logo

FicSpire

Ava

Ava

Autor: iiiiiiris

Chapter 9
Autor: iiiiiiris
19 cze 2025
Ava rozejrzała się, sprawdzając, czy ktoś jest w pobliżu, zanim spojrzała na wściekłego mężczyznę przed sobą. Samochód Jareda dawno odjechał; nikt nie usłyszałby jej krzyków. Powinna była poprosić Jareda, żeby poczekał, aż wejdzie do środka. Powinna była pamiętać, co zawsze się działo, gdy zostawała sama osaczona. Rzucanie wyzwania wilkowi na nieznanym terytorium to zły pomysł. Spuściła wzrok, jak zawsze uczyli ją bracia. Z założonym kapturem nie mogła go w ogóle zobaczyć. Ten mężczyzna był wyraźnie Alfą; nie dało się pomylić aury niebezpieczeństwa, która go otaczała. Serce waliło jej w piersi, chociaż próbowała je uspokoić. Strach zawsze doprowadzał Alfy do szału, jakby był afrodyzjakiem. "Słyszałaś mnie?" warknął. "Tak," odpowiedziała szybko. Drzwi do jej akademika były tuż za nim, ale wiedziała, że nic nie powstrzyma zdeterminowanego wilkołaka przed wyrwaniem ich z zawiasów, nawet jeśli udałoby jej się uciec. Nie mogła uciec przed wilkiem. "Akademia Feniksa to nie miejsce dla ludzi. Nie rozpakowuj toreb. Odejdź, albo wyniosą cię stąd w worku na zwłoki." Wiedziała o tym. Gdyby pani Benton jej posłuchała, nie znalazłaby się w takiej sytuacji, ale nie mogła po prostu wyjść. To byłoby sprzeciwienie się Radzie, co doprowadziłoby do strasznych konsekwencji dla niej i jej rodziny. Przeczeka to. Sami zobaczą prawdę. "Nie mogę-" "Możesz," warknął mężczyzna, podchodząc tak blisko, że widziała jego buty i czuła ciepło jego ciała. Od tego, jak głośno biło jej serce, mogłaby obudzić cały akademik. "Odejdź, albo przysięgam na Boginię, że nie będę odpowiadał za to, co ci zrobię." Przełknęła ślinę, wciąż patrząc na jego buty. "Spróbuję to załatwić," wyszeptała. Przez lata jej skóra tak stwardniała, że członkowie jej watahy nie mogli wywołać u niej żadnej reakcji. Ale ten mężczyzna, z całą swoją złością, napełniał ją takim strachem, że całe jej ciało drżało. Próbowała wziąć głębszy oddech, ale wdychała tylko pełne płuca jego wody kolońskiej - czegoś pikantnego, co doceniłaby w innej sytuacji. "Spójrz na siebie. Drżysz jak mały ptaszek. Poczują twój strach z daleka i rozerwą cię na strzępy," wyszeptał. Czuła jego ciepły oddech na swoim uchu, a teraz, gdy nie warczał, jego głos spływał na nią jak balsam. Chociaż nie patrzyła na niego w górę, słyszała jego głębokie oddechy, jakby wdychał jej zapach. Jej serce zabiło trochę głośniej. Kiedy wilki idą na polowanie, gdy tylko złapią zapach swojej ofiary, nie ma miejsca, w którym mogłaby uciec, a którego one by jej nie dopadły. "Wiesz, dlaczego to miejsce nazywa się Akademią Feniksa? Ponieważ ma nas złamać, spalić, aż nic nie zostanie. Ale ty, mały człowieku, nigdy nie powstaniesz z popiołów," powiedział. Nie rozumiała, dlaczego jego głos ją uspokajał, kiedy mówił rzeczy, które powinny były wzmocnić jej niepokój. Ale z jakiegokolwiek powodu, dało jej to wystarczająco dużo kręgosłupa, żeby zrobić mały krok od niego. Warknął ostrzegawczo, żeby się więcej nie ruszała. "Dziękuję za ostrzeżenie. Będę trzymać się z dala, dopóki Rada nie powie mi, że mogę odejść," wyszeptała. Musiała pamiętać słowa ojca. Uczył ją, jak przetrwać jako człowiek wśród wilków, odkąd skończyła czternaście lat, po tym, jak uderzyła pubertacja i zdali sobie sprawę, że się nie przemieni. W tym momencie głośno burczało jej w brzuchu, nie przejmując się niebezpieczeństwem, w jakim się znajdowała. Mężczyzna odsunął się od niej, a ona wstrzymała oddech, spodziewając się czegoś złego. Jej palce mocno zacisnęły się na torbie z jedzeniem, gdy zamknęła oczy. Może jednak powinna była spakować broń, mimo że była zakazana. Jak się obroni, jeśli wszyscy będą tacy jak on? Kiedy nic się nie stało, otworzyła oczy i zaryzykowała spojrzenie na mężczyznę. Miała rację co do jego oczu. Świeciły na czerwono, a jego pięści były zaciśnięte po bokach. Nigdy wcześniej nie widziała wilków z czerwonymi oczami, ale poczuła chłód do szpiku kości, jakby stała w obecności zła. Jego szczęki były mocno zaciśnięte i wyglądał, jakby z czymś walczył. "Nie karmili cię w domu? Źle cię traktowali?" warknął. "Nie masz mięsa na kościach." Zmiana tematu sprawiła, że zmarszczyła brwi w konfuzji, gdy przeszukiwała jego twarz. Mówił poważnie? A może to było podchwytliwe pytanie? "Karmili mnie." Jego oczy przestały świecić i na sekundę zapomniała, że to psycho, który bez powodu zastrasza innych. Jego oczy miały najbardziej uderzający, piękny bursztynowy kolor, jaki kiedykolwiek widziała. Z bliska widziała, że jego włosy mają tak bogaty, ciemnobrązowy kolor z kilkoma idealnie zmieszanymi blond pasemkami, a rzadkie bursztynowe oczy dopełniały zapierający dech w piersiach wygląd. Dlaczego wszyscy przystojni muszą być obłąkani? "To dlaczego jesteś taka, kurwa, chuda?" warknął. Nie była. Ludzie prawdopodobnie powiedzieliby jej, że powinna zrzucić kilka kilogramów. Nie żeby pamiętała, że ich widziała, ale przeczytała wiele ludzkich książek i magazynów. Pójście do ludzkiego college'u byłoby jej pierwszym kontaktem z nimi, więc na to czekała. "Genetyka, chyba," odpowiedziała wzruszając ramionami. Mężczyzna przed nią zmarszczył brwi i przechylił głowę na bok. A potem jego warkot powrócił. Nie wiedziała, dlaczego znowu się złościł, skoro właśnie odpowiedziała na jego pytania. A potem zdała sobie sprawę, że patrzy mu prosto w oczy. Jej oczy rozszerzyły się, gdy znowu spojrzała na swoje buty. Numer jeden w jej watasze to nigdy nie antagonizować Alfy. Nigdy nie rzucać im wyzwania. Alfy zawsze wygrywają. "Idź zjeść swoje jedzenie. Potem, o świcie, zanieś swoje torby do biura i powiedz im, że zaszła pomyłka. Odejdź. Musisz odejść." Z tymi słowami znowu ruszył do przodu i znowu ją powąchał. Czy to była groźba? Czy będzie na nią polował, jeśli nie pozwolą jej odejść? Kiedy w końcu odszedł, przez jakiś czas stała zamrożona w miejscu. Co się stanie, jeśli Rada odmówi jej wysłuchania? Czy to on ją rozerwie? Wzięła drżący oddech, a potem w końcu podniosła głowę. Wejście do jej akademika miało szklane drzwi. Widziała kilka osób stojących w holu, których wcześniej nie było. Oczywiście słuchali. Otworzyła drzwi i przeszła obok ich chichotów i szeptów. Zanim weszła do swojego pustego pokoju, wciąż drżała i straciła apetyt. Ktoś w biurze szkoły będzie musiał jej jutro wysłuchać. Nie przetrwa tu bez swojej rodziny.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 9 – Ava | Czytaj powieści online na FicSpire