logo

FicSpire

Ava

Ava

Autor: iiiiiiris

Chapter 6
Autor: iiiiiiris
19 cze 2025
Ava obudziła się gwałtownie i rozejrzała po ciemnym pokoju. Czuła się zdezorientowana, dopóki nie przypomniała sobie koszmaru, którym stało się jej życie. Na stoliku obok jej łóżka stała lampka, więc po omacku ją włączyła. Rozejrzała się i uświadomiła sobie, że wciąż jest sama. Wyglądało na to, że jej współlokatorki jeszcze nie dotarły, co było dziwne. Była pewna, że mówiły, że wszyscy muszą być na miejscu do trzeciej po południu, a już dawno minęła ta godzina. W tym pokoju znajdowały się jeszcze trzy łóżka, każde ze stolikiem nocnym po jednej stronie oraz biurkiem i krzesłem po drugiej. Na jej biurku leżał laptop i coś, co wyglądało jak tablet. To musiała być elektronika, o której mówiła jej pani Benton. Przestrzeń między poszczególnymi miejscami oddzielały duże szafy. Na drugim końcu znajdował się aneks kuchenny, który wcale nie wyglądał imponująco. Po prostu blat z kuchenką mikrofalową na nim, mała lodówka pod nim i mały zlew z boku. Przed nim stał mały stolik i dwa krzesła. Spodziewałaby się czegoś więcej po takim miejscu, ale ponieważ została umieszczona w akademiku oznaczonym już jako Omega, nie była zaskoczona. Powoli wstała z łóżka, a w brzuchu jej burczało. Ostatni posiłek zjadła w samolocie – kanapkę, ale zjadła tylko kilka kęsów, bo była zbyt zaniepokojona. Teraz jednak było tak ciemno, że wiedziała, że przegapiła wszystkie pory posiłków i nawet nie przejrzała jeszcze pakietu powitalnego. Ava podeszła do zlewu i ponownie napełniła żołądek wodą. Zawsze dobrze jadła; jej rodzina zawsze żartowała, że może i nie jest wilkiem, ale ma wilczy apetyt. Tak długo bez jedzenia jeszcze nigdy nie wytrzymała. Zemdleje, jeśli poczeka dłużej, a zemdlenie to ostatnia rzecz, jakiej pragnie w takim miejscu. Wróciła do łóżka i wciągnęła na nie walizkę, a następnie chwyciła coś do ubrania. Teraz nie było czasu na rozpakowywanie się; będzie musiała to zrobić, kiedy znajdzie coś, czym napełni żołądek. Tak duże miejsce musi mieć gdzieś indziej jedzenie niż w kuchni. Włożyła dżinsy, T-shirt i bluzę z kapturem, zasunęła torbę i otworzyła szafę. Zamarła, widząc wiszący w niej asortyment mundurów, a bliższe oględziny ujawniły jej imię na plakietce. "Co do..." Myślała, że będzie musiała nosić ten sam mundur codziennie. Nawet nie przyszło jej do głowy, że będzie musiała zostać, więc wydawało jej się to wystarczające. Ale to tylko przypominało jej, że może tu zostać na dłużej. "Skąd oni w ogóle wiedzieli, że wybiorę to łóżko?" - zapytała na głos. Spojrzała na pościel na swoim łóżku, a następnie zauważyła, że na innych jej nie ma. Na innych biurkach też nie było laptopów. Czy była sama w tym pokoju? "Nie ma mowy" - powiedziała. To musiała być pomyłka. Nie ma mowy, żeby zmuszali ją do poruszania się po tym nowym świecie w samotności. Jej brzuch znowu zaburczał i skuliła się. Teraz nie było czasu na rozważania na temat sytuacji z współlokatorem. Nie wysuszyła włosów po prysznicu, więc wyglądały jak gniazdo szczurów na jej głowie. Będzie je trudno rozplątać, więc chwyciła czapkę z daszkiem i tenisówki, a następnie wyszła z pokoju. Wydawało jej się, że idzie w nieskończoność, kiedy uświadomiła sobie, że poszła w złym kierunku. Było ciemno i tak czy inaczej nic nie wyglądało znajomo, ale ta okolica wydawała się pełna dużych, eleganckich domów. Może nauczycieli? Powinna była wziąć ze sobą mapę, ale teraz to nie miało sensu. Zamierzała zawrócić, kiedy usłyszała muzykę. Im dalej szła, mijając jeden elegancki dom za drugim, tym