze bardziej. "Powiedz mi, co ty do cholery próbujesz zrobić?"
"Już ci mówiłam, Lillian nie ma z tym nic wspólnego! Dopiero wróciła, a ty już ją atakujesz? A potem idziesz i odwołujesz ślub w tak publiczny sposób – chcesz, żeby całe miasto myślało, że córka, którą wychowałam przez dwadzieścia lat, jest bezwstydną podkradaczką narzeczonych?"
Im więcej mówiła, tym bardziej się unosiła, ciskając oskarżeniami jak z karabinu maszynowego.
Stella odrzuciła ręcznik i spojrzała Susan prosto w oczy, zimnym i nieustępliwym wzrokiem.
Temperament Susan rozpalił się jeszcze bardziej.
"Czy musisz wciągnąć całą rodzinę Reedów w skandal, żebyś była zadowolona? Ach, nigdy nie powinnam była cię odnajdywać."
W jej umyśle wszystko to było spowodowane tym, że odnalazła Stellę.
To nie było jak przyprowadzenie do domu zagubionej córki – to było jak zaproszenie klątwy do ich domu.
Słysząc słowa żalu Susan, Stella wydała z siebie szyderczy śmiech. "Zgadzam się. Nie powinnaś mnie odnajdywać. Gdybyś tego nie zrobiła, nie byłoby mnie też w tym wypadku samochodowym."
Twarz Susan zesztywniała.
Ona nie tylko zrujnowała ich życie; oni też zrujnowali jej.
Susan zacisnęła pięści. "Ty…"
Stella jej przerwała. "Czy ja już nie mówiłam? Po prostu udawaj, że nigdy mnie nie znalazłaś. Od teraz nie mamy ze sobą nic wspólnego. Aha, i zdajesz sobie sprawę, że córka, którą wychowałaś przez dwadzieścia lat, naprawdę jest bezwstydna, prawda? Przynajmniej jesteś na tyle mądra, żeby bać się, że ludzie się o tym dowiedzą."
Spędziwszy bardzo mało czasu z rodziną Reedów, Stella nie czuła z nimi żadnej więzi.
Jej ostre słowa tylko rozzłościły Susan. "Ty…! Ty mnie wykończysz!"
W tym momencie nie było już nic więcej do powiedzenia.
Susan gwałtownie wstała. "Przemyśl to sobie. W momencie, gdy przestaniesz atakować Lillian, przywrócę twoją kartę."
Nie mając lepszego sposobu na ukaranie Stelli, uciekła się do kontroli finansowej.
Zostawiając te słowa za sobą, Susan wybiegła wściekła, przekonana, że Stella w końcu ustąpi, gdy skończą jej się pieniądze.
Kiedy nadejdzie ten czas, chciała zobaczyć, ile jeszcze walki zostało w Stelli.
…
Po wyjściu Susan Stella poszła do kuchni, umyła jabłko i ugryzła je.
Nie miała zamiaru niczego "przemyśliwać".
Zadzwonił jej telefon. Odebrała: "Halo?"
"Panno Dawson, mamy ogromne zlecenie. Naprawdę duże."
"Jak duże?" - zapytała Stella.
"Trzy razy wyższa stawka niż zwykle."
Słysząc to, Stella nagle uznała, że jej jabłko jest jeszcze słodsze.
Biorąc kolejny kęs, wstała. "Zaraz tam będę."
Szybko się przebrała i wybiegła z domu.
Pół godziny później dotarła do studia.
Jej asystentka, Kimmy York, powitała ją z ledwo skrywanym podekscytowaniem. "Panno Dawson, zdobyliśmy ogromny projekt!"
Uśmiechając się, Kimmy wręczyła jej propozycję.
Stella przekartkowała ją i zapytała: "Znowu Sterling Global?"
Biznes turystyczny Sterling Global był ogromny. To był już jej drugi duży projekt od nich w tym roku.
I dobrze płacili. Każdy projekt był wart ponad dwieście tysięcy dolarów. Tym razem oferta była jeszcze wyższa…
Kimmy skinęła głową. "Tak! Ich przedstawiciel powiedział, że uwielbiają naszą pracę. Od teraz chcą nam powierzać wszystkie swoje projekty projektowe."
Słysząc "uwielbiają naszą pracę", Stella w końcu obdarzyła ich swoim pierwszym prawdziwym uśmiechem tego dnia.
"Zbierzcie wszystkich projektantów na spotkanie."
"Już się robi!"
…
Po opuszczeniu Kingston Heights Susan udała się prosto do szpitala.
Ethan już tam był, wraz z synem Susan, Jonathanem Reedem.
Zanim Susan przybyła, Jonathan pocieszał Lillian.
Wychowując się z nią, Jonathan zawsze stawał po stronie Lillian, a nie Stelli.
Teraz, gdy Lillian została pobita przez Stellę, jego gniew tylko się wzmagał.
Kiedy Susan weszła, Lillian podniosła wzrok, z twarzą pełną winy i smutku. "Mamo, przepraszam. Znowu zdenerwowałam Stellę…"
Serce Susan zabolało. Podeszła i ujęła dłoń Lillian. "Głuptasie, to nie twoja wina. Wiem, jaki ona ma temperament."
Na wzmiankę o temperamencie Stelli, miny wszystkich zrzedły.
Susan westchnęła. "Kto wie, jaka rodzina wychowała ją w ten sposób…"
Wiedzieli tylko, że została adoptowana przez rodzinę Dawsonów.
Poza tym nie mieli pojęcia, czy jej rodzina adopcyjna pochodziła ze wsi, czy z miasta.
Pytali o to wcześniej, ale Stella nigdy nie odpowiadała.
Jonathan zadrwił. "Jaka rodzina? Z takim temperamentem, to pewnie wychowała się w jakiejś zapadłej wiosce."
Dla niego Stella była niczym więcej niż głośną, bezczelną i nieokrzesaną kobietą.
Susan znowu westchnęła.
Jonathan dodał: "Zamroziłaś jej kartę. Tym razem jej nie odblokowuj."
Niech trochę powalczy bez pieniędzy. Niech pocierpi.
Wtedy zobaczą, jak długo będzie mogła utrzymać swoją arogancję.
















