logo

FicSpire

Ava

Ava

Autor: iiiiiiris

Chapter 4
Autor: iiiiiiris
19 cze 2025
Kiedy przyszła jej kolej, Ava w końcu podniosła głowę i spojrzała w kierunku wskazanego pokoju. Wzięła głęboki oddech, zanim chwyciła za rączkę swojej walizki i pociągnęła ją za sobą. Kiedy weszła do środka, za dużym biurkiem siedziała kobieta. Nawet nie podniosła wzroku, gdy Ava zamknęła drzwi i odstawiła torby tuż za nimi. Kobieta coś pisała na komputerze, a Ava wykorzystała okazję, żeby ją przestudiować. Ponieważ wyglądała na nieco starszą niż większość istot nadprzyrodzonych, Ava nie mogła stwierdzić, kim jest, ani czy w ogóle jest nadprzyrodzona. Nie miała bladej skóry jak wampiry, więc to wykluczyła. Była ubrana elegancko, a jej siwiejące włosy spięte były w profesjonalny kok na czubku głowy. Na plakietce na biurku widniał napis: „Pani Benton, Koordynatorka ds. Dobrostanu Uczniów”. Ava stała nerwowo przed biurkiem, niepewna, czy ma po prostu usiąść, czy zachować się grzecznie i poczekać na zaproszenie. Nie mając teraz nic w rękach, mogła tylko splatać je ze sobą, czekając na uwagę pani Benton. – Proszę usiąść – powiedziała w końcu kobieta. Ava z radością zrobiła to, co jej kazano. Była tak zmęczona podróżą i ukrywaniem swoich prawdziwych emocji, że siedzenie było mile widziane. Pani Benton nie uśmiechała się, gdy przysunęła przed nią jakieś papiery. – Nazwisko? – zapytała pani Benton. – Ava. Ava Morgan. Przed starszą kobietą pojawiła się teczka, przez co Ava niemal podskoczyła na krześle. Pani Benton przerwała otwieranie teczki i uniosła brew w pytaniu. Próbowała uspokoić bicie serca, obdarzając ją przesadnie jasnym uśmiechem. To nie był pierwszy raz, kiedy widziała użycie magii. Nawet tak odległe jak jej stado, przewinęło się przez nie kilka czarownic, które pamiętała. A ponieważ nie miała życia towarzyskiego, przeczytała niemal wszystkie książki, jakie tylko mogła zdobyć, o innych gatunkach. Ale widzieć coś wyczarowanego z powietrza? To było coś nowego. Zdawała sobie sprawę, że zobaczy tu wiele nowych rzeczy i musi się do tego przyzwyczaić, bez względu na to, jak krótki będzie jej pobyt. – Przepraszam – wyszeptała. Pani Benton przez chwilę dłużej utrzymywała na niej wzrok, a potem kontynuowała przeglądanie akt. – Telefon i wszelka inna elektronika – powiedziała pani Benton, wyciągając rękę. Ava pospiesznie wyjęła wyłączony telefon z torebki. Nie zdawała sobie sprawy, że kiedy mówią „bez telefonów”, to naprawdę je zabierają. Nie wiedziała, co myśleć, gdy kładła swój telefon na dłoni kobiety. A potem, tak jak pojawiły się akta, telefon po prostu zniknął. Zniknął bez śladu. Tym razem się powstrzymała, ale co do cholery?! – Ava Morgan. Omega. Przydział pracy do ustalenia. Tu jest przydział do akademika, harmonogram i pakiet powitalny. W nim znajdziesz mapę. Klucze będą w recepcji w twoim akademiku. Dozwolona elektronika na twoim biurku. Niedaleko stąd jest centrum handlowe, do którego możesz pójść, jeśli dostaniesz przepustkę – powiedziała, gdy na biurku pojawiło się jeszcze kilka folderów. – Przestrzegaj zasad albo poniesiesz konsekwencje. Możesz iść. Ava omal nie dostała skrętu karku od tego, jak szybko została odprawiona. – Przepraszam, nie rozumiem – zaczęła. – W moich aktach jest napisane, że jestem Omegą? Pani Benton już wróciła do pisania czegoś na komputerze. – Tak tam pisze – odpowiedziała kobieta znudzonym tonem, nawet na nią nie patrząc. – Ale ja jestem... – Jej głos ucichł, gdy zdała sobie sprawę, jak głośno mówi, więc zredukowała go do szeptu. – Ale ja jestem człowiekiem. Jestem pewna, że zaszła pomyłka… – Nie ma pomyłek – wtrąciła pani Benton. – Znajdź swój pokój i zapoznaj się ze wszystkim przed jutrzejszymi zajęciami. – Proszę pani. Przepraszam, ale nigdy się nawet nie przemieniłam. Nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek to zrobię – kontynuowała pilnie. Pani Benton przestała pisać, jej palce zawisły nad klawiaturą, a jej oczy rozbłysły, gdy ponownie na nią spojrzała. Ava skuliła się na krześle, widząc przemianę z nieszkodliwie wyglądającej kobiety w szaloną sukę, która nie boi się jej zabić na miejscu. – Możesz iść – powtórzyła pani Benton. Serce Avy waliło jak młotem, gdy szybko wstała z krzesła i chwyciła papiery, które jej wręczono. Nawet nie próbowała ukryć, jak szybko bije jej