głośniejsza stawała się muzyka. Brzmiało to jak impreza. A gdzie jest impreza, tam jest jedzenie! Ava szła szybko, aż doszła do domu, przed którym stały grupki ludzi. Nie potrafiła określić, kim są, ale wszyscy wiedzieli, kim ona jest, gdy tylko się zbliży. Nasunęła czapkę na głowę i przeszła obok nich. "Udawaj, że tu pasujesz. Bądź pewna siebie". To był głos jej taty w jej głowie, ale głos Caleba kazał jej trzymać głowę nisko i trzymać się z daleka. Postanowiła posłuchać taty. Umierała z głodu! Przeszła więc obok dobrze ubranych ludzi, jakby wiedziała, dokąd zmierza. Chociaż mężczyźni byli ubrani bardziej swobodnie, dziewczyny wystroiły się od stóp do głów. Było aż nadto oczywiste, że tam nie pasuje, ale zignorowała spojrzenia i weszła na podjazd za szczególnie głośną grupą. Wzdłuż podjazdu zaparkowane były drogie samochody, samochody, których nigdy wcześniej nie widziała, nawet w magazynach. To samo w sobie powinno ją skłonić do ucieczki, ale podążyła za grupą do szeroko otwartego wejścia. Muzyka była tak głośna, że zastanawiała się, jak ich wrażliwe uszy to znoszą. Światła były przyciemnione, ale im dalej wchodziła do przestronnego holu, tym bardziej widziała, że jest on gustownie urządzony, jakby ludzie, którzy tam mieszkali, mieli dekoratorów. Nie żeby kiedykolwiek była zaproszona na imprezę, ale to wyglądało na przesadę. Kto jest właścicielem tego domu? Rodzina królewska? To było zbyt wiele jak na uczelnię. W domu prawie nie było ludzi, ale grupa, za którą podążała, zmierzała na tyły. Może tam byli wszyscy, a ona nie będzie musiała widzieć ich zbyt wielu. Po prostu znajdzie kuchnię i pójdzie w swoją stronę. Przejrzenie pokojów na dole zajęło trochę czasu. W domu było tyle pokoi, że nie wiedziała nawet, do czego służy połowa z nich. Dzieliła mniej przestrzeni z rodziną, a wszyscy byli ogromnymi Alfami. W końcu weszła do kuchni, gdzie zastała grupę dziewcząt przygotowujących tace pełne jedzenia. Były ubrane w uniformy; nie mogła powstrzymać chichotu, który wydobył się z jej ust. Tak żyje druga połowa – dekoratorzy, firmy cateringowe i kelnerzy. "Nie powinnaś tu być." Spojrzała na jedną z dziewcząt i zastanawiała się nad skłamaniem, ale była tu nowa, a catering wydawał się wiedzieć, jak to działa. "Przepraszam. Zgubiłam się. Mogę coś zjeść?" "Nie możesz tu jeść. Wynoś się, zanim wpędzisz nas w kłopoty" - warknęła inna dziewczyna. To było absurdalne. Było tam tyle jedzenia, że jednej porcji nikt by nie zauważył. Była pewna, że większość i tak się zmarnuje. Ślinka jej ciekła, gdy patrzyła na mięso, a cudowne aromaty wypełniały jej nos. "Chociażby kawałek owocu..." "Spierdalaj!" - warknęła dziewczyna. "Czy tak się odzywa do mojego gościa?" Dziewczyny westchnęły i odwróciły wzrok. Ava odwróciła się, żeby zobaczyć nowo przybyłego w drzwiach i prawie też westchnęła. Powiedzieć, że był piękny, to mało powiedziane. Miał długie blond włosy związane z tyłu i najbłękitniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. I był tak duży, że wiedziała, że jest Alfą. "Przepraszam, panie" - zająknęła się jedna z dziewcząt. Ava zmarszczyła brwi, gdy spojrzał na dziewczyny. Nie potrzebowała wilczych zmysłów, żeby wiedzieć, jak bardzo są przerażone. "Dajcie mojemu gościowi talerz" - powiedział Alfa. "Nie co dzień Czerwony Kapturek wchodzi do wilczej jamy." A potem się uśmiechnął - wilczym uśmiechem, który sprawił, że poczuła chłód, zastanawiając się, czy właśnie nie wpakowała się w niebezpieczeństwo.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 6 – Ava | Czytaj powieści online na FicSpire