Następnego ranka Nicole zadbała o swój wygląd, po czym przebrała się w czarny strój formalny. Miała świetną, krągłą figurę, a obcisły kostium opinał jej zmysłowe kształty we wszystkich właściwych miejscach, sprawiając, że z daleka wyglądała dojrzale i nieco biznesowo. Czekała, aż Hayden wstanie. Po wspólnym śniadaniu kazała mu zostać w domu i być grzecznym; dopiero wtedy w pośpiechu wyszła.
Nie wiedziała jednak, że gdy tylko opuściła dom, Hayden wyciągnął telefon komórkowy i wybrał numer Coltona...
...
Na najwyższym piętrze wysokiego wieżowca, w jasnym oświetlonym biurze siedział mężczyzna w czarnym garniturze, roztaczający wokół siebie chłodną aurę z nutą niepokoju w wąskich oczach. Stukając zimnym i bladym palcem w stół, powiedział głosem chłodnym jak przenikliwy zimowy wiatr: "Czy tak właśnie wykonujecie swoją pracę?"
Ci, którzy przed nim stali, spuścili głowy, nie wydając z siebie dźwięku.
W miarę upływu czasu chłód w powietrzu stawał się jeszcze bardziej wyczuwalny. W końcu ktoś odważył się i wystąpił naprzód, mówiąc nieśmiałym głosem: "Prezesie Gardner, to Panna Anderson to zrobiła. M-My nie śmieliśmy jej powstrzymać". Ustalili konkretnego producenta, u którego mieli zamówić tę partię materiałów, ale Queenie uparła się, by zamówili u innego. Wiedząc o jej relacji z Coltonem, nikt nie odważył się jej powstrzymać.
Queenie, co... Colton zacisnął cienkie usta, po czym machnął ręką. "Ignorujcie jej decyzje od teraz. Po prostu wyrzućcie tę partię materiałów gorszej jakości i zamówcie je ponownie".
Słysząc słowa Coltona, wszyscy w końcu odetchnęli z ulgą. Jest dobrze, dopóki nas nie obwinia, pomyśleli. Teraz, gdy Colton wydał polecenie, odpowiedzieli z ulgą: "Zrozumiałem, Prezesie Colton". Następnie wyszli natychmiast, bojąc się, że zmieni zdanie.
Colton zamknął oczy na krótką przerwę, gdy został sam w biurze. Jego skóra była zimna i blada, a palce smukłe; przyłożył je delikatnie do oczu, powoli je masując. Pięć lat temu został odurzony narkotykami przez rywala biznesowego, ale Queenie uratowała go w krytycznym momencie. To był jej pierwszy raz, a ja spędziłem pięć lat, odwdzięczając się za to. Przez ostatnie pięć lat zaspokajałem całą jej próżność, spełniając każde jej życzenie. Mimo to nie spodziewałem się, że nie tylko nie będzie tym usatysfakcjonowana, ale wręcz będzie nadużywać mojego zaufania, zamawiając towary od innego producenta bez pozwolenia! Skoro tak się sprawy mają...
W tym momencie jego telefon nagle zadzwonił; było to połączenie z nieznanego numeru. Ze spuszczonym wzrokiem podniósł telefon i odebrał.
Po drugiej stronie linii rozległ się czysty głos dziecka, który mimo swojej dziecięcej barwy brzmiał nieco jak głos dorosłego. "Halo, czy to pan Colton Gardner?"
"Mhm", mruknął Colton. Jeśli dobrze pamiętam, ten głos należy do chłopca z lotniska, pomyślał. Był nieco ciekawy, w jakie gierki ten chłopiec chce pograć — a dokładniej, w jakie gierki chciałaby pograć jego matka.
"Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że moja mama wkrótce dotrze do twojej firmy. Przekaże ci dokument, a na trzeciej od końca stronie tego dokumentu jest mój włos", powiedział szybko Hayden; wślizgnął swój włos do dokumentu bez wiedzy Nicole. "Jestem twoim biologicznym synem. Jeśli mi nie wierzysz, możesz zrobić test DNA na ojcostwo z mojego włosa".
Colton w głębi duszy był rozbawiony, ale gdy tylko chciał coś powiedzieć, Hayden przerwał mu w zarozumiały sposób. "Nie musisz nic mówić. Po prostu mnie posłuchaj. Mam teraz cztery lata. Możesz pomyśleć, czy pięć lat temu miałeś kontakt z jakąś kobietą, zwłaszcza w okresie między grudniem a lutym. Jeśli tak, proszę, zrób test DNA na ojcostwo", powiedział, wertując trzymany w rękach dokument, który był pełen bazgrołów i gryzmołów.
