logo

FicSpire

Ava

Ava

Autor: iiiiiiris

Chapter 8
Autor: iiiiiiris
19 cze 2025
Ava nie czuła ani krzty skrępowania, wcinając jedzenie z talerza. Trafiło w dziesiątkę; we wszystkie dziesiątki. Była pewna, że jęknęła, gdy soczysty stek prześlizgnął się jej przez gardło. Był lepszy od każdego steka, jakiego kiedykolwiek jadła. Okej, może ten facet miał rację, zamawiając catering na przyjęcie. Przechodziła na jego stronę. Zerknęła na niego spod czapki i zobaczyła, że ją obserwuje, śledzi każdy jej ruch. Jak wilk, którym był. Nagle przypomniała sobie, gdzie jest, rozglądając się za serwetką. Ale to nie miało sensu. Nadal jadła; nieuniknione było, że wszystko wyląduje jej na twarzy. "Przepraszam. Wytrę twarz, jak skończę jeść" - powiedziała. Wilk zaśmiał się, wydając serdeczny dźwięk, który jeszcze bardziej zwrócił na nią uwagę. Goście przyjęcia nie przestawali jej obserwować, odkąd ten Alfa ją tu przyprowadził. "Jedz, jak chcesz, Czerwona. Jak widzisz, nikogo to tu nie obchodzi." Kiedy się rozejrzała, zauważyła, że chociaż inni wciąż na nią patrzyli, wszyscy byli zajęci jakąś szokującą czynnością. Czytała wcześniej o ludzkich imprezach i o tym, jak szalone potrafią być, ale wyglądało na to, że ci ludzie wznieśli się na zupełnie inny poziom. Patrząc na ludzi z przodu domu, nigdy by nie przypuszczała, że z tyłu panuje takie rozpasanie. Ktoś obściskiwał kogoś przy ścianie, ssąc jego szyję. Wszędzie dookoła byli półnadzy ludzie. A niektórzy... Spojrzała z powrotem na swój talerz, zanim zobaczyła cokolwiek więcej. Skończy talerz i pójdzie. To nie było miejsce dla niej. "Twoja twarz właśnie przybrała kolor twoich włosów" - zachichotał znowu wilk. "Jak masz na imię, Czerwona?" "Przepraszam" - powiedziała, patrząc na niego. "Jestem Ava." Żyjąc wśród wilków całe życie, ten facet nie był pierwszym, który nazywał ją Czerwonym Kapturkiem w nawiązaniu do jej włosów i klasycznej bajki. "Jared" - powiedział wilk, wyciągając rękę. Spojrzała na swoją rękę i sos, który z niej kapał. Powinna była użyć tych fantazyjnych sztućców, które były dostępne. Jared znowu się zaśmiał, opuszczając rękę. "Przysięgam, zwykle jestem bardziej cywilizowany. Po prostu byłem zbyt głodny." "Nie miałeś nic w lodówce?" "Nic. A zaspałam, więc chyba przegapiłam wszystkie posiłki." Jared zmarszczył brwi na coś, co powiedziała; potem coś odwróciło jego uwagę w stronę patio. Podążyła za jego spojrzeniem i zobaczyła najbardziej oszałamiająco przystojnego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek widziała. Jared był piękny, ale ten mężczyzna był z innej ligi. Był ogromny. Nawet z tej odległości mogła powiedzieć, jak dobrze był zbudowany, jakby był samymi mięśniami, bez grama zbędnego tłuszczu. Jego ciemne włosy były krótkie po bokach i dłuższe na górze, i były potargane, jakby właśnie wstał z łóżka. Jej myśli tak szybko zeszły na złą drogę, że wiedziała, że prawdopodobnie się ślini. A potem te oczy. Może to był trik ze światłem, ale świeciły na czerwono. I patrzył prosto na nią. Wyglądał tak wściekle, że poczuła dreszcze na plecach i jak jej serce opada w dół. Otaczała go aura niebezpieczeństwa, która sprawiła, że skuliła się w krześle. Już wcześniej spotkała się z takim traktowaniem. Ludzie zawsze jej nienawidzili od pierwszego wejrzenia, ponieważ była człowiekiem. Ale widok tej złości w oczach tego faceta wpłynął na nią bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. "Jedz, Czerwona. Potem pokażę ci, jak się bawić" - powiedział Jared. Z trudem oderwała wzrok od faceta w drzwiach. "Może innym razem? Nadal muszę przygotować się na jutro i przeczytać pakiet powitalny." Jared uśmiechnął się, jakby powiedziała coś zabawnego. "Wiem, że jeszcze nie czytałaś zasad, bo inaczej nie byłoby cię tutaj" - powiedział. "Po dzisiejszej nocy prawdopodobnie nie będziesz chciała tu więcej przychodzić. Jesteś pewna, że nie chcesz się zabawić, zanim prawdziwe życie wyleje ci kubeł zimnej wody na głowę?" "Przepraszam. Nadal jestem zmęczona. I tak naprawdę... nie imprezuję" - odpowiedziała. "Szkoda" - powiedział Jared z uśmiechem. "Bardzo chciałbym cię nauczyć, jak się bawić." Rozległ się tak głośny, groźny warkot, że włosy na karku jej się zjeżyły. Słyszała podobne warkoty wcześniej, tuż przed wybuchami bójek, ale nigdy takie. Wszyscy ucichli i spojrzeli w stronę drzwi, gdzie mężczyzna wciąż ją obserwował. Potem odwrócił się i wrócił do domu. Jared zaśmiał się serdecznie, czego w ogóle nie rozumiała. Ten warkot był groźbą, jeśli kiedykolwiek jakąś słyszała. Nie miała zamiaru tu zostać i dać się wciągnąć w wilczą bójkę. Wciąż jednak była głodna. "Czy mogę to zabrać na wynos?" Wskazała na wciąż do połowy pełny talerz na swoich kolanach. "Dziewczyny zapakują ci coś do włożenia do lodówki" - powiedział Jared, wstając i zabierając jej talerz. "Chodź." Chociaż nie podobało jej się, że się nią rozkazuje, wiedziała, że to problem większości Alf. Wstała i poszła za nim, ignorując szyderstwa i zimne spojrzenia, które za nią podążały. Jared był uprzejmy, nakarmił ją, kiedy była głodna, ale nie sądziła, że w najbliższym czasie znowu go odwiedzi. Ekipa cateringowa pakowała już gorące i zimne jedzenie do pojemników, kiedy weszli do kuchni. Uświadomiła sobie, że prawdopodobnie są wilkami i są powiązani z Jaredem, skoro wiedzieli, co jest potrzebne. Kiedy umyła ręce i wytarła usta, jedna z nich podała jej torbę. Chociaż trzymała wzrok w dół, Ava widziała po zaciśniętej szczęce, że nie lubi tego dla niej robić. "Odwiozę cię do domu" - powiedział Jared. Znowu nie dano jej wyboru, tylko wyszła za nim z domu. Zaprowadził ją do jednego z samochodów, obok których przechodziła, i ruszył w drogę, zanim zdążyła zapiąć pasy. Podróż, która pieszo wydawała się trwać wieczność, zajęła kilka minut. Przyszło jej do głowy, że nie powiedziała mu, gdzie mieszka, ale zatrzymał się tuż przed jej akademikiem. "Dziękuję. Za wszystko" - powiedziała, znowu odpinając pasy. "Zawsze. Idź przygotować się na jutro" - zachichotał Jared. "I powodzenia." Powodzenia? Dlaczego miałaby potrzebować szczęścia? Jared zawrócił i odjeżdżał, zanim zdążyła zapytać. Westchnęła, niosąc torbę w stronę akademika. W porównaniu z innymi budynkami, akademiki Omegów wydawały się być zbudowane po namyśle. Może skończyły im się pieniądze po wydaniu fortuny na inne akademiki. Wyciągała klucze z dżinsów, kiedy ktoś stanął przed nią. Cofając się, uświadomiła sobie, że to ten zły mężczyzna z imprezy. "Musisz stąd odejść. Nie pasujesz tutaj."

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 8 – Ava | Czytaj powieści online na FicSpire