Perspektywa Lili
Nie mogłam uwierzyć, że mężczyzna, z którym dzieliłam swój pierwszy pocałunek, jest moim profesorem. Nagle poczułam, że arena jest za mała.
Profesor Enzo był niezwykle przystojny i niesamowicie umięśniony. Przeskanowałam wzrokiem jego cudowne szare oczy, aż do fantastycznego sześciopaku. Jego ramiona były duże i widziałam małe żyłki pojawiające się wokół bicepsów. Ciemne, falowane włosy były trochę potargane, tańcząc wokół jego szerokich i męskich rysów. Na jego czole perlił się pot i spływał po boku twarzy, a jeszcze więcej potu na klatce piersiowej, spływając po torsie.
Moja twarz momentalnie zaczęła czerwienieć, gdy szedł w moją stronę.
– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytał, unosząc brwi i spotykając się z moim wzrokiem.
– Przepraszam, dopiero zapisałam się na te zajęcia – powiedziałam, pokazując mu wydrukowany plan. – Jestem Lila…
Spojrzał krótko na plan; cisza gęstniała między nami, gdy odwrócił wzrok od planu i znów spojrzał na moją twarz.
– Możesz dołączyć do pozostałych studentów – powiedział, odwracając się ode mnie.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy zerknęłam na innych, którzy wciąż walczyli w swoich wilczych postaciach. Przełknęłam gulę, która uformowała się w moim gardle.
– Właściwie to nie potrafię się przemienić – powiedziałam szybko, zanim zdążył odejść.
Zamarł; przez chwilę myślałam, że usłyszałam niski warkot w głębi jego gardła.
– Co? – zapytał tonem niedowierzania i lekkiego poirytowania. Odwrócił się i zobaczyłam, że jego szare oczy stały się teraz ciemne i groźne. – Co masz na myśli, mówiąc, że nie potrafisz się przemienić?
– To znaczy… Jeszcze nie dostałam swojego wilka – powiedziałam, mocno przygryzając wargę.
Spojrzał na moje usta, wpatrując się, jak nerwowo przygryzam dolną wargę. Czułam, jak ciepło krąży po mojej twarzy. Moje serce biło tak szybko i głośno w mojej klatce piersiowej, że myślałam, że będzie w stanie je usłyszeć.
– Dlaczego jesteś na zajęciach z przemiany i walki, skoro nie potrafisz się przemienić?
– Jestem dobra w walce – odpowiedziałam. – To, że nie mam wilka, nie znaczy, że nie jestem zdolna. Ćwiczę całe życie. Pozwól mi pokazać, co potrafię.
– Nie mam czasu na niańczenie – mruknął, brzmiąc niesamowicie zirytowany. – Poza tym – dodał. – Nie mam dla ciebie partnera. Wszyscy moi studenci walczą w swoich wilczych postaciach.
– Mogę z nią trenować – powiedziała wilczyca, gdy przemieniła się z powrotem w ludzką postać.
Miała miłą twarz; jej włosy były krótkie i ciemne. Jej oczy były duże i brązowe, z długimi rzęsami. Patrzyła na mnie z sympatią i słodkim uśmiechem.
– Nie mam nic przeciwko – powiedziała ponownie, odrywając wzrok ode mnie, by spojrzeć na profesora Enzo.
– W porządku – powiedział.
Odszedł bez słowa.
– Jestem Becca – powiedziała, wyciągając do mnie rękę. Uścisnęłam ją, odwzajemniając uśmiech.
– Miło mi cię poznać – powiedziałam w odpowiedzi. – Jestem Lila.
– Och, wierz mi, wiem dokładnie, kim jesteś. Słyszałam też, że jesteś jedną z najlepszych wojowniczek w tej szkole. Profesor E. byłby głupi, gdyby cię odprawił.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu na jej słowa; to był mój pierwszy rok w tej szkole i chyba nie powinnam być zaskoczona, że wieści rozchodzą się szybko. Jestem znana w Elysium z mojej walki i sprytnego umysłu, ale nie byliśmy w Elysium.
Byliśmy w Higala. Największym mieście poza Elysium.
– Doceniam twoje miłe słowa – powiedziałam w odpowiedzi i miałam to na myśli.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jej słowa ucichły, gdy usłyszeliśmy inny, bardziej znajomy głos.
– No proszę, proszę, kogo my tu mamy – zadrwiła Sarah. – Czyżby to mała dziwka; przyszła pobawić się z dużymi psami?
Uniosłam brwi; nazywała mnie dziwką? Po tym, jak właśnie przyłapałam ją na całowaniu się z moim chłopakiem?
– Chociaż nie powinnam być zaskoczona – powiedziała, jej ton stawał się lodowaty, gdy zerknęła za swoje ramię na profesora Enzo, który wpatrywał się w naszą stronę ze zmarszczką na czole i pogłębiającym się grymasem. – Biorąc pod uwagę, jak bardzo lubisz profesora Enzo; to oczywiste, że przepisałaś się na jego zajęcia.
– Jestem tu, żeby ćwiczyć swoje umiejętności walki, jak wszyscy inni.
To ją rozśmieszyło.
– Proszę cię; jedyne umiejętności, które ćwiczysz, to umiejętności warg.
– W rzeczywistości jest bardzo zdolną wojowniczką – wtrąciła Becca.
– To bogate słowa jak na takiego nędznego Omegę – zadrwiła Sarah, powodując, że Becca wzdrygnęła się. – Wasz gatunek nie powinien być w ogóle dopuszczony do tej szkoły.