serce, patrząc w ziemię, gdy pędziła obok swoich nowych kolegów ze szkoły, ciągnąc za sobą torbę. To nie tak miało być. To tutaj powinna usłyszeć, że zaszła pomyłka i zostaną podjęte kroki, aby jak najszybciej wróciła do domu. Była nawet gotowa zaakceptować lekką zmianę w swoim umyśle, żeby mogła zapomnieć o ostatnich kilku dniach i żyć tak, jakby w ogóle nie otrzymała zaproszenia. Magia to magia, ale z pewnością pomyłki nadal mogą się zdarzyć? Jej serce wciąż waliło, gdy męczyła się z walizką, schodząc po schodach przy wejściu, a następnie pobiegła do fontanny. Tam usiadła na brzegu i patrzyła obojętnie na wodę, rozmyślając o swojej przyszłości. Czy naprawdę oczekuje się od niej, że będzie żyć wśród nich? Trenować z nimi tak, jakby byli równi siłą? Słowa chłopca sprzed chwili rozbrzmiewały w jej głowie. Czy to jakiś żart? Czy tak bardzo kogoś wkurzyła, że uznali to za idealny sposób na zemstę? Szybko odrzuciła tę myśl. Nikt w jej stadzie nie miał takiego wpływu, żeby utrzymywać jakiekolwiek relacje z członkami rady, którzy o tym decydują. Kiedy podniosła wzrok, zdała sobie sprawę, że jest teraz mniej ludzi. Nie wiedziała, jak długo tam siedziała, ale wzięła głębokie oddechy i zmusiła swoje ciało do uspokojenia się. Wszystko w porządku. Pani Benton jej nie słuchała, ale ktoś na pewno poruszy tę sprawę z osobą, która rządzi tym miejscem, gdy tylko zacznie zajęcia. Z tym przekonaniem poświęciła chwilę, żeby się rozejrzeć. Stary budynek przed nią wyglądał jak pole minowe historii, ale tak samo wyglądały inne, które widziała z boku. Może mogłaby dowiedzieć się czegoś więcej o tym miejscu, zanim ją wyrzucą. I była ciekawa, gdzie znajdują się właściwe sale lekcyjne i wykładowe. A potem ta gigantyczna instalacja wodna pośrodku fontanny, kulisty kształt z wodą tryskającą z góry i spływającą po bokach. Kiedy przyjrzała się bliżej, wydawało się, że są na niej jakieś symbole, a jeśli się nie myliła, to była to srebro. To było dziwne. Nigdy nie spotkała istot nadprzyrodzonych, które celowo miałyby w pobliżu srebro, biorąc pod uwagę, że mogło ich zabić. Wzruszyła ramionami, w końcu spojrzała na papiery i wyjęła informacje o akademiku oraz mapę. – Wow – powiedziała do siebie. Wydawało się, że tereny, które widziała, wchodząc, to nawet nie połowa całości. Mapa ciągnęła się w nieskończoność, chociaż kilka obszarów było oznaczonych jako zastrzeżone. Placówki edukacyjne były oddzielone ze względu na specjalizację, jak w zwykłej uczelni, a duże obszary były oznaczone na inne szkolenia, w których nie będzie mogła uczestniczyć. I miała rację co do tego, jak daleko będzie musiała codziennie chodzić na zajęcia. Kiedy zlokalizowała swój akademik, a następnie budynek, w którym będzie odbywać większość swoich studiów, mentalnie krzyknęła. Będzie śmiertelnie zmęczona, zanim dotrze na zajęcia. Może w pakiecie powitalnym znajdą się jakieś informacje o transporcie. Przejrzała wszystko dwa razy i westchnęła. Nie było nic. Będzie musiała zapytać swoje współlokatorki, jak to wszystko działa. Z westchnieniem włożyła papiery do torby na wierzchu walizki, chwyciła za rączkę i ruszyła. Nie wiedziała dokładnie, gdzie są, ale było cholernie gorąco i to nie był dobry dzień na długie spacery. Kiedy znalazła swój akademik, była zbyt spocona, głodna i spragniona, żeby przejmować się, że w ogóle nie przypomina tych, obok których przechodziła. Nikt nie spojrzał na nią dwa razy, gdy weszła, i nikogo nie było w recepcji. Na górze leżało jednak wiele kompletów kluczy, więc nie wahała się znaleźć tego do swojego pokoju. Kiedy go znalazła, od razu poszła do małego aneksu kuchennego, żeby zajrzeć do lodówki. Nic tam nie było. Żadnych butelek z wodą, żadnego jedzenia. Z westchnieniem odkręciła kran i pozwoliła wodzie trochę popłynąć, zanim wypiła tyle, ile potrzebowała. Potem wzięła długi, orzeźwiający prysznic i owinęła ciało ręcznikiem, nawet nie susząc włosów. Nie zadała sobie trudu, żeby się ubrać, ani rozejrzeć po pokoju, żeby zobaczyć, z iloma dziewczynami będzie go dzielić i czy już przyjechały. Rzuciła się na jedyne łóżko ze złożoną pościelą u stóp i zamknęła oczy. Tylko krótka drzemka. A potem będzie mogła myśleć wystarczająco jasno, żeby wszystko rozgryźć.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 4 – Ava | Czytaj powieści online na FicSpire