Jeden nazywał się Steven, a druga to Elara, która podbiegła zdyszana.
Żeby Laura nie uciekła, Elara nie zdążyła nawet się przebrać. W pośpiechu zapłaciła rachunek i wjechała windą na górę.
Gęsty pot wystąpił na jej jasnym czole, ciężko dyszała, ściskając dłoń Faye i łapiąc oddech.
Zanim Elara zdążyła cokolwiek powiedzieć, Faye, widząc, że nadeszło wsparcie, natychmiast się rozchmurzyła. – Mamo, to
