Becca wyglądała na szczerze zranioną jej słowami.
– Fuu, Sarah, po co w ogóle rozmawiasz z tym Omegą? – powiedziała inna dziewczyna, stając obok niej.
Obie dziewczyny zaśmiały się i zobaczyłam, jak twarz Becci czerwienieje, gdy spuściła wzrok.
– Omegi to nic innego jak śmieci – zgodziła się Sarah. – Ale gorszy od Omegi jest ktoś, kto nawet nie potrafi przemienić się w swojego wilka. Nic dziwnego, że twój chłopak wolał moje usta od twoich.
Weszłam przed Beccę, zasłaniając ją przed wzrokiem innych wilków.
– Co daje ci prawo decydować, czy Omega jest zdolny, czy nie? Akurat widziałam, jak walczyła kilka chwil temu i wydała mi się całkiem zdolna. Z tego, co rozumiem, jesteśmy w tej szkole, żeby się uczyć. Więc nie stwarzajmy problemów sobie nawzajem – powiedziałam, rozglądając się po ich twarzach. – A co do mojego chłopaka… – powiedziałam, spotykając się ze wzrokiem Sary. – Najwyraźniej nie jest wystarczająco męski, żeby sobie ze mną poradzić. Więc jest cały twój.
Bez słowa chwyciłam Beccę za nadgarstek i pociągnęłam ją ze sobą w inną część areny, z dala od tych wrednych wilczyc.
Jeszcze raz rzuciłam okiem na profesora Enzo, gdy przechodziłyśmy obok i wydawało mi się, że widzę uśmiech igrający w kąciku jego ust.
– Dziękuję, że się za mną wstawiłaś – powiedziała Becca cichym tonem, gdy byłyśmy już w pewnej odległości. – Jestem jednak przyzwyczajona do bycia gnębioną. Omegi nie są tu zazwyczaj lubiane…
Uniosłam brwi, zmieszana.
– Dlaczego? – zapytałam. – Niektórzy z najlepszych wilków, jakich znam, to Omegi. Są niesamowicie mili i autentyczni. Nie pozwól, żeby tacy prześladowcy jak one sprawili, że pomyślisz inaczej.
Uśmiechnęła się szeroko; widziałam, że poczuła się o wiele lepiej.
– To oczywiste, że niektórzy tutaj nie rozpoznają w tobie córki Alfy Bastiena. Pokażmy im, co potrafisz!
Uśmiechnęłam się na jej słowa; to brzmiało jak idealny pomysł. Nie mogłam przemienić się w wilczą postać, co oznaczało, że musiałam zaimponować im w inny sposób.
Stanęłam twarzą w twarz z Beccą, przyjmując postawę, w której czułam się najbardziej komfortowo.
Wkrótce obie walczyłyśmy.
Udawało jej się unikać większości moich ataków. Jednak ja bardzo się powstrzymywałam. Nie chciałam jej skrzywdzić.
Unikałam jej ataków z łatwością; nie mogła się nawet do mnie zbliżyć. Czułam na sobie wzrok innych uczniów, ich usta rozdziawiały się, gdy wykonywałam akrobatyczny ruch. Czegoś, czego jestem pewna, że żaden z nich się nie spodziewał.
Zrobiłam salto w przód, wykopując nogi i celowo omijając Beccę o włos. Jednak wystarczyło to, by ją przestraszyć i zatoczyła się do tyłu, tracąc równowagę.
Złapałam kulę ze ściany z bronią, szybko nią kręcąc w dłoniach, robiąc salto i obrót. Uniknęła pierwszego ataku, myśląc, że celuję jej w głowę, a tak naprawdę celowałam jej w stopy. Więc spróbowała uniknąć, ale zamiast tego potknęła się, upadając znowu na ziemię.
Lekko stanęłam jej na klatce piersiowej, przygwożdżając ją do ziemi kulą skierowaną bezpośrednio w nią.
Wpatrywała się we mnie z zachwytem; wszyscy westchnęli.
Rozejrzałam się, prawie zapominając, że jest publiczność. Nikt nie odezwał się przez dłuższą chwilę, aż kilkoro z nich zaczęło klaskać. Potem prawie wszyscy zaczęli wiwatować.
Wszyscy z wyjątkiem Sary i jej przyjaciółki.
Uśmiechnęłam się zadowolona, zdejmując stopę z Becci i pomagając jej wstać.
– To było niesamowite! – wyszeptała, wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
– To nic takiego – wzruszyłam ramionami, odkładając kulę z powrotem na stojak.
Odwróciłam się i zobaczyłam profesora Enzo wpatrującego się we mnie; jego ramiona były skrzyżowane na piersiach, a jego twarz bez wyrazu.
Zanim zdążyłam podejść do niego i zapytać, co o tym myśli, usłyszałam sygnał dźwiękowy rozlegający się po całej arenie.
Zmarszczyłam brwi, zdając sobie sprawę, że to telefony wszystkich.
Gdy wszyscy poszli sprawdzić swoje telefony, usłyszałam westchnienia i zobaczyłam zaskoczone miny. Becca zakryła usta dłonią, wpatrując się we własny telefon.
– Co się dzieje? – zapytałam, zerkając jej przez ramię.
Gdy tylko zobaczyłam, na co wszyscy patrzą, moje serce zapadło się w żołądku.
To było zdjęcie mnie… całującej… profesora Enzo.
















