"Muszę wracać do pracy, panie Cromwell" - mówię, próbując go zatrzymać.
"Nigdzie nie idziesz. Dopiero zaczynam."
Dlaczego on musi tak mówić? Jak mam mu się oprzeć? Sposób, w jaki jego usta biorą moje w posiadanie, jest bardziej intensywny niż cokolwiek, czego dotąd doświadczyłam. Wspomnienia naszej idealnej nocy zaczynają się odtwarzać. Czuję, że nie jestem w stanie walczyć z tym żarem, który we mnie rozpala.
"Sprawdzimy, co masz pod tą spódnicą?" Dlaczego akurat dzisiaj musiałam założyć spódnicę?
Jego dłonie wędrują od moich kolan w górę, podnosząc spódnicę. Jego palce parzą jak ogień. Czuję się, jakby mnie podpalał. Nie mogąc podnieść spódnicy wyżej, klęka, odchyla mnie wystarczająco, by przysunąć moje pośladki do krawędzi biurka. Zahacza palcami o moje stringi i powoli je zsuwa. Przynosi je do nosa i wącha, a potem wkłada do kieszeni. Wiem, co robi, i zdecydowanie nie powinniśmy, ale nie chcę go powstrzymywać. Dlaczego on ciągle przypomina mi "Pięćdziesiąt twarzy Greya"?
"Sprawdzimy, jak smakujesz?"
Otwieram usta, żeby zaprotestować, ale nic z nich nie wychodzi. Uśmiecha się złośliwie i rozszerza mi nogi. Podchodzi tak blisko, że jego głowa znajduje się między moimi nogami.
"Pachniesz jak słodki miód. Założę się, że tak samo smakujesz." Przez jego akcent i słowa, które wypowiada, czuję, że za chwilę wybuchnę.
Nie daje mi szansy nic powiedzieć. Obejmuje rękami każdą nogę i przyciąga mnie do swoich ust. Muszę ugryźć się w wargę, bo boję się, że krzyknę jego imię. Między ssaniem a lizaniem jestem bliska szczytu.
"Hmmm" - mruczy, doprowadzając mnie na skraj.
Zamykam oczy, delektując się orgazmem. Czy to możliwe, że ten orgazm jest lepszy od wszystkich orgazmów, które kiedykolwiek mi dał? A Bóg wie, dał mi ich mnóstwo podczas naszej idealnej nocy. Dalej sprawia, że moje nogi drżą. Chwytam jego głowę, próbując go powstrzymać, ale to tylko zachęca go do dalszych działań.
"Proszę" - ledwo jestem w stanie powiedzieć.
Odsuwa się na tyle, by dmuchnąć, sprawiając, że widzę gwiazdy. Właśnie wtedy, gdy myślę, że stracę równowagę i nie będę w stanie się utrzymać, wstaje i przyciąga mnie do siebie, całując. Czuję swój smak na jego ustach i muszę przyznać, że smakuję wyśmienicie. To sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej. Chcę poczuć go w sobie, chcę, żeby mnie posiądł, tak jak tamtej nocy.
"Sprawdzimy, czy nadal jesteś tak ciasna, jak pamiętam?" - pyta z uśmieszkiem. Chcę powiedzieć, że denerwują mnie jego pytania, ale to tylko sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej. "Może każę ci poczekać, tak jak ty kazałaś czekać mnie." Próbuję znaleźć swój głos, ale jestem tak oszołomiona tym rozkosznym orgazmem, że nie mogę znaleźć żadnych słów. Pochyla się. "Myślę, że już wystarczy. Zbierz swoje rzeczy i spotkaj się ze mną w lobby. Na dziś skończyłaś." Rozkazuje, nie pyta.
"Panie Cromwell" - zaczynam.
"Pan Cromwell to mój ojciec. Oczekuję cię w lobby za piętnaście minut." Szepcze mi do ucha, sprawiając, że się wzdrygam.
"Czy mogę odzyskać moje majtki?"
"Są moje na własność." Mówi to tak, jakby mówił o pogodzie.
"Nie mogę wyjść z twojego gabinetu bez nich."
"Piętnaście minut, zegar tyka." Pomaga mi zejść z biurka i zsuwa moją spódnicę, głaszcząc moje nogi. "Jestem gotowy na drugą rundę." Uśmiecha się złośliwie. To były dokładnie te słowa, które powiedziałam mu tamtej nocy.
O czymś zupełnie innym myślałam wcześniej, kiedy szykowałam się na spotkanie.
Trzydzieści minut wcześniej...
Pracuję już od kilku godzin. Wszystkie liczby zaczynają wyglądać tak samo. Ale spotkanie ma się zacząć za niecałe trzydzieści minut.
"Masz wszystko?" - pyta Jake, stojąc przed moją boksem. To przerażające, że nie słyszałam, jak podchodzi. Z drugiej strony Jake jest tak samo przerażający jak zwykle.
"Wszystko drukuję. Zaraz wychodzę na dziewiąte piętro, żeby to odebrać." Dodaję, już stojąc.
"Wyjątkowo się spóźniasz. To ważne spotkanie i nie będę tolerował, jeśli przez ciebie wypadnę źle." Chciałabym mu powiedzieć, że sam sobie na to zapracowuje, ale wątpię, żeby mu się to spodobało. Zamiast tego biorę głęboki oddech i trzymam język za zębami.
"Będę tam tak szybko, jak to możliwe" - mówię.
"Mówię poważnie, Samantha. Nie mogę sobie pozwolić na żadne błędy. Nowy prezes oczekuje perfekcji. Twoja praca wisi na włosku."
"Rozumiem. Teraz, jeśli pozwolisz, mogę wrócić do pracy" - mówię, stojąc kilka kroków od niego. Nie rusza się i wpatruje się we mnie w bardzo niestosowny sposób. Śmiem twierdzić, że praktycznie rozbiera mnie wzrokiem. "Jake" - zaczynam.