"Jesteś dyrektorem wykonawczym Gardner Corporation. Posiadając 51% udziałów, jesteś pełnym właścicielem firmy. Spotkaliśmy się już wcześniej i jestem zadowolony z twojego wyglądu. A poza tym jesteśmy spokrewnieni, więc uważam, że kwalifikujesz się na mojego tatę", kontynuował Hayden. Zaniepokojony dodał: "Zrobienie testu na ojcostwo nie zajmie ci dużo czasu. Niezależnie od tego, czy kłamię, czy nie, czy nie wspaniale jest rozwiać swoje wątpliwości?" Po tych słowach szybko się rozłączył, nie dając Coltonowi szansy na odpowiedź.
Patrząc na swój telefon, Colton nie mógł powstrzymać rozbawienia. To pierwszy raz, kiedy ktoś instruował mnie, jak mam postępować — i to chłopiec, ze wszystkich ludzi? O ile dobrze pamiętam, matka tego dzieciaka nazywa się Nicole, tak?
...
W międzyczasie, dotarłszy do Gardner Corporation, Nicole spojrzała w górę na budynek, który wznosił się ku niebu. Firma zasługiwała na swoją reputację wiodącego przedsiębiorstwa w kraju. Fakt, że mogła kupić tak wysoki budynek w centrum Goldwick — dzielnicy, gdzie ceny nieruchomości były niebotyczne — jako swoją siedzibę, był wystarczającym dowodem na ogromny potencjał firmy.
Kiedy Nicole podeszła do recepcji z umową, recepcjonistka od razu zapytała uprzejmie: "Dzień dobry, proszę pani. W czym mogę pomóc?"
Nicole skinęła lekko głową, mówiąc: "Jestem Lisa z F&M Apparel i mam dziś umówione spotkanie z Prezesem Gardnerem. Proszę go poinformować, że przybyłam".
Gdy tylko Nicole ujawniła swoją tożsamość, na twarzy recepcjonistki przemknęło zdziwienie.
Przypominając sobie plotki rozsiewane przez Zachary'ego, Nicole nie miała innego wyboru, jak tylko podać identyfikator służbowy, który miała w torebce. Noszenie identyfikatora wszędzie ze sobą nie było zazwyczaj w jej stylu, ale z powodu tego, co wydarzyło się ostatnim razem, postanowiła zabrać go na tę wyprawę.
Widząc, że na identyfikatorze rzeczywiście widnieje logo F&M Apparel, recepcjonistka w końcu przywitała się z szacunkiem: "Miło mi panią poznać, Pani Liso. Prezes Gardner wyraźnie poinstruował nas, że może pani wjechać windą bezpośrednio na 28. piętro. Biuro prezesa będzie po pani lewej stronie".
"W porządku. Dziękuję bardzo", powiedziała Nicole z uśmiechem, odbierając identyfikator i kierując się na górę.
Mimo że były godziny szczytu, winda, którą pojechała Nicole, była prywatną windą prezesa, dojeżdżającą bezpośrednio do jego biura, dzięki czemu była jedyną osobą w pustej kabinie. Po dotarciu do biura prezesa przybrała biznesowy uśmiech i delikatnie zapukała do drzwi.
"Proszę wejść". Z wnętrza dobiegł znajomy, głęboki i chropowaty głos.
Nicole zmarszczyła lekko brwi; nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już słyszała ten głos. Jednak nie zastanawiała się nad tym zbyt długo, otworzyła drzwi i weszła do środka.
Gdy tylko weszła do przestronnego i jasnego biura, zobaczyła czerwonobrązowe biurko, za którym siedział mężczyzna w garniturze, emanujący aurą elity każdym porem skóry. W tej chwili przeglądał dokumenty ze spuszczoną głową, co pozwoliło Nicole zobaczyć jego modnie ścięte czarne włosy i ostro zarysowaną szczękę.
"Cześć, jestem Lisa z F&M Apparel. Jestem tu tym razem w imieniu F&M Apparel, aby omówić naszą nadchodzącą współpracę z Gardner Corporation w przyszłym roku", powiedziała Nicole, przedstawiając się.
Gdy tylko skończyła się przedstawiać, mężczyzna w końcu podniósł wzrok, odsłaniając swoje wyraziste brwi, atramentowe oczy, zadarty nos i wąskie usta. Zaskakujące było to, że była to twarz, którą Nicole znała aż za dobrze. To Colton Gardner, ten dziwak, którego spotkałam na lotnisku pewnego dnia! Pomyśleć, że on jest prezesem Gardner Corporation!
















