— Co ty właśnie powiedziałeś? — wymamrotał Liam, ale zignorowałam go, wstając z łóżka. Złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem.
— Obiecałaś, że nigdy mnie nie opuścisz, Claro — wyszeptał.
— Ty też to obiecałeś, ale już mnie opuściłeś. Już ci na mnie nie zależy — odparłam, a łzy popłynęły mi po policzkach. Jego twarz złagodniała, po czym owinął mnie ramionami.
— Kocham cię, Claro. Wszystko jest po prostu bardzo skomplikowane, ale… obiecuję, że ci to wynagrodzę, ale ty mnie nie opuścisz, nie pozwolę na to — szepnął, a ja westchnęłam.
— Nawet już nie śpisz w tym pokoju, więc dlaczego miałabym tu być? — zapytałam cicho, a on westchnął.
— Przepraszam, ja… — Wtedy nagle Veronica wydała z siebie krzyk i zauważyłam, jak ciało Liama się spięło. Westchnęłam i odsunęłam się od niego.
— Możesz iść do niej — wymamrotałam, po czym posłałam mu wymuszony uśmiech, a on pocałował mnie w policzek, zanim wybiegł.
Stałam tam przez chwilę, po czym westchnęłam. To było oczywiste, że tylko przeszkadzam w ich szczęściu i jak bardzo chciałabym być jeszcze w życiu Liama, nie sądziłam, że to będzie możliwe.
Liam nie wrócił tej nocy ani następnej. Gdybym nie natknęła się na niego w korytarzu kilka minut przed wyjściem na przyjęcie tego wieczoru, mogłabym go tego dnia w ogóle nie zobaczyć.
On i Veronica mieli na sobie zielone stroje, co sprawiało, że wyglądali jak świetna para. Veronica naprawdę dobrze wyglądała u jego boku, pewnie dlatego Księżycowa Bogini uczyniła ich bratnimi duszami.
— Nie powiedziałeś jej, że z tobą idę? — zapytała Veronica, odwracając się, by spojrzeć na Liama.
Miałam na sobie bardzo błyszczącą czerwoną sukienkę z bardzo wysokim rozcięciem, a mój dekolt był w niej mocno wyeksponowany. Zwykle nie założyłabym czegoś tak odkrywającego, ale widząc, jak szeroko otwarta była buzia Liama, powiedziałabym, że ciocia Amelia miała rację, kupując mi tę sukienkę.
— Gdzie ty się w tym wybierasz? — zapytał Liam, odrywając się od Veroniki i podchodząc do mnie.
— Na przyjęcie? — odpowiedziałam, a on jęknął.
— Wiesz, ilu niezwiązanych wilkołaków tam będzie? Nie możesz tak się ubierać. Przebierz się w coś mniej odkrywającego — szepnął, a ja zmarszczyłam brwi.
— Ona założy, co chce. Ja jej dałam tę sukienkę i jest moją towarzyszką, więc nie widzę problemu. Chodźmy, Claro — powiedziała Amelia, po czym złapała mnie za rękę i poprowadziła, zanim Liam zdążył zaprotestować.
— Wyglądasz dziś niezwykle pięknie, Claro. Teraz Liam wie, co traci — powiedziała, a ja się do niej uśmiechnęłam.
Dobrze było widzieć, jak Liam jest zaborczy, ale ostatecznie nie był już mój i nadszedł czas, aby to zaakceptować.
Kilka minut później nasz samochód zatrzymał się na parkingu, który był wypełniony luksusowymi samochodami. Samochody, których nigdy wcześniej nie widziałam, były tam zaparkowane, a reporterzy próbowali się wcisnąć, ale byli odpychani przez strażników.
Ciocia Amelia wysiadła pierwsza, a ja poszłam w jej ślady. Uśmiechnęłam się do strażnika, który mi pomógł, a potem podeszłam do cioci Amelii.
— Wchodzimy? — zapytała, a ja skinęłam głową. Weszłyśmy do budynku i natychmiast poczułam się przytłoczona różnymi silnymi aurami, które emanowały od różnych osób.
Zauważyłam kilku Alf z poprzedniego razu, ale wiele z nich to były nowe twarze.
Nagle zaczęłam się czuć nieswojo, gdy oczy zwróciły się w naszą stronę, gdy przechodziłyśmy przez rój samców wilkołaków. Tak, wokół były Luny i kobiety, ale nie było ich tak dużo w porównaniu z mężczyznami.