"Do zobaczenia na górze" - mówi, w końcu ruszając się.
Nie mam pojęcia, czym zasłużyłam sobie na kogoś takiego jak Jake jako szefa. Pochodzę z małego miasteczka i pracuję w barze, czasami miałam do czynienia z chłopakami z bractw, kiedy przychodzili na śniadanie po zarwanej nocy, ale nigdy nie czułam się tak niekomfortowo jak w obecności Jake'a. Zastanawiam się, czy robi to celowo. Avery mówi mi, że przesadzam, bo pochodzę z małego miasteczka, ale to nie może być normalne, co on robi i mówi. To prawie tak, jakby uważał, że bycie takim jest w porządku. Obrzydliwy zboczeniec, od którego chcę trzymać się z daleka.
"Czemu tak się spieszysz?" - pyta Paul, gdy na niego wpadam.
"Muszę przynieść prezentacje i skoroszyty na spotkanie."
"Potrzebujesz pomocy?"
"Nie, dziękuję."
"Jesteś pewna?" Lubię Paula, ale ostatnio jest bardziej przyjazny niż zwykle.
"Obiecuję. Muszę iść."
"Okej. Daj znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować." Mówi, odsuwając się, żebym mogła przejść.
Szybko idę do windy. Czekając z niecierpliwością, patrzę na zegarek. Będę miała bardzo mało czasu. Nasz dział druku jest zazwyczaj zajęty, a znajduje się dziesięć pięter niżej niż tam, gdzie muszę być. Na szczęście nie muszę długo czekać na windę i jest pusta.
Kiedy dojeżdżam na piętro i drzwi windy się otwierają, słyszę dość głośne rozmowy analityków. To mówi mi, że druk jest opóźniony, a na to nie mogę sobie pozwolić. Przemykam się między wszystkimi, idąc prosto do stanowiska bindowania, gdzie mam nadzieję, że są moje materiały.
"Samantha, tutaj." Słyszę wołanie Nadii.
"Hej" - witam się, nie przegapiając kilku osób, które przewracają oczami.
"Twoje rzeczy powinny być gotowe za jakieś dwadzieścia minut. Nadal się drukują." Patrzę na zegarek. To postawi mnie dokładnie na początku spotkania.
"Czy mogę jakoś pomóc? Jake ma spotkanie z wyższą kadrą kierowniczą."
"Chciałabym móc ci ufać. Obiecuję, że zrobię to tak szybko, jak to możliwe."
"Doceniam wszystko, co możesz dla mnie zrobić."
Uśmiecha się, a ja staję z boku. Nie ma sensu jej nękać. To nie sprawi, że będzie się ruszać szybciej. Podchodzę do ściany, żeby poczekać. Chcę wyjąć telefon z kieszeni, ale zdaję sobie sprawę, że go nie mam. Niedobrze. Jeśli Jake wyśle e-mail lub, co gorsza, zadzwoni i nie odpowiem, nie usłyszę końca. Ale opuszczenie tego piętra mi nie pomoże. Nie mam wyboru, muszę czekać, aż wszystko zostanie zrobione.
Jest pięć minut przed spotkaniem, kiedy Nadia zwraca moją uwagę.
"Przepraszam" - mówi Nadia, przepraszając na wszelkie możliwe sposoby. Maszyna się zepsuła i wszystko robiła ręcznie.
"Dzięki. Jestem ci winna." Mówię, zabierając wszystkie skoroszyty i teczki.
"Powodzenia." Mówi, gdy wychodzę.
Jestem prawie pewna, że zostanę zwolniona, biorąc pod uwagę, że spotkanie powinno się już zacząć. Pędzę do windy i czekam na nią. Dlaczego, kiedy się spieszysz, wszystko wydaje się iść wolno? Po tym, co wydaje się wiecznością, winda przyjeżdża i wsiadam do niej. Ponieważ życie jest do dupy, przysięgam, że zatrzymuje się na każdym piętrze.
"Chyba żartujesz" - mówię do siebie, sprawiając, że kilka osób w windzie patrzy na mnie jak na wariatkę.
W końcu na piętrze idę do biurka recepcjonistki, która następnie instruuje mnie, gdzie mam iść. Dziękuję jej i kieruję się tam, balansując wszystkim, co niosę, i unikając wpadania na cokolwiek lub kogokolwiek. Kiedy się zbliżam, w końcu widzę drzwi, przez które muszę przejść. W cieniu stoi ktoś, kto mi je otwiera. Nie mogłabym być bardziej wdzięczna. Nie chcę pukać do drzwi. Ale z moimi dwiema lewymi stopami wpadam na osobę trzymającą drzwi.
Śniłam o jego głosie każdej nocy od pierwszej nocy, kiedy się poznaliśmy. Myślę, że on też zdaje sobie z tego sprawę, bo patrzy na mnie, jakby chciał mnie pożreć. Szybko zaczyna mówić, jakby to było wczoraj, kiedy byliśmy razem. Jest taki spokojny i opanowany. Ja natomiast się rozsypuję. Nie da się tego wymyślić, nawet gdybyś chciał.
Nie wiem, co mnie opętało, ale biorę głęboki oddech, poprawiam spódnicę i wychodzę z jego gabinetu, kierując się do windy. Czuję, że wszyscy się patrzą, ale nie mogę o tym myśleć. Jedyne, o czym mogę myśleć, to to, co Matthew robił mi pierwszej nocy, kiedy się poznaliśmy. Na Boga, zupełnie postradałam zmysły. Chcę, żeby szef szefa mojego szefa znów uczynił mnie swoją.
