— Jesteś zbyt piękna, nie mogą oderwać od ciebie wzroku — wyszeptała Amelia, tak że tylko ja mogłam usłyszeć, ale byłam pewna, że prawie wszyscy to słyszeli.
Wtedy nagle ktoś złapał mnie za rękę od tyłu i odwróciłam się, by zobaczyć wściekle wyglądającego Liama, który wpatrywał się we mnie.
— Jesteś dla nich jak świeże mięso. Dlaczego to założyłaś? — zapytał, wpatrując się we mnie, jakby przechodził kryzys.
— Alfa Liamie, musisz to usłyszeć — zawołał go inny Alfa, a on westchnął.
— Poczekaj tutaj, poproszę Jamesa, żeby przyniósł ci kurtkę i może nową suknię — wymamrotał, po czym odszedł, a ja stałam tam oniemiała. Czy to naprawdę tak wiele odkrywało?
Nawet jeśli tak było, nie miał prawa się tak zachowywać.
— Pójdę poszukać moich przyjaciół. Sprowadź ją na ziemię — powiedziała Amelia, wskazując na Veronicę, która wciąż stała blisko mnie.
Nie miałam zamiaru z nią rozmawiać, więc spróbowałam odejść, ale wtedy ona się odezwała:
— Musisz czuć, że wygrałaś, prawda? Ponieważ Liam zachowuje się wobec ciebie zaborczo? To nie znaczy, że cię kocha, Claro. On kocha mnie i będę jego Luną, a kiedy w końcu cię odrzuci, zostanę zaakceptowana jako jego prawdziwa partnerka. Nie wybrana, jak ty — szepnęła z tym chorobliwym uśmiechem na twarzy.
— Słuchaj, Victorio…
— To Veronica — wymamrotała przez zaciśnięte zęby, a ja się uśmiechnęłam.
— Nie obchodzi mnie, czy Liam cię wybierze. Jesteś jego przeznaczoną partnerką i nie zamierzam w to wchodzić ze względu na Liama i watahę. Przepraszam — wymamrotałam i gdy miałam się ruszyć, Veronica wydała z siebie krzyk, upadając na ziemię i natychmiast zaczęła płakać, podczas gdy ja wpatrywałam się w nią z szeroko otwartymi oczami.
— Co tu się do cholery dzieje? — zapytał Liam, podbiegając, by pomóc Veronicę podnieść się z ziemi.
— Po prostu próbowałam jej powiedzieć, że nadal ją kochasz, ale wtedy ona się wściekła i powiedziała, że cię zabieram, a potem mnie popchnęła. Chciałam ją tylko pocieszyć — powiedziała Veronica, płacząc krokodyle łzy na piersi Liama.
Liam odwrócił się do mnie ze zmarszczonymi brwiami, podczas gdy ja wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
— Nie zrobiłam tego, ona kłamie…
— Ona leży na ziemi i kłamie? Sama się popchnęła, tak? — Liam praktycznie krzyczał, a wszyscy już się zgromadzili, ale ja zamarłam na miejscu. Nigdy wcześniej na mnie nie krzyczał.
— Zachowujesz się dziwnie i całkowicie rozumiem, że nasza sytuacja nie jest idealna, ale ona jest moją partnerką i musisz znać swoje miejsce. Nie będę tego tolerował. Może powinienem po prostu zakończyć to zamieszanie, odrzucając cię jako moją wybraną partnerkę raz na zawsze! — zagrzmiał, a ja nagle poczułam, jak żółć podchodzi mi do gardła.
Nienawidziłam, gdy oczy publiczności były zwrócone na mnie, ponieważ przywoływało to mroczne wspomnienia z mojego dzieciństwa.
Zanim Liam zdążył cokolwiek powiedzieć, uciekłam stamtąd tak szybko, jak tylko mogłam, zakrywając usta ręką.
Łzy szczypały mnie w oczy, gdy biegłam i coraz trudniej było mi oddychać.
Wtedy wpadłam na coś twardego i usłyszałam głębokie warknięcie i wtedy zapach wanilii zmieszany z kakao uderzył mnie w nos, a moje oczy się rozszerzyły.
To nie może być… mój partner? Tutaj?
Spojrzałam na mężczyznę, który stał przede mną i wpatrywał się we mnie z obojętnym wyrazem twarzy, ale nie było co do tego wątpliwości. Był moim partnerem.
I tak po prostu zwymiotowałam na garnitur mojego partnera, który na pewno był cholernie drogi…
